Blogi > Blogi > Marek Tronina
Biegacze z Wojska Polskiego – państwo w państwie
Fot. Marta Tittenbrun
To nie będzie długi wpis, bo szkoda mi tracić czas na zajmowanie się czymś, co jest oczywistą kpiną. Wojsko Polskie finansowane jest z budżetu Państwa. W roku 2013 Ministerstwo Obrony otrzymało z budżetu 31,4 miliarda złotych. To są pieniądze głównie z naszych podatków. Wojsko Polskie przeznacza część pieniędzy będących własnością całego Narodu na to, żeby w swoich szeregach mieć sportowców, którzy mogą dzięki temu trenować i osiągać wysokie wyniki sportowe. To bardzo chwalebne, serio.
W dobie zapaści wielu dyscyplin sportowych i braku innych pomysłów na ich finansowanie takie wsparcie jest bezcenne. Tyle, że ktoś chyba posunął się o krok za daleko. Nie, nie chyba. Na pewno.
Wojsko nie kupiło sportowców. Wojsko ich zatrudnia. Gdyby zawodnik dostał fikcyjny etat w fabryce łożysk tocznych w Starachowicach to wszyscy bylibyśmy fabryce łożysk tocznych w Starachowicach wdzięczni za to wsparcie. Ale gdyby się okazało, że sportowiec osiągnął poziom międzynarodowy i może jechać na mistrzostwa świata jako reprezentant Polski, ale akurat w tym czasie zaplanowane są Igrzyska Olimpijskie Fabryk Łożysk Tocznych i sportowiec ma obowiązek jechać właśnie tam (no bo podpisał papier i dyrekcja takie ma życzenie, a jak nie to wynocha), to zrobiłaby się z tego afera na pół Polski, a zakład miałby spore kłopoty wizerunkowe.
Zanim więc ktoś głośno powie, że Wojsko Polskie nie ma prawa niewolić zawodników-reprezentantów kraju, przy okazji ograbiając obywateli Polski, którzy na utrzymanie wojska łożą kilkadziesiąt miliardów rocznie ze swoich pieniędzy (tak, podatki, to są nasze pieniądze, a nie rządu ani ministrów) z możliwości przeżywania sportowych emocji związanych z jej startem w Naprawdę Ważnych Mistrzostwach, mam serdeczną prośbę do dowódców, którym tak bardzo zależy na medalach Igrzysk Olimpijskich Wojska: nie ośmieszajcie się i nie łamcie karier ludziom, którym obiecaliście możliwość sportowego rozwoju. Bo kariera i jej rozwój to nie tylko trening, ale też możliwość zbierania jego owoców na zawodach najwyższej rangi. Resortowe zawody nazwane nawet najszumniej takimi nie są i nigdy nie będą.
W imieniu podatników-sponsorów Iwony Lewandowskiej,
Marek Tronina
Cała treść rozmowy z Iwoną Lewandowską.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.