Blogi > Blogi > Piotr Falkowski i Jagoda Wąsowska
FALENICA? FALENICA!
Kto raz przyjechał do Falenicy na Zimowe Biegi Górskie ten wraca w to miejsce jak bumerang. To wyjątkowa impreza. Cykl 6 biegów, od grudnia (jeszcze przed świętami) aż do marca.
Żeby zostać sklasyfikowanym i dostać medal (zawsze oryginalny, ręcznie wykonany) trzeba przebiec 5 biegów; w klasyfikacji generalnej bierze się pod uwagę 3 najlepsze wyniki. Zawodnik sam decyduje, jaki dystans wybierze – 1 pętla 3.33 km, 2 pętle 6.66 km lub 3 pętle 10 km (przewyższenie 255 m).
Fot. www.maratonczyk.pl
Tyle kilka faktów. Teraz moje doświadczenia i przeżycia. Pierwszy raz do Falenicy przyjechałam w 2012 roku. Bieg odbywa się na falenickiej wydmie, jedno okrążenie ma 7 podbiegów. To co mnie zauroczyło w pierwszej chwili w tym biegu to oznaczenia trasy. Bieg odbywa się zimą – w 2012 roku śniegu było sporo; trasa była więc oznaczona kolorowymi wstążkami zawieszonymi na drzewach, a zakręty i kierunek biegu kolorowym sprejem na śniegu. Szalenie mi się to spodobało.
Większość biegaczy przyjeżdża do Falenicy robić siłę – ze względu na górki. W mojej okolicy mam tylko jeden podbieg długości 200 metrów, więc po siłę do Falenicy jadę też i ja. Jak dobrze pójdzie, a zima jest urozmaicona – za każdym razem mozna trafić na inne warunki: raz śnieg, raz lód, raz głęboki, innym razem kopny piach, jeszcze innym błoto. Raz zima, raz jesień, a czasem – piękna wiosna.
Uwielbiają tę trasę biegacze – hazardziści – mogą „zagrać” w oczko – jeśli wybierzesz 10 km robisz trzy okrążenia, każde ma 7 podbiegów, więc w sumie daje to 21 :).
To co wyróżnia Falenicę to niezwykła atmosfera. Ponieważ jest to cykl biegów, więc po pierwsze zwykle przyjeżdżam ze znajomymi biegaczami, a równocześnie poznaję nowe osoby. Pod koniec znam już prawie wszystkich, a ponieważ biegacze lubią się witać, ściskać, przytulać i całować, więc bieg przypomina jedno wielkie niekończące się święto. W tym roku chyba nie uda mi się poznać większości, bo Falenica stała się bardzo modna, a biegaczy przybyło wprost proporcjonalnie do mody na bieganie.
Kolejny atut tej imprezy to organizatorzy – cudowni ludzie kochający biegaczy. Dają tyle ciepła, serdeczności – na żadnym biegu nie doświadczysz tylu pozytywnym wibracji. Nie można tu nie wspomnieć również o symbolicznej opłacie – w 2012 roku 6 zł, w 2013 – 10 zł. W tym roku za cykl sześciu biegów 50 zł!
Fot. www.maratonczyk.pl
I jeszcze jedno – cukiernia… obowiązkowa po biegu. To już kultowe spotkania, zachodzimy tam ZAWSZE, absolutnie BEZ WYJĄTKU! Pachnie w niej cudownie, podają niesamowitą gorącą czekoladę (z chlii, cynamonem, bitą śmietaną), herbatę z sokiem malinowym, imbirem, cytryną i wspaniałe ciasta. Zawsze jesteśmy tam witani serdecznie (ostatnio Andrzej zostawił bidon – panie bez problemu przechowały do następnego biegu – znały nawet termin kolejnego), z cierpliwością i atencją.
W cukierni emocje podtrzymujemy opowieściami o tym, jak było ślisko, jak sobie poradziliśmy ze śniegiem, ile osób nas wyprzedziło na podbiegach, ile my wyprzedziliśmy na zbiegach. Zwykle wychodzimy z cukierni z ciastkami zapakowanymi do domu.