Aktualności Felietony Wydarzenia

Polityka zamienia sport w farsę

BEIJING, CHINA - AUGUST 19: IAAF presidental candidate Lord Sebastian Coe during the 50th IAAF Congress at the China National Convention Centre, CNCC on August 19, 2015 in Beijing, China. (Photo by Alexander Hassenstein/Getty Images for IAAF)

BEIJING, CHINA - AUGUST 19: IAAF presidental candidate Lord Sebastian Coe during the 50th IAAF Congress at the China National Convention Centre, CNCC on August 19, 2015 in Beijing, China. (Photo by Alexander Hassenstein/Getty Images for IAAF)

[h2]Wydarzenia ostatnich tygodni doskonale uświadamiają nam, jak bardzo politycznym tworem jest sport. Czy jest to kwestia dopingu czy oszustw innego rodzaju, bieżące kompromisy nie pozwalają na cieszenie się w pełni oglądanymi zawodami.[/h2]

W ciągu ostatnich paru dni miały miejsce dwa wydarzenia związane z wyczynowym bieganiem, które rzucają nieco światła na powyższą kwestię.
Po pierwsze, afera dopingowa w Rosji i sprawa wykluczenia jej z Igrzysk Olimpijskich. Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że cały aparat antydopingowy Rosji działał dokładnie odwrotnie niż powinien. Zamiast ujawniać przypadki niedozwolonego wspomagania, służył ich maskowaniu, przy pełnej wiedzy i udziale federacji lekkoatletycznej, a także władz państwowych. Wykluczenie Rosjan z Igrzysk miałoby tu symboliczny wydźwięk i byłoby jednoznacznym sygnałem, że tego typu praktyki nie są tolerowane.

Światowy Komitet Olimpijski rozgrywa jednak różne interesy i było niemal pewne, że do wykluczenia nie dojdzie. Działacze schowali głowy w piasek: decyzje zostawili każdej dyscyplinie z osobna. Równocześnie nie pozwolili na start biegaczce, która ujawniła jako pierwsza system dopingu. Pod absurdalnym zarzutem: że w przeszłości była skazana za doping. Tymczasem gdyby nie jej udział w zorganizowanym systemie w Rosji, nie miałaby wiedzy na jego temat i nie miałaby czego ujawniać.

[h3]Karykatura zawodów sportowych[/h3]

Drugie żenujące wydarzenie to Mistrzostwa Świata Juniorów, które odbyły się w Bydgoszczy. Impreza wzbudziła minimalne zainteresowanie mediów i kibiców. Nie ma się czemu dziwić: zamiast służyć organizacji widowiska, istnieje bardziej dla federacji i działaczy. Służy załatwianiu interesów i odklepywaniu medali, żeby było się czym pochwalić przed rodzimymi ministerstwami sportu. Powszechnym zjawiskiem jest fałszowanie wieku zawodników i zawodniczek przez kraje afrykańskie i niektóre azjatyckie. W efekcie mistrzostwa świata juniorów są karykaturą zawodów sportowych. Obok młodocianych zawodników z państw, gdzie sfałszowanie metryki jest niemożliwe, pojawiają się łysiejący, podstarzali wyjadacze z Afryki, o których wszyscy wiedzą, że są dużo starsi niż oficjalnie podano.

Z dziećmi rywalizują profesjonaliści z Afryki, zamieniając walkę w farsę. Sprawa jest w środowisku znana od lat, ale nie ma woli politycznej, aby ją naprawić. Podobnie jak doping w Kenii był tolerowany latami, tak samo jest tolerowane fałszowanie metryk zawodników.

[h3]Kombinatorzy i niemoty[/h3]

Działacze sportowi są koszmarem niemal każdego kraju. Dziwnym zbiegiem okoliczności w tej roli najlepiej odnajdują się różnego rodzaju kombinatorzy, karierowicze i miernoty. Ludzie przyzwoici najczęściej zostają zakrzyczani i mają znikomy wpływ na bieżącą politykę w sporcie. Stąd wzięły się obecne afery dopingowe. Stąd bierze się fałszowanie wieku, ale i inne, pomniejsze aferki, albo latami ignorowane, albo pojawiające się jako efekt uboczny politycznych gier. Np. tegoroczna sprawa z dystansem 800 metrów kobiet, gdzie dopuszczono do rywalizacji zawodniczki o męskich cechach płciowych. Trudno mówić o sprawiedliwej rywalizacji w takich warunkach i każdy w środowisku o tym wie. Ale realia są takie, naciski takie, że sprawy nie załatwiono, w imię poprawności politycznej.

Niestety, w efekcie sport traci. Kibic nie chce oglądać zawodów, co do których ma podejrzenie, że jest robiony w konia. Popularność wyczynowej lekkiej atletyki od wielu lat jest na dnie. Afery dopingowe, które ostatnio pogłębiają kryzys, są efektem oczyszczania środowiska, ale nie da się jedną ręką naprawiać, a drugą nadal psuć. Albo inaczej: da się, ale nie osiągnie się zamierzonych efektów. Dlatego pozostaje nam tylko narzekanie, jak bardzo zepsuty i rozpolitykowany jest sport i jak (pozornie) czysta i szlachetna jest rywalizacja amatorów. Ja sam, mimo że lubię bieganie na najwyższym poziomie, coraz rzadziej oglądam profesjonalne zawody. Kibice wyrażają dezaprobatę przy pomocy nóg i pilotów do telewizorów.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie! Psst... Ocenisz nasz artykuł? 😉

0 / 5. 0

Marcin Nagórek

Marcin Nagórek (Wszystkie wpisy)

Biegać zaczął jeszcze w XX wieku. Startuje zarówno w mistrzostwach Polski wyczynowców, jak i amatorskich biegach ulicznych, notując życiówki na dystansach od 100m do maratonu. Marcin jest przy tym kilkukrotnym rekordzistą Polski w kategorii weteranów powyżej 35 roku życia, na dystansach od 800 metrów do 1 mili. Od lat współpracuje z "Magazynem Bieganie", pisząc o treningu. Jest autorem najstarszego aktywnego bloga biegowego (www.nagor.pl) w polskim internecie, aktualizowanego od stycznia 2006 roku. Jako trener osobisty współpracuje z biegaczami z poziomu zarówno początkującego, jak i z wyczynowcami.

guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Uwagi
Zobacz komentarze
0
Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Zostawisz komentarz?x