Triathlon > TRI: Sprzęt > Triathlon
Zanim przetestujesz… Jak dobrać piankę?
Fot. cdn.shopify.com
Zbliża się sezon testów pianek triathlonowych, postanowiłem więc podzielić się z Wami kilkoma radami, które pomogą w dokonaniu lepszego wyboru.
Test grupowy jest rodzajem „zła koniecznego”. Nie da się tam poświęcić tyle uwagi kupującemu, jak ma to miejsce w przypadku indywidualnych spotkań. Często jest to jednak jedyna możliwość sprawdzenia sprzętu w wodzie. Zdając sobie sprawę z pewnych ograniczeń, możemy zebrać zupełnie przyzwoitą garść informacji na temat testowanych modeli.
Ciepło, cieplej, gorąco…
Na basenach, na których przeprowadzane są testy, temperatura powietrza i wody jest zazwyczaj znacznie wyższa niż na zawodach. Oznacza to trudniejsze warunki do pływania, ale także do zakładania pianki. Nawet w najgorętsze letnie dni nie będzie wielu okazji do ubierania się w 30 stopniach Celsjusza i olbrzymiej wilgotności. Takie warunki znacznie utrudniają zakładanie pianki. Jedynym ratunkiem jest spokój i brak pośpiechu.
Od ściany do ściany
Pianka swoją wartość udowadnia podczas zawodów. Pierwsze kilkaset metrów to istotnie inny zestaw odczuć niż kolejne, nie mówiąc już o dystansie Ironman. Niestety na basenie podczas grupowego testu rzadko będzie okazja do sprawdzenia sprzętu na dłuższym dystansie. Należy też zauważyć, że ściana pozwala nam na odbicie co kilkadziesiąt metrów i wyrównanie pozycji w wodzie. Znika więc element wspomagania pozycji ciała przez neopren, a jest to jedna z istotnych cech pianki triathlonowej – jak będzie utrzymywała nas przy powierzchni na dłuższym dystansie.
Spokojnie!
Wspomniana wcześniej temperatura wyklucza w zasadzie testowanie pianek w wysokich intensywnościach. Wrażenia z testu zdominowane będą przez zbyt dużą ilość ciepła, które nie jest w stanie wydostać się spod neoprenu. Zakaz stosowania pianek w zawodach powyżej około 25 stopni (w zależności od organizatora) nie powstał bez przyczyny. Nie bijmy więc rekordów świata podczas testu. Jeżeli chcemy cokolwiek poczuć, popłyńmy dość łagodnie – to w znacznie większym stopniu pozwoli na wyczucie sprzętu. Odcinek na czas popłynąć można (jeżeli to naprawdę konieczne) jako przedostatni lub ostatni, co pozwoli na jeszcze jeden powrót do prędkości testowej.
Rozmiar a dopasowanie
Na teście dość łatwo jest dobrać rozmiar, trudniej dopasować piankę. Co to oznacza? Otóż każdy z nas ma swoje własne upodobania w dopasowaniu stroju, które trudno jest wyczuć lub określić podczas krótkiego wejścia do wody. Początkujący mogą ich jeszcze nie znać, ponieważ nie mają potrzebnego bagażu doświadczeń. Rękawy pianki można podciągnąć wyżej lub niżej; rzep zapiąć mocniej lub lżej… To wszystko będzie miało wpływ na komfort i wynik podczas docelowego startu. Zanim jednak wybierzemy preferowaną opcję, powinniśmy każdej z nich spróbować w praktyce na dłuższym dystansie, kiedy różnice zaczynają być zauważalne. Musimy tu zaufać naszemu sprzedawcy, który zdecyduje, czy testowany rozmiar pozwoli nam na wystarczający zakres modyfikacji ustawień. Doradcą jest (powinna być) zazwyczaj osoba z większym doświadczeniem, nie kierująca się w wyborze emocjami lub pierwszymi wrażeniami.
Ewolucja odczuć
Nie kierujmy się pierwszymi wrażeniami. Jeżeli jest to nasza premiera w piance w sezonie (lub w ogóle), spodziewajmy się pewnego skrępowania w barkach i ograniczonego komfortu. To zupełnie normalne; zazwyczaj dopiero drugi lub trzeci trening pozwala na ponowne zgranie się z naszym strojem. Dobrą metodą może być udział w kilku testach. Nie jestem przekonany, czy stawiający pierwsze kroki w triathlonie potrafi właściwie ocenić różnice, ale z całą pewnością będzie miał okazje do kilkukrotnego wejścia do wody i wyrobienia sobie podstaw teoretyczno-praktycznych do ostatecznego wyboru. Inną opcją jest wypożyczenie pianki przed właściwymi testami, tak abyśmy mieli już pierwsze, najmniej komfortowe próby za sobą.
Śpiesz się powoli
Wczesne zakupy obarczone są także ryzykiem zmiany wagi w sezonie. Wiosna sprzyja utracie wagi dzięki większej liczbie dłuższych treningów na świeżym powietrzu. Nie chciałbym nikogo obrazić, ale potencjał „wytopu” u większości z nas to solidne kilka kilogramów. Ty i „Ty za 10 kilogramów” to dwie różne osoby. Wybieranie rozmiaru mniejszego w nadziei na późniejsze lepsze dopasowanie to ryzykowna gra. Po pierwsze może się okazać, że z utraty wagi nici. Po drugie nigdy nie możemy być do końca pewni, jak będziemy tracić wagę – gdzie najwięcej ubędzie, a gdzie wręcz „urośniemy” o kilka centymetrów. W tym kontekście odsunięcie decyzji do końca marca, a nawet początku kwietnia wydaje się rozsądną strategią. Rynek znacznie się zmienił przez ostatnie lata – pianki przestają być dobrem deficytowym i powinniśmy znaleźć w tym okresie nasz rozmiar bez szczególnego problemu.
Co zrobić, kiedy jesteśmy na granicy rozmiarów?
Zawodnicy wyczynowi wybiorą rozmiar mniejszy, ale oni w wodzie są znacznie krócej od amatorów. Tym ostatnim polecam raczej luźniejsze dopasowanie, dające większy zapas komfortu, który powinien być kluczowym parametrem wyboru przed zakupem. Nie bójmy się przelewającej się przez piankę wody – pozwala to na regulację temperatury. Woda wewnątrz stroju może nas niepokoić tylko w przypadku odczuwalnego zbierania się w rękawach i stopniowego gromadzenia się wewnątrz pianki. Tu oczywiście po raz kolejny pojawia się ryzyko wiązane ze zmianą wagi, jeszcze raz zachęcające nas do wstrzymania się z decyzją do czasu osiągnięcia parametrów zbliżonych do naszego celu w sezonie.
Precyzja
Nie jestem zwolennikiem wczuwania się w każdy milimetr poszczególnych rozmiarów. Pianki, w szczególności wysokie modele, to sprzęt o bardzo dużym zakresie elastyczności i ustawień. Często zdarza się, że pasować mogą na nas dwa rozmiary. Tu po raz kolejny pojawia się kluczowa rola sprzedawcy. To jego doświadczenie sprawdzi się najlepiej jako głos przeważający szalę wyboru. Dobrze jeżeli jest to osoba, która nie tylko pomogła wielu klientom, lecz także sama startuje. To w znacznie lepszym stopniu pozwala zrozumieć potrzeby i obawy kupującego.