Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Puma FAAS 300 TR V2, czyli różowa pantera w błocie
Fot. Grzegorz Grabowski
W tym bucie na dzień dobry rzuciłam się na głęboką wodę, czyli na górskie ultra (na szczęście krótkie) po bieszczadzkim błocie i śliskich liściach – dał radę. Mimo że jest raczej stworzony na suche niziny i na krótsze dystanse. Ale po kolei.
Puma w swojej ofercie posiada serię butów ze skalą Faas od 100 do 1000, gdzie 100 jest butem najbardziej minimalistycznym, a idąc do góry – zwiększa swoją amortyzację. Testowany model 300, czyli o niezbyt dużej amortyzacji, dla mnie na plus, bo dzięki temu but jest w miarę lekki i wygodny. Kolor butów dość krzykliwy, rekompensują go jedynie żółte wstawki. Ale przecież nie chodzi o kolor, bo to kwestia gustu, a ważniejsze jest to, żeby but „niósł”.
W różowej panterze mam na koncie ok. 200 km po błocie, szutrze, trawie i asfalcie. Gdyby je wyprać, to można by zauważyć nikłe ślady użytkowania – a zaznaczyć należy, że zazwyczaj bardzo szybko niszczę buty.
Podeszwa
Jest elastyczna i dynamiczna. Dlatego buty są dość szybkie i bardzo przyjemnie biega się po równym podłożu. Bieżnik posiada delikatne kolce, które zajmują 3/4 podeszwy, ale niestety są tak skonstruowane, że nie działają na błocie. Między innymi przez to, że są rozmieszczone dość gęsto i nie są wystarczająco wysokie, błoto po prostu zakleja całą podeszwę i tworzy się płoza błotna, na której zjeżdża się z górki. To samo tyczyć się będzie mokrej trawy i liści. Chociaż te uwagi nie są może adekwatne do tego modelu, bo przecież nie jest on stworzony do biegania po poważnych górach. Jednakże jeśli chodzi o trzymanie na suchym podłożu, czy to z górki, pod górkę lub na płaskim, to jak najbardziej – nie ma na co narzekać. O ścieraniu podeszwy nie mogę za wiele powiedzieć, bo po asfalcie przebiegłam zaledwie kilkanaście kilometrów ale wydaje mi się, że będzie w miarę wytrzymała.
Tak wygląda bieżnik buta, widać na nim coś w stylu kolców. Fot. Iwona Turosz
Amortyzacja, jak już pisałam na początku, 300 w skali 100-1000, nie jest zbyt duża. Uważam, że jest w zupełności wystarczająca, pozwala biegać bardzo lekko, a przy tym komfortowo. Czuć podłoże, a nie gąbkę pod stopami. Lecz niestety bardziej ostre, wystające kamienie są wyczuwalne.
Jeden minus estetyczny jest taki, że już na samym początku cienka warstwa gumy, która – jak się domyślam – miała nadać koloru, zaczęła się odklejać, a w zasadzie już się odkleiła. Nie ma to żadnego znaczenia w funkcjonowaniu butów, zmienił się tylko jej kolor na bardziej wściekły róż. A może producentowi o to chodziło (?), bo to wszak buty dla kobiety, która zmienną jest.
„Sezonowa” zmiana koloru podeszwy. Fot. Iwona Turosz
Cholewka
Powiedziałabym tak – komfortowa. Będzie to w tym wypadku miało dwojakie znaczenie. But na pierwszy rzut oka nie wygląda na szeroki, ale zakładając go na stopę, poczułam się jak w pantoflach – czyli całkiem przyjemnie. Przede wszystkim dużo miejsca na palce, co się docenia przy dłuższych dystansach. Przez to, że w środku jest sporo miejsca, bez problemu dopasuje się do stopy, lecz niestety nie będzie on zbytnio stabilny. Ja takie buty lubię, tylko że (znów się odniosę do gór) przy nierównych zbiegach łatwiej o wykręcenie kostki, ponieważ dość szeroka cholewka nie trzyma najlepiej i niestety nie da się tego zniwelować mocnym sznurowaniem. Ale za to jest naprawdę wygodnie biegać po równym i płaskim. Nic nie gniecie ani nie uwiera.
Materiał, z którego została wykonana cholewka, dobrze odprowadza wodę i nie nasiąka przy bieganiu w deszczu. Po bokach ma wzmocnienia z gumy, są one zrobione tak delikatnie, że nie zakłócają jej przewiewności, a dodają pewnie jakiegoś uroku, pomagają przy stabilizacji i zapewniają większą wytrzymałość. Przez to są bardziej odporne na przetarcie materiału. Kiedy zobaczyłam te buty pierwszy raz, to pomyślałam, że nie ma szans, by nie podarły się na moich nogach podczas bieszczadzkiego biegania – a tu miłe zaskoczenie. Czubek buta też jest wzmocniony cienką gumą, dzięki czemu trochę ochrania przed uderzeniem o kamień czy korzeń.
Jeśli chodzi o sznurowanie, to buty jeszcze mi się samoczynnie nie rozsznurowały. Mają fajny patent do chowania sznurówek w języku. Język jest zabudowany, co zapobiega dostawaniu się piasku, kamieni czy innych śmieci do środka. Ma to jedną pewną wadę, a mianowicie dość duża ilość materiału przy języku powoduje czasem, że trzeba poświęcić dłuższą chwilę, by go ułożyć wewnątrz buta.
Fot. Iwona Turosz
Podsumowanie
Puma FAAS 300 TR V2 to świetne buty do biegania w terenie. W mojej ocenie są bardzo dynamiczne, co pozwala osiągać w nich przyzwoite prędkości, więc jako buty startowe jak najbardziej się nadają. Mówi się o nich, że przystosowane są raczej do niedługich dystansów. Ja jednak uważam, że są tak wygodne, iż dystans maratoński spokojnie można w nich biegać. W związku z kiepską przyczepnością na śliskim podłożu i na błocie do biegów górskich się nie nadają – szkoda nerwów i sił. Dwa kroki podbiegu i krok w tył albo zjeżdżalnia w dół. Stawiając na komfort, jest to model jak najbardziej godny polecenia do biegania po płaskim terenie.