Triathlon > TRI: Trening > Triathlon > TRI: Wydarzenia
Garmin Iron Triathlon Piaseczno, czyli jak szewc buty włożył
Redaktor naczelny działu TRI w miesięczniku Bieganie przez dwa lata nie startował w triathlonie. Szewc bez butów chodzi. W końcu udało się przełamać passę niefortunnych zdarzeń i stanąć na linii startu w Piasecznie.
Pierwszy start po przerwie pozwolił przypomnieć sobie kilka istotnych elementów wyścigu, które omówię na podstawie piaseczyńskiej imprezy. Są to raczej wskazówki dla środka stawki, nie czołówki wyścigu.
Zakładanie pianki
20 minut to moim zdaniem czas minimum dla przeciętnego amatora. Czas ten potrzebny jest nie tylko na staranne wciągnięcie na siebie ciasnego neoprenu. To również próbne pływanie i dociągnięcie poprawek w wodzie. Nie warto odkładać tego na ostatnią chwilę z powodu upału.
Mikołaj Luft świetnie poradził sobie na „własnym terenie”. Fot. Karol Bannach
Pływanie
W grupie siła… i prędkość. Fot. Karol Bannach
Po raz kolejny przekonałem się, że pływanie w największym kotle jest najszybsze. Nie jest to zgodne z książkowymi teoriami namawiającymi do trzymania się boku grupy, teoria po raz kolejny nie pokrywa się z praktyką. Bok grupy naraża słabiej nawigujące osoby na odczepienie się od niej i samotną wycieczkę ku brzegowi. Tyle że niewłaściwemu. W środku „pralki” ciągle ktoś nas trąca, ciągnie za nogę, przeszkadza, ale mimo to jest to najszybciej przemieszczająca się grupa. Pędząca, chaotyczna plątanina rąk i nóg. W Piasecznie woda była płytka, co pozwalało stanąć na dnie w niektórych miejscach trasy. Dzięki temu można było bardzo dużo nadrabiać na bojach. Wykorzystujmy takie sytuacje. Jeżeli czujesz grunt pod nogami, to po nim biegnij, nie chodź. Jeden z najłatwiejszych i najszybszych odcinków pływackich, z jakimi miałem do czynienia.
Strefa zmian
Jedyny fragment wyścigu, gdzie łatwo dorównać profesjonalistom. Nie obędzie się jednak bez ćwiczeń. Brak praktyki łatwo przekłada się na 60-90 sekund straty. Czy to dużo? To 6-9 sekund na kilometr do nadrobienia na biegu.
Rower
Kacper Adam, „hang loose”. Rzeczywiście wyglądał świeżo, zasłużone miejsce na podium i spory potencjał. Fot. Karol Bannach
Piaseczno to kręte 1,5 kilometra osiedlowymi uliczkami i długa prosta ciągnąca się z niewielkimi przerwami przez 10 kolejnych kilometrów. Wyrobienie sobie przewagi nad zawodnikami jadącymi obok na poziomie 20-30 sekund na prostych odcinkach jest dość trudne. Zrobienie tego na krótkim, krętym fragmencie jest dość proste dla osoby jeżdżącej dobrze technicznie. Oczywiście pod warunkiem, że nie wjedzie się w tę strefę na końcu grupy. Polecam więc naukę pokonywania zakrętów (bardzo przydają się tu szybkie treningi w grupach) oraz umiejętność analizowania trasy. To są rzeczy, których uczymy się w praktyce, a umiejętności te należy wciąż podtrzymywać, ponieważ nietrenowane zanikają. Przeczytane książki nie wystarczą, sprawdziłem.
Bieg
Meta na stromym, piaszczystym podbiegu nie wszystkim się podobała. Kibice byli na pewno zadowoleni. Fot. Karol Bannach
Niedzielny odcinek biegowy był dość nietypowy jak na triathlon. Mnóstwo leśnych, piaszczystych odcinków. Biegnie się w tym naprawdę ciężko, nogi grzęzną, kurz zalepia płuca. Jednak po bokach tej drogi mieliśmy prawdziwe pasy szybkiego ruchu, wąskie odcinki trawiaste z twardym podłożem. Co ciekawe, prawie nieużywane przez zawodników. Albo większość z nas postanowiła ćwiczyć siłę w piachu, albo mamy problem z dostrzeganiem szans.
Upał
Mając na niespełna trzykilometrowej rundzie dwa punkty z wodą, można sobie pozwolić na komfort polewania, nie tylko picia. Fot. Karol Bannach
Było naprawdę gorąco, trzeba było pić hektolitry wody. Na pewno? Przede wszystkim należy sobie odpowiedzieć, do czego nam woda ta jest potrzebna w takich warunkach. Do schłodzenia organizmu zużywamy jej najwięcej. Oznacza to, że nie musimy wlewać wszystkiego w siebie, obciążając żołądek bulgoczącą zawartością. Woda wylana na głowę i ciało przejmie dużą część zadania, dodatkowo mokry strój będzie pomagał w obniżaniu temperatury znacznie szybciej niż wypity dodatkowy kubek płynów. Należy pamiętać, że mówimy tu o specyfice triathlonu, gdzie bieg poprzedzony jest rowerem, na którym mamy dość wygodne zaopatrzenie w bidonie. Na tym odcinku proporcje są odwrócone z racji innej charakterystyki ruchu. Powyższe rady dotyczą raczej ostatniej fazy rywalizacji – biegu.
Paulina Kotfica przyzwyczaiła się do najwyższego stopnia podium… Tydzień temu Olsztyn, w ten weekend Piaseczno. Fot. Karol Bannach
Z rzeczy, które przypomniałem sobie po latach, w pamięci szczególnie utkwiła mi nauka, że jeżeli chcemy mieć zapis zawodów na zegarku, bardzo przydatne jest wciśnięcie przycisku start. Takie błędy wynikają z braku spokojnej koncentracji przed rozpoczęciem wyścigu. Na kilka minut przed sygnałem sędziów warto się zrelaksować i przelecieć w głowie po liście ważnych czynności i założeń zaplanowanych na ten dzień. Później czasu na myślenie już mieć nie powinniśmy.
Mikołaj Luft, Kacper Adam, Maciej Bodnar. W takiej kolejności na mecie pojawili się panowie… Fot. Karol Bannach
Start w Piasecznie udowodnił, że bez odpowiedniego przygotowania wyniki same się nie pojawią, ale można mieć mnóstwo satysfakcji z samego udziału. Dystans 1/4 lub krótszy pozwala na podjęcie triathlonowego wyzwania nawet niedoświadczonym zawodnikom. Nie stójmy więc z boku, dołączmy do grona zapaleńców w dziwacznych strojach. Wystarczy zwykły rower, buty do biegania i okularki pływackie. Na całą resztę sprzętu czas może przyjść znacznie później.
…natomiast wśródpań pierwsza była Paulina Kotfica, przed Małgorzatą Szczerbińską i Hanną Matysiak. Fot. Karol Bannach
Nie narzekajmy również na trudne warunki startowe. „Wyścig życia” jest zawsze gdzieś w bliższej lub dalszej przyszłości. A wszelkie utrudnienia są tylko świetną okazją do lepszego przygotowania się do tego wydarzenia. Przyjemnie było powrócić na „właściwą” stronę barierki oddzielającą kibiców od zawodników. Do zobaczenia wkrótce, gdzie postaram się wykorzystać rady zawarte w tym wpisie.