Czytelnia > Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie > Polecane > Czytelnia > Reportaże
Ile zarabia mistrz świata?
Boris Berian. Fot. Getty Images
Sprawa sądowa pomiędzy dwiema firmami odzieżowymi w USA pozwoliła zajrzeć do portfela jednego z najlepszych biegaczy na świecie na dystansie 800 metrów. Ujawniono kontrakt halowego mistrza świata, Amerykanina Borisa Beriana.
O sprawie pisze portal letsrun.com, który monitoruje przebieg sporu. Sam Berian to bardzo ciekawa postać. Do zeszłego roku praktycznie nieznany biegacz, który nagle wskoczył do ścisłej czołówki światowej. Przez jakiś czas biegał jako niezależny zawodnik, niemający sponsora, a swoją karierę wspierał pracując za minimalną stawkę w McDonald’sie. W 2015 podpisał kontrakt z firmą Nike, a w tym roku zamienił go na umowę z New Balance. I to istota sporu: Nike uważa, że zmiana była bezprawna. „Wartość” Beriana znacznie wzrosła po tym, gdy w marcu w Eugene wywalczył tytuł halowego mistrza świata. Spór sądowy w USA wymagał upublicznienia zawartych umów i tym samym daje rzadką okazję do zerknięcia, jak wyglądają finanse niezłego zawodnika. Tego typu umowy są zwykle utajniane.
Warto zauważyć, że przytaczane sumy dotyczą rynku amerykańskiego i amerykańskiego biegacza. Niemal nigdzie na świecie zawodnik startujący na bieżni nie może liczyć na tak wysokie sumy. Tym niemniej pewne szczegóły, np. bonusy za czasy i osiągnięcia, są standardem w kontraktach sponsorskich.
Umowa podstawowa z New Balance zakłada dla Borisa Beriana pensję podstawową w wysokości 125 tysięcy dolarów rocznie, z możliwością podbicia jej nawet do 275 tysięcy w przypadku wyników najwyższej klasy (złoty medal olimpijski). Według wszelkich źródeł to wyjątkowo korzystny kontrakt, bo wielu zawodników wysokiej klasy musi się liczyć z premiami sponsorskimi mniejszymi nawet kilkukrotnie. Należy odjąć od tego 15-20%, które zabiera menedżer, ale za to do zdobycia są dodatkowe bonusy. I tak, w przypadku zdobycia złotego medalu olimpijskiego biegacz otrzymałby premię w wysokości 150 tysięcy dolarów. W przypadku zdobycia tytułu mistrza świata – 100 tysięcy dolarów. Za niszowe mistrzostwa świata w hali jest to już tylko 10 tysięcy dolarów, co zresztą dobrze oddaje wartość tego tytułu. Więcej przewidziano nawet za brązowy medal olimpijski – 50 tysięcy czy za brązowy medal mistrzostw świata – 40 tysięcy dolarów. Zdobycie mistrzostwa USA to premia w wysokości 10 000 dolarów.
Dodatkowo Berian mógł liczyć na dodatek związany z tym, który czas na świecie będzie miał w podsumowaniu sezonu. Pierwsze miejsce daje 25 tysięcy dolarów, piąte – 4 tysiące, a dziesiąte – 2500. Sumę 10 tysięcy daje też pierwsze miejsce na listach rankingowych w USA, a uzyskanie w sezonie poziomu poniżej 1:43,00 na 800 metrów – dodatkowe 20 tysięcy. Podsumowując: minimalna pensja jaką otrzyma Berian, to 135 tysięcy dolarów, a maksymalna – gdyby wygrywał wszystko, co jest do wygrania i był numerem jeden na świecie – ok. pół miliona dolarów. Oczywiście minus prowizja dla menedżera i trenera oraz podatki. Z jednej strony to sporo, ale z drugiej – pół miliona dolarów dla kogoś, kto byłby absolutnym numerem jeden na świecie w swojej konkurencji to niewiele w porównaniu do zarobków w sportach drużynowych. Poza nagrodami sponsorów Berian mógłby liczyć na startowe za udział w mityngach oraz nagrody za miejsca i czasy, uzyskiwane na nich. Będąc absolutnym numerem jeden na świecie, mógłby z tego uciułać drugie pół miliona rocznie, dociągając razem do miliona dolarów w ciągu roku.
W praktyce takie sumy są nieosiągalne dla pojedynczego zawodnika, bo tego typu dominacji właściwie nie spotyka się w biegach. Nawet rekordziście świata zdarza się przegrywać. Mimo to kontrakt z New Balance komentatorzy uznali za doskonały. Na czym polega istota sporu z Nike? Otóż w poprzednim kontrakcie Amerykanin miał klauzulę, pozwalającą Nike na automatyczne przedłużenie kontraktu, poprzez wyrównanie oferty, którą zaproponuje ktoś inny. Czyli jeśli New Balance dał 135 tysięcy, Nike teoretycznie mogło dać tyle samo i automatycznie przedłużyć umowę.
Kruczki kryją się jednak w szczegółach. Umowa z New Balance jest wyjątkowo korzystna, bo nie zawiera żadnych potencjalnych obniżek pensji. Tymczasem Nike zaproponowało takie same stawki bazowe, ale z możliwymi redukcjami. Są one drastyczne – gdyby biegacz złapał kontuzję i przez dłuższy czas nie startował, nie tylko nie otrzymałby pełnej pensji ani żadnego z bonusów, ale wypłata zostałaby obniżona do symbolicznej kwoty kilku tysięcy dolarów rocznie. Z przecieków wynika, że to standard w świecie biegania. Zawodnik, który biega na najwyższym poziomie, może otrzymać sporo bonusowych pieniędzy, ale jeśli trafia mu się kontuzja czy jakiekolwiek problemy, wyłączające ze startu, zostaje właściwie z niczym.
Boris Berian uznał, że Nike, przedstawiając kontrakt z redukcjami, nie miało prawa do automatycznego przedłużenia umowy, bo oferta New Balance była dużo lepsza. Nike nie zgadza się z taką interpretacją, wykazując, że maksymalna kwota kontraktu była identyczna. Sprawa rozstrzygnie się przed amerykańskim sądem, a my możemy się zastanawiać, czy kilkaset tysięcy dolarów rocznie dla najlepszego biegacza świata to mało czy dużo.