Jesteś tu? Polub nas!

Dołącz do nas i zgarnij więcej - z okazji 20-lecia Magazynu Bieganie czekają na Ciebie konkursy z nagrodami: pakiety startowe, sprzęt i nie tylko.

Felietony

Polak Polakowi zgotował ten los… Kilka słów o aferze Karola Zalewskiego

10.08.2018 Niemcy Berlin Stadion Olimpijski Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce 2018 Final 400m N/z Karol Zalewski Fot. Lukasz Szelag/REPORTER European Athletics Championships 2018
10.08.2018 Niemcy Berlin Stadion Olimpijski Mistrzostwa Europy w Lekkoatletyce 2018 Final 400m N/z Karol Zalewski Fot. Lukasz Szelag/REPORTER European Athletics Championships 2018

[h2]Krajowi działacze sportowi nigdy nas nie zawodzą. Polski Związek Lekkiej Atletyki dawno nie rozpętał żadnej afery, w ostatnich dniach uderzono więc z grubej rury. Na mistrzostwa świata nie zabrano najlepszego polskiego sprintera ostatnich lat, twierdząc, że jest zbyt słaby. Na zawody pojadą natomiast jego wolniejsi koledzy z reprezentacji. Logiczne, prawda?[/h2]

Żeby zrozumieć genezę tej sprawy, trzeba zacząć od prostego i bezlitosnego stwierdzenia: męski sprint w Polsce od lat leży na dnie. Wiele mówi się o słabości biegów długich, niewielu natomiast kibiców zdaje sobie sprawę, że w sprintach jest jeszcze gorzej. Do rekordu Polski na 100 metrów nikt nawet nie zbliżył się od 35 lat. Na 200 i 400 metrów – od lat dwudziestu. Nasi biegacze kompletnie nie liczą się w międzynarodowej rywalizacji. Nie zmienia to jednak niczego w szkoleniu. Trenowaniem zawodników zajmują się nadal ci sami trenerzy, często panowie po 60-tce i 70-tce. Działacze sportowi, w większości ci sami od lat 70. XX wieku, pogrążeni są w błogim samozadowoleniu. Nikt nikogo nie rozlicza ze słabych wyników.

Ciemny obraz sprintu rozjaśniają pojedyncze sukcesy sztafet. W szczególności chodzi o sztafetę 4×400 metrów. Mężczyźni mieli swój moment chwały w zeszłym roku, kiedy pobili halowy rekord świata. Tydzień później co prawda szybciej pobiegli amerykańscy studenci, ale rekord ten nie został uznany. Podporą tamtego sukcesu był Karol Zalewski, rozgrywający sezon życia. To biegacz, który w 2015 roku był młodzieżowym mistrzem Europy na dystansie 200 metrów. Jako pierwszy polski sprinter od wielu lat zaczął pojawiać się na imprezach międzynarodowych – m.in. na 200 metrów biegał na igrzyskach olimpijskich oraz w finale mistrzostw Europy. Inni Polacy nie byli w stanie uzyskać minimum kwalifikacyjnego do występu w tych imprezach.

W ostatnich latach Karol Zalewski przekwalifikował się na bieganie 400 metrów. Z sukcesem – został podporą sztafety, z którą zdobył m.in. wicemistrzostwo Europy, poprawił wspomniany halowy rekord świata, a indywidualnie na 400 metrów osiągnął w zeszłym roku czas 45,11, dający trzecie miejsce w historii tej konkurencji w Polsce. W tym roku był najszybszym Polakiem na 400 metrów w hali oraz na stadionie. To jednak, jak wiadomo, za mało. Myli się ten, kto myśli, że żeby trafić do reprezentacji kraju, wystarczy być najszybszym. Trzeba jeszcze zdobyć serce selekcjonerów, od których zależy wszystko. Jeśli ktoś im się nie spodoba, nie ma zmiłuj. Możesz biegać rekordy świata, a i tak zostaniesz w domu.

Zalewski poziom

To właśnie przytrafiło się Karolowi Zalewskiemu. Aby zrozumieć, dlaczego, trzeba wrócić do spraw organizacyjnych. W tym roku na mistrzostwa świata indywidualnie na 400 metrów nie zakwalifikował się żaden Polak. Zalewski był najbliżej tego osiągnięcia, kwalifikował się jednak tylko z listy rankingowej. Co jeszcze gorsze, na docelowe zawody kwalifikacji nie uzyskała także sztafeta 4x400m. Dla zawodników i trenerów to prawdziwy dramat. Stypendia, jakie uzyskują biegacze z Ministerstwa Sportu, zależą od miejsca w finałach międzynarodowych imprez, czyli od tego, czy zawodnik znajdzie się w pierwszej ósemce. Zasady te są zresztą dla sztafet bardzo wygodne. O ile maratończyk realnie ma minimalne szanse na miejsce w pierwszej ósemce ważnych zawodów (musi pokonać tabuny Kenijczyków i Etiopczyków), tak proszę pomyśleć – ile istnieje sztafet narodowych w Europie? A ile mocnych? Miejsce w pierwszej ósemce na wielu zawodach jest względnie łatwe do uzyskania, dlatego występy w sztafetach to dla sprinterów żyła złota. Stypendia uzyskują nawet biegacze rezerwowi. W reprezentacji jest aż sześć miejsc. Logiczne, że o awans toczy się zawzięta, zakulisowa wojna. A ten, kto decyduje o powołaniach, ma wielką władzę.

Skandale towarzyszą tym nominacjom od wielu, wielu lat. Nigdy nie było tak, że jedzie sześciu najszybszych. W końcu, w trosce o przejrzystość, ustalono zasady powoływania. Najszybsi w Polsce oraz medaliści mistrzostw kraju mają praktycznie pewne wejście do reprezentacji. Co jest zresztą logiczne.

Sęk w tym, że w obecnym sezonie sztafeta nie wywalczyła kwalifikacji. Na szczęście dla nas, próbując ratować spadającą popularność lekkiej atletyki, działacze światowego związku wymyślili, że w tym roku na mistrzostwach świata dodatkowo pobiegną sztafety mieszane: dwóch mężczyzn i dwie kobiety. Ponieważ Polska została zaproszona do udziału, dla reprezentantów otworzyła się dodatkowa furtka: łącznie z rezerwowymi sześć miejsc do obsadzenia – trzy męskie i trzy kobiece.

Tymczasem nasze panie, po zatrudnieniu parę lat temu w reprezentacji młodego trenera, Aleksandra Matusińskiego, biegają mocno nie tylko w sztafecie, ale i indywidualnie. Z nimi w składzie osiągnięcie miejsca w pierwszej ósemce jest bardzo, bardzo realne. Oznacza to, że ten, kto dostanie się do mieszanej reprezentacji, ma wielkie szanse na stypendium. A zasady powołania owszem, istnieją, ale dotyczą sztafety 4×400 m mężczyzn i osobno 4×400 m kobiet. Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł połączenia tych zespołów, więc nie ma oficjalnie zapisanych zasad dla sztafety mieszanej. A skoro nie ma, to wolno wszystko. Dlatego Karol Zalewski, mimo że jest najszybszym Polakiem na 400 m w tym i poprzednim roku, nie został włączony do składu.

W tle pojawiają się różnego rodzaju personalne rozgrywki, nieczytelne dla przeciętnego kibica. Ważne, że Zalewski jest w tym układzie ciałem obcym. Nie dość, że trenuje daleko, najpierw z trenerem, który nawet nie specjalizuje się w sprincie, a obecnie z młodym szkoleniowcem spoza układu, to jeszcze bezczelnie biega najszybciej w Polsce. Nic dziwnego, że w sztafecie go nie chcą. Poziom bezczelności został jednak przekroczony, gdy Krzysztof Kęcki, szef wyszkolenia PZLA, szerzej nieznany z sukcesów trenerskich, w szczególności biegowych, usiłował wytłumaczyć, że Zalewskiego nie powołano… ze względów sportowych. Najpierw wyciągnięto jednak wątek, nazwijmy go, obyczajowy. Otóż wezwano Zalewskiego przed komisję dyscyplinarną PZLA (tak, istnieje takie kuriozalne ciało), pod porażającym zarzutem, że… w czerwcu za późno przyjechał na zawody. Tak, dobrze czytacie. Nieważne, że jest najszybszy w kraju, że mamy wrzesień, ważne, że przyjechał za późno gdzieś tam w czerwcu. Punktualność to przecież poważna sprawa. Kto wie, czy biegacz poza tym nie miał np. zbyt krótkich spodenek.

Chciano zdyskwalifikować nieboraka za zbyt późny przyjazd, a w w wywiadach jego anonimowi (!) koledzy (!) z reprezentacji zarzucali, że na spotkaniu podczas obozu Zalewski trzymał nogi na stole. Kęcki doszedł jednak do słusznego wniosku, że publika może tego nie kupić. Bo, powiedzmy sobie szczerze, jako kibica nie interesuje mnie punktualność Zalewskiego, to, gdzie trzyma nogi, ani kolor jego bielizny czy preferencje muzyczne. Interesuje mnie, w jakim czasie przebiega 400 metrów. A on robi to najszybciej w kraju. Dlatego Kęcki dość mętnie zaczął tłumaczyć, że owszem, były zarzuty dyscyplinarne, ale ostateczna decyzja miała podłoże sportowe. Zupełnie pominął kwestię tego, że mówimy o najszybszym Polaku ostatnich dwóch lat na dystansie 400 metrów i jednego z czterech najszybszych w historii. Karol Zalewski poczuł się słusznie rozczarowany, napisał emocjonalny wpis na Facebooku, zainteresowały się tym media… Niczego to jednak nie zmieniło i nie zmieni, bo działacze sportowi w Polsce nie są w żaden sposób zależni od opinii publicznej czy nawet wyników sportowych. To państwo w państwie.

Tak wygląda w skrócie afera Zalewskiego, przewalająca się przez media sportowe, i taki mamy klimat na godziny przed rozpoczęciem mistrzostw świata. Działacze sportowi jak zwykle skradli show.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie! Psst... Ocenisz nasz artykuł? 😉

5 / 5. 1

Marcin Nagórek

Marcin Nagórek (Wszystkie wpisy)

Biegać zaczął jeszcze w XX wieku. Startuje zarówno w mistrzostwach Polski wyczynowców, jak i amatorskich biegach ulicznych, notując życiówki na dystansach od 100m do maratonu. Marcin jest przy tym kilkukrotnym rekordzistą Polski w kategorii weteranów powyżej 35 roku życia, na dystansach od 800 metrów do 1 mili. Od lat współpracuje z "Magazynem Bieganie", pisząc o treningu. Jest autorem najstarszego aktywnego bloga biegowego (www.nagor.pl) w polskim internecie, aktualizowanego od stycznia 2006 roku. Jako trener osobisty współpracuje z biegaczami z poziomu zarówno początkującego, jak i z wyczynowcami.

guest

30 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Uwagi
Zobacz komentarze
Kw

Sporo prawdy w artykule i jedno duże kłamstwo, które może być przez osoby uprawiające sport amatorsko zle odebrane. Zawodnicy sztafet, którzy nie wystąpili na imprezie mistrzowskiej chociażby w eliminacjach (czyli właśnie rezerwowi) nie otrzymują żadnego stypendium, związek nawet nie składa do MSiT wniosku o takie świadczenie. Należy poprawić. 🙂

Bartek

Super artykuł

Diana

Sprawa jest kontrowersyjna i dobrze, że piszą o niej media, ale dla mnie ten tekst jest niestety skrajnie stronniczy. Brakuje tutaj szansy na wypowiedzenie się drugiej strony sporu, czyli PZLA, które z góry jest stawiane na pozycji atakującego. Zalewskiego natomiast Autor tekstu broni niemalże ślepo i lekceważy jego przewinienia. Spóźnienie na start prawie 24 godziny to nie jest małe spóźnienie i wielu trenerów tego nie zaakceptuje. To wyraz szacunku i do trenera i do całej drużyny. Zresztą, jeden z najlepszych i młodych polskich trenerów, czyli Tomasz Kryk – który z kajakarkami zdobył już ponad 50 medali największych imprez, w jednym z wywiadów mówił kiedyś, że jeśli zawodniczka spóźniła się kilka minut na wyjazd na zgrupowanie, to na nie nie jechała. Bo to jest właśnie szacunek do pracy i czasu, swojego, trenera i koleżanek z kadry.
W żadnej mierze nie uważam, żeby była to podstawa do wyrzucenia z kadry i Karol, w mojej ocenie, powinien jechać do Doha. Tutaj zgadzam się z Autorem tekstu i zachowanie PZLA odbieram negatywnie. Jednak tekst nie tylko jest słabo przygotowany merytorycznie i chyba bazuje jedynie na przekazach prasowych, a nie na rozmowie z chociażby przedstawicielami PZLA (a jednak obowiązkiem obiektywnego dziennikarza jest danie wypowiedzieć się obu oponentom). Już samo stwierdzenie o zaproszeniu do udziału w sztafecie mieszanej dla Polski jest zwyczajną bzdurą i rażącym brakiem wiedzy. Polacy, żeby wystartować musieli zdobyć kwalifikację, którą wywalczyli. Nikt ich nie zaprosił. Druga kwestia – już opisywana w komentarzu powyżej – to kwestia stypendiów. Raz, że pisanie o żyle złota, w przypadku miejsca ósmego na ME jest śmieszne (bo to jedynie ułamek podstawowej wielkości stypendium), to dwa jeśli ktoś nie biegnie wcale, to nie dostaje nic. A tutaj Autor przedstawił to tak, jakby samo znalezienie się w szóstce było już 100% gwarancją otrzymania stypendium. A to nieprawda. Taka osoba musi pobiec i musi pobiec dobrze na tyle, żeby sztafeta weszła do finału. I medal jest też jej zasługą – bo chociażby dzięki temu, że podczas ME w Berlinie w kwalifikacjach biegała Natalia Kaczmarek, to Justyna Święty mogła odpocząć i przygotować się do finału indywidualnego i finału sztafety. Takie przedstawienie informacji znacząco wprowadza w błąd.
Kolejna dla mnie (jako osoby siedzącej w dziennikarstwie) kwestia, to rażące atakowanie PZLA. Ja też dostrzegam ich błędy i winę, ale tutaj jest to bardzo stronnicze. Pisanie per niejaki o szefie wyszkolenia z gruntu stawia go w złym świetle. Dodatkowo absurdalne jest oczekiwanie, żeby szef wyszkolenia PZLA miał sukcesy trenerskie w każdej dyscyplinie LA. On nie ocenia tego przecież samodzielnie. Więc wybijanie go do personalnej odpowiedzialności i próba ośmieszenia są dla mnie bardzo słabe. Kolejna kwestia to pisanie o istnieniu komisji dyscyplinarnej jako o kuriozum. W każdej instytucji państwowej i większość dużych firm jest takie ciało. Zawodnik oraz pracownicy mają swoje obowiązki i są z nich po prostu rozliczani. Nie ma nic zaskakującego w istnieniu takiego ciała.
Bardzo żałuję, że ten tekst, który zapowiadał się dobrze, podejmował ważną medialnie i sportowo kwestię jest tak napisany. Zwłaszcza, że Autor, któremu nie można odmówić miłości do LA, zapomniał też wspomnieć o tym, że Karol przegrał chociażby podczas MP.

Diana

Streszczasz aferę bazując jedynie na wybiórczych faktach. Do tego po raz kolejny piszesz bzdury. Na World Relays STARTOWAŁO 18 SZTAFET MIESZANYCH, a do finału wchodziło 8 i to one wywalczyły kwalifikację.
Skrajnie głupie i zakłamujące jest też rozdzielanie eliminacji i finału na zasadzie, był rezerwowym w finale. I to nie jest właśnie przedstawienie sprawy, bo z tekstu wynika, że nie trzeba biegać wcale, by dostać stypendium.
Znasz jego kompetencje autorze? Czy nawet ich nie sprawdziłeś, tak jak liczby sztafet na WR?
Meritum jest takie, że Twój tekst powstał w oparciu o błędy merytoryczne i nierzetelną analizę.

OM1981

Artykuł mocno tendencyjny i przedstawiający jedynie punkt widzenia Zalewskiego. Z błędami rzeczowymi – sztafeta mieszana nie została zaproszona tylko wywalczyła sobie kwalifikację. Po drugie atak na PZLA, że siedzą tam leśne dziadki jest zupełnie bezsensowny, w sytuacji gdy to pod rządami tych “leśnych dziadków” PZLA nie tylko dobrze stoi finansowo, co przede wszystkim może się pochwalić znakomitymi wynikami sportowymi. I to akurat wystawia najlepszą ocenę pracy szefowi wyszkolenia PZLA i wszystkim ludziom w związku. Po trzecie nabijanie się z komisji dyscyplinarnej PZLA, że istnieje – ma istnieć i reagować na sytuacje,w których Zalewski robi sobie jaja z całej drużyny i dociera na zawody dzień po oficjalnej zbiórce. Zresztą zawodnicy ze sztafety mówili, że kompletnie nie nadawał się do biegania, gdy już łaskawie sobie przybył. Gdyby Zalewski był Usainem Boltem, to być może mógłby dyktować warunki. Jest natomiast przeciętnej klasy sportowcem, który sportowo – a nie przez działaczy PZLA – nie był w stanie zakwalifikować się do Doha. Gdyby był rzeczywiście asem, to złamałby minimum, wcale nie takie wygórowane, które było biletem wstępu na MŚ. Tymczasem w tekście lament, że działacze zablokowali start Zalewskiemu – nie działacze, tylko on sam. Zaś w sztafecie, jak w każdej drużynie istnieć musi jeszcze coś takiego jak team spirit. Tymczasem zarówno Zalewski otwarcie mówi w wywiadach, że nikogo prócz siebie tam nie lubi, jak i reszta grupy specjalnie jego nie lubi. Być może więc w Doha wszyscy będą się czuć lepiej bez Zalewskiego. I jeśli mieszanej sztafecie jest pisana kwalifikacja olimpijska (o ile dziewczyny uznają, że warto wypruwać o nią żyły), to uzyska ją także bez Zalewskiego, który powtarzam nie jest kolesiem, który zrobiłby jakąś jakościową różnicę w porównaniu z powołanym Krawczukiem.

Adam Świrgoń

OM 1981, widzę pewną sprzeczność w tym co piszesz:
Z jednej strony twierdzisz, ze PZLA „może się pochwalić znakomitymi wynikami sportowymi”;
Z drugiej strony lidera naszych tabel nazywasz „przeciętnej klasy sportowcem”.
To jak to w końcu jest? Wytłumacz mi proszę. W końcu są znakomite wyniki sportowe czy są one tylko przeciętne? Bo skoro Zalewski jest liderem tabel i jest przeciętny, to przecież wolniejsi od niego nie mogą być znakomici? To by przeczyło logice. Czy mam racje? Czy gdzieś źle myślę?
Nie rozumiem też jak to możliwe, ze PZLA „może się pochwalić znakomitymi wynikami sportowymi”, a jednocześnie nikt w kraju nie wypełnia minimum, które wcale nie jest takie wygórowane – jak to określiłeś. Czy może przez znakomite wyniki PZLA miałeś na myśli liczby na kontach działaczy i trenerów PZLA? W końcu użyłeś też enigmatycznego stwierdzenia, ze PZLA dobrze stoi finansowo…
Jeśli źle rozumuję, to oświeć mnie proszę gdzie robię błąd. W przeciwnym razie, swoją wypowiedzią przynosisz wstyd zarówno sobie (pisząc rzeczy, które wzajemnie sobie zaprzeczają) jak i PZLA (ponieważ jedyną konkluzją z tego co piszesz wydaje się być to co wskazałem w akapicie powyżej).

Karolina

Karol to pyszalek, trochę skromności. Jego zachowanie ma wiele do życzenia!!

Lis

Wszystko prawda, ale na zawody za późno o jeden dzień przyjechał w sierpniu i to były Drozynowe Mistrzostwa Europy!

Olo

tendencyjnie Panie Marcinie, bardzo tendencyjnie – a może jednak należałoby bardziej pochylić się nad tematem, zamiast wypisywać peany na temat Karola??? Niestety Panu Zalewskiemu sodówka do głowy uderza już od jakiegoś czasu, a teraz ponosi konsekwencje…

https://sport.onet.pl/lekkoatletyka/lekkoatletyczne-ms-afera-w-polskiej-kadrze-konflikt-karola-zalewskiego-z-pzla/540jdv3

RP400

Faktem jest, że żaden Polak nie biega indywidualnie w Doha na 400m, jedynie w mieszanej sztafecie. To już nie jest to samo co bieg indywidualny, liczy się także praca w grupie i doświadczenie, wcale to nie jest takie proste jak się wydaje. Karol Zalewski ma najlepszy czas w tabelach w Polsce, ale na dzień dzisiejszy jest V-ce Mistrzem Polski i patrząc na jego ostatnie starty, raczej formy nie “złapał”.
Media pokazują tylko i wyłącznie to, że ma najlepszy czas i mu się należy…
To niestety nie wszystko. Jakaś dyscyplina musi być.
Jeżeli światowej klasy zawodnik przyjeżdża spóźniony, parę godzin przed startem na DME, znaczy to, że nie szanuje pracy innych, tak się nie zachowuje czołowy zawodnik. Dziwne, że o wiele lepsi zawodnicy tacy jak Adam Kszczot, czy Marcin Lewandowski nie robią z siebie gwiazd i są zawsze na odpowiedni czas.
Nie jestem po żadnej stronie, ale bardzo dobrze znam temat, bo sam jestem zawodnikiem.
Warto przyglądnąć się całej sprawie i pomyśleć, nie sugerować się tym co piszą media.
Pozdrawiam.

Adam Świrgoń

RP400, jesteś zawodnikiem? To w jakich zawodach startujesz? Bo w statystykach PZLA nie znalazłem żadnego RP400.

BD

To że Karol spóźnił się o jeden dzień na zawody w których jednak wystartował jest małym błędem za co został srogo rozliczony.Jednak nikt do tej pory nie zastanowił się nad pytaniem dlaczego w biegu mieszanym Karol z dziewczynami ustanowili rekord europy ,a do finału trenerzy wystawili nie tych którzy na to zapracowali ??? Powstaje pytanie dlaczego ich za to nikt nie rozliczył? czy może to była celowa zagrywka żeby trenerzy na tym zarobili

Fan

Karol nie startował podczas DME na które się spóźnił

Diana

Przecież wtedy na World Relays wszystkie ekipy wystawiły rezerwy, bo tego dnia odbywały się też finału 4×400 m tradycyjnych sztafet.

Pan T

To że Karol jest zamknięty w sobie a trening i sportowe życie z wyrzeczeniami jest jego priorytetem , nie jest może lubiane przez zawodników i niektórych trenerów. Zamienił krótki sprint na bardziej przedłużony więc wie ile wysiłku trzeba włożyć by wyczuć to długie okrążenie . Jak powiedział nasz rekordzista Polski na 400m Tomek “ten dystans trzeba przebiec co najmniej 100 razy na zawodach by wiedzieć jak to biegać ” Więc nie mówcie o jego słabszej w danym dniu dyspozycji bo chyba sami tego dystansu nie biegaliście . Żeby dobrze go biegać trzeba być profesorem jak Adam K….Czytając wasze wypowiedzi bardziej mądre i rzetelne są wypowiedzi BD i Marcina …i w nich tkwi trochę prawdy …A jeżeli chodzi o niejakiego szefa szkolenia i jego zasób wiedzy na ten temat to mogę tylko powiedzieć …to jakieś nieporozumienie .Niestety to nie będzie jedyne potknięcie szefa ..przed olimpiadą będzie ich więcej ..A co to będzie z lekką gdy skończy się Olimpiada i dziewczyny będą chciały urodzić dzieci założyć rodziny a panowie zakończą kariery …to jakie mamy zaplecze ? Może warto spytać Szefa Szkolenia ? ..A może lepiej nie pytać bo i tak powie jak zwykle ” mleko się rozlało”

fotman

Bardzo tendencyjny felieton. Czuć w nim dużą niechęć do PZLA, którą Marcin pielęgnujesz w sobie od lat.
PZLA nie jest idealne, ale temat Zalewskiego nie jest jednoznaczny.
Wiele argumentów świadczących o tym już padło:
1. Delikatnie mówiąc oziębłe stosunki z innymi członkami sztafety.
2. Spóźnienie o jeden dzień na DME. Nota bene Zalewski przyjechał tam spóźniony bo, jak gdzieś przeczytałem, dzień wcześniej startował w jakimś drugorzędnym mitingu. Przyjechał na DMP 3 godziny przed startem będąc całkowicie wykończonym kilkugodzinną jazdą samochodem.
Dodam jeszcze jeden argument sportowy. Zalewskiemu w tym sezonie wyszły zaledwie dwa przyzwoite biegi na samym początku sezonu (45,86s i 45,46s). Można to zobaczyć tutaj: https://domtel-sport.pl/statystykaLA/personal.php?page=sb&nr_zaw=27730&r=2
Reszta była mocno przeciętna. Przeważnie przegrywał. M.in. przegrał MP z Wiktorem Suwarą, który ostatecznie pojechał na MŚ. Na ostatnim mitingu przed MŚ przybiegł jako trzeci z Polaków z bardzo przeciętnym wynikiem 46,63s.
Jedyne, co tej sprawie jest trochę niejasne to wybór na rezerwę Łukasza Krawczuka, który mówiąc oględnie też nie błyszczał w sezonie.

Uważam też, że komisja dyscyplinarna i zarząd PZLA, w których między innymi zasiada Tomasz Majewski, jednogłośnie odsuwając Zalewskiego od startu w MŚ musiały kierować się poważnymi przesłankami. Majewski nie jest bezdusznym urzędnikiem sportowym i można mieć do jego decyzji spore zaufanie.

fotman

Bardzo emocjonalna i agresywna odpowiedź.

Całkowicie nie odniosłeś się do mojego kluczowego argumentu, czyli braku formy Zalewskiego w całej drugiej połowie sezonu.

Opowieść o tym, że Zalewski na MP biegł na indywidualne minimum można włożyć między bajki. Obserwuję jego starty na 400m od początku (mocno mu kibicując) i wiem, że on zawsze miał problemy z wytrzymaniem końcówki- z oczywistych powodów. Prawie zawsze zaczynał szybko i umierał na ostatnich metrach, Kiedy był w naprawdę dobrej formie (sezon 2018) udawało mu się końcówkę “przeżyć” i uzyskać dobry rezultat. Moim zdaniem to nie był bieg po minimum, tylko bieg jak zwykle- tylko nie wytrzymany z powodu braku odpowiedniej formy. W tym sezonie, a szczególnie w jego drugiej połowie formy nie było. Potwierdziły to starty na MP i na Memoriale Kamili Skolimowskiej.

O niezrozumiałej decyzji co do zabrania jako zawodnika rezerwowego Łukasza Krawczuka wyraźnie napisałem, ale chyba czytałeś mój wpis w dużym uniesieniu i tego nie zauważyłeś.

Pozdrawiam i życzę dużo spokoju.

fotman

I jeszcze jedno. Bieg w sztafecie to konkurencja drużynowa. Ludzie w drużynie muszą się nawzajem przynajmniej szanować. Jego stosunek do reszty sztafety jest delikatnie mówiąc niejednoznaczny, o czym świadczą jego wypowiedzi, spóźniony przyjazd na DME (w stanie niezdatności do startu) i taka ciekawostka jak odmówienie występu w reklamie telewizyjnej z pozostałymi członkami sztafety (bo jego aspiracje są wyższe). Wygląda na to, że facet hoduje niezwykłe ego, co mnie bardzo martwi bo z powodu niedojrzałości lub wybujałego ego przepadł już nie jeden talent.
Dlatego nie uważam, ze argumenty dotyczące zachowania kultury stosunków międzyludzkich były nie na miejscu.

fotman

Odpowiem krótko bo nie mam takiej łatwości posługiwania się klawiaturą jak TY. 🙂
Akapit drugi, który poświęciłeś Łukaszowi Krawczukowi jest dla mnie dość zabawny bo dyskutujesz w nim chyba z samym sobą. Ja moją ocenę (negatywną) zabrania tego zawodnika na MŚ zawarłem w pierwszym wpisie. Kłania się spokojne czytanie ze zrozumieniem.

Trzeci akapit dotyczący kary nałożonej na Zalewskiego świadczy o tym, że znów czegoś nie doczytałeś. Kara została nałożona, tylko z zawieszeniem.

Co do kwestionowania przez Ciebie tego jak istotna jest atmosfera w zespole, posłużę się cytatem z wywiadu z Patrycją wyciszkiewicz:
“Poprawa indywidualnych wyników będzie kluczem do kolejnych rekordów?
Nie tylko to. Tajemnica sukcesu jest taka, że my się po prostu lubimy. Poza bieżnią jesteśmy też bardzo dobrymi koleżankami. Nie ma między nami złości czy zawiści. Wzajemnie się wspieramy i motywujemy, dlatego ta sztafeta odnosi sukcesy.” https://sport.onet.pl/lekkoatletyka/patrycja-wyciszkiewicz-z-rekordu-mozemy-urwac-jeszcze-dwie-sekundy/v2shqbq?utm_source=sport.onet.pl_viasg_sport&utm_medium=referal&utm_campaign=leo_automatic&srcc=ucs&utm_v=2

Można znaleźć takie same wypowiedzi pozostałych człońkiń sztafety. Dlatego uważam, że takie sygnały jak spóźnienie na start, odmowa współpracy w reklamie, brak kontaktu poza zawodami z zespołem, czy negatywne publiczne wypowiedzi o koledze z zespołu i trenerze kadry świadczą źle głównie o charakterze Zalewskiego. Może gdyby poziomem sportowym wyrastał rzeczywiście mocno ponad wszystkich, to przymykano by oko na jego osobliwe zachowania. Ale w tym sezonie jest jak jest. Czyli przeciętnie.

Powtórzę jeszcze raz: Zalewski w drugiej połowie sezonu był bez formy i wszystkie swoje biegi przegrywał z kolegami z krajowego podwórka. Praktycznie ani razu nie złamał 46,5s- tylko na MP 46,49s 🙂

Brak formy, przerost ego i związane z tym złe stosunki z drużyną, jak dla mnie, są podstawą do odsunięcia go od startu. Pojechał młody zawodnik Wiktor Suwara i pobiegł na I zmianie (z bloku) 46,3s, czyli tyle, ile Zalewski nie pobiegł ani razu w II połowie sezonu. https://media.aws.iaaf.org/competitiondocuments/pdf/6033/AT-4X4-X-f–1–.RS5.pdf?v=1991622950

fotman

Chyba nie ma sensu kontynuowanie tej dyskusji. Pozostańmy przy swoim zdaniu.

Obawiam się tylko, że twoja nadzieja, że wszystko da się opisać w regulaminie jest płonna. W sporcie (jak w życiu) zawsze musi pozostawać pewien margines uznaniowości. Ze wszystkimi tego negatywnymi i pozytywnymi skutkami.
Pozdrawiam Kolegę Młodego Weterana. 🙂

30
0
Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Zostawisz komentarz?x