Czytelnia > Czytelnia > Felietony
World Marathon Majors – poker za milion dolarów
6 stycznia 2006 w Bostonie doszło do popisania jednej z najciekawszych umów w nowożytnej historii biegów ulicznych. Pięć najbogatszych masowych biegów maratońskich: Nowy Jork, Chicago, Berlin. Londyn oraz właśnie Boston, powołały do życia projekt, który został nazwany World Marathon Majors.
Zasada była (nadal zresztą jest) prosta – skoro ścigają się wszyscy, a wygrywa i tak najlepszy, to nagrodźmy twego najlepszego – i najlepszą – tak, jak na to zasługują. Milion dolarów? Czemu nie! I o to właśnie trwa coroczna walka – o milion dolarów.
Zasady są jasne: w każdym kolejnym cyklu dwuletnim (czyli 2006-7, 2007-8, 2008-9 itd.) zawodnicy zdobywają punkty. Punktować można oczywiście w czasie biegów „wielkiej szóstki” (bo od roku 2013 do grupy należy też maraton w Tokio) oraz w czasie rozgrywanych w tych latach mistrzostw świata albo igrzysk olimpijskich.
Co ważne, zawodnikowi do punktacji liczą się w danym cyklu tylko cztery najlepsze starty.
W dotychczasowych edycjach zwycięstwa odnieśli:
- 2006/7 – Robert Kiprotich Cheruiyot (Kenia) i Gete Wami (Etiopia)
- 2007/8 – Martin Lel (Kenia) i Irina Mikitienko (Niemcy)
- 2008/9 – Samuel Wanjiru (Kenia) i Irina Mikitienko (Niemcy)
- 2009/10 – Samuel Wanjiru (Kenia) i Lidia Shobuchova (Rosja)
- 2010/11 – Emmanuel Mutai (Kenia) i Lidia Shobuchova (Rosja)
- 2011/12 – Geoffrey Mutai (Kenia) i Mary Keitany (Kenia)
Łatwo policzyć, że maksymalnie zdobyć można w każdym kolejnym cyklu 100 punktów – wystarczy wygrać cztery największe maratony świata w ciągu dwóch kolejnych lat! Ale jak dotąd żadne ze zwycięzców nie zdołało jeszcze osiągnąć takiego wymiaru wygranej.
Rywalizacja o milion dolarów – a w zasadzie o pół miliona, bo cała kwota dzielona jest na dwie części, z których jedną bierze najlepszy mężczyzna, a drugą najlepsza kobieta – trwa zwykle do ostatniego biegu w sezonie. W roku 2008 doszło nawet do tego, że o wygranej musieli zdecydować… dyrektorzy biegów! Irina Mikitienko i Gete Wami nie tylko miały na koncie tyle samo punktów, ale i uzyskały dokładnie takie same noty w elementach pomocniczych służących właśnie rozstrzyganiu sytuacji patowych. Zastosowanie znalazł wtedy dopiero ostatni punkt regulaminu – decyzja dyrektorów. Strach pomyśleć, co by było gdyby taka sytuacja miała miejsce teraz. Przy szóstce biegów (wtedy nie było jeszcze w niej Tokio) głosy dyrektorów też rozłożyłyby się pewnie po równo…
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. Otóż wiele osób zapyta o to, dlaczego w grupie największych biegów nie ma Paryża, który podobnie jak członkowie WMM gromadzi na starcie ponad 30 tysięcy biegaczy. Otóż podobno w chwili kreowania idei Francuzi nie byli zainteresowani twierdząc, że nie będą finansować projektu, który sprowadza się wyłącznie do wydania pieniędzy na nagrody dla najlepszych. Niby tak, ale jednak od tamtej pory status członków grupy WMM trochę się jednak zmienił, a paryski maraton nie jest już wymieniany w pierwszym szeregu najważniejszych biegów na świecie. Jak na wydatek rzędu ćwierć miliona dolarów rocznie to spora strata.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.