To, co rzuca się w oczy na początku, to bardzo staranne wykończenie Wnętrze buta bardzo wygodne, a przy tym nie nadmiernie miękkie. Bezszwowa cholewka świetnie leży. Okala stopę, ale również zanadto nie ingeruje, nie uciska. Ba, jest prawie niewyczuwalna. Miękka, bardzo elastyczna, palce podczas biegu mają naprawdę dużo swobody. Jednak ma ona jeden minus: nie jest tak przewiewna, jak przekonuje producent. Idealnie zatem sprawdza się na jesienne treningi, ale letnie upały – już niekoniecznie.
But jest lekki, jak na model amortyzowany. Przy rozmiarze 37, waga wynosi 191 g.
Amortyzacja jest na dość wysokim poziomie, miękką piankę czuć na całej powierzchni podeszwy. Przy tym drop buta nie przeraża – jest to raptem (chociaż dla niektórych aż) 7 mm. Buty dobrze sprawdziły się zatem na długim, swobodnym wybieganiu.
Jednak Floatride, to nie miękki kapeć. Model ten nieźle poradził sobie także na szybszych odcinkach. Jednak podeszwa mogłaby być bardziej elastyczna. Mam poczucie, że nie do końca współpracuje ona ze stopą.
Floatride jest stabilny, w dużej mierze dzięki podwyższonym krawędziom podeszwy, a także plastikowym elementom umiejscowionym po bokach i wokół zapiętka. To rozwiązanie dosyć ciekawe, gdyż sam materiał przy pięcie jest miękki i elastyczny, a jedynie trzymany w ryzach właśnie dzięki tej sztywnej uprzęży. Dzięki temu komfort noszenia tych butów jest na bardzo wysokim poziomie.
To buty oferujące bardzo wysoki komfort. Idealnie nadają się do długotrwałego klepania kilometrów. Szczególnie teraz, gdy jest chłodniej z racji na nienajlepszą wentylację. Są w miarę lekkie, nie nadmiernie miękkie, a także jak na ten rodzaj buta, dynamiczne. To zdecydowanie buty treningowe, a dla ciężkich biegaczy i biegaczek, może być uznawany jako model treningowo-startowy.
