Sprzęt > Buty do biegania > Czytelnia > Czytelnia > Reportaże > Sprzęt
Buty biegowe pod nóż! Sprawdzamy, co kryje się w środku
Fot. Piotr Dymus
Co kryje się wewnątrz biegowego buta? Jak wyglądają systemy amortyzujące o poważnie brzmiących nazwach? Z jakich warstw składa się cholewka? I jaką część amortyzacji stanowi wkładka, która wydaje się być tylko dodatkiem do buta? Postanowiliśmy to sprawdzić. Przynieśliśmy ostry nóż, wielkie nożyce, deskę do krojenia i kilka modeli butów – w wersji nowiutkiej i używanej.
Z pełnym poświęceniem przeprowadziliśmy sekcję zwłok naszych biegowych butów oraz ich nigdy nienoszonych odpowiedników. Bolało, ale wszystko ku chwale nauki. Wyszliśmy z założenia, że wolimy sami sprawdzić, co dokładnie jest w środku, a nie polegać jedynie na informacji od producentów. Jeśli jednak bardziej zagłębimy się w konstrukcję obuwia biegowego, okaże się, że budowa nie jest taka prosta, a każdy producent ma swoje, czasem oryginalne, rozwiązania. Aby zobaczyć, co tak naprawdę kryje się w bucie, należy rozłożyć go na czynniki pierwsze i każdy z nich rozpatrywać oddzielnie, wtedy dopiero zobaczymy, że z pozoru identyczne elementy mogą w rzeczywistości być diametralnie różne i mieć bardzo odmienne parametry.
Testowane modele:
Nike Pegasus 30
Amortyzacja jest oparta na piance EVA oraz poduszce gazowej pod piętą. Aby ciężar na poduszkę był rozkładany równomiernie na całej powierzchni, została ona przykryta sztywną płytką. Podobne usztywnienie zastosowano pod palcami. Od środka podeszwę wyłożono cieniutką miękką pianką. Przebieg: 700 km.
Brooks Ghost
Za amortyzację odpowiada pianka, z tym że są jej dwa rodzaje, twardsza na całej długości buta oraz miękka umieszczona tylko pod piętą. Oprócz tego zastosowane zostały wstawki żelowe umiejscowione pod piętą i śródstopiem. Mają one budowę kolumnową, dzięki czemu łatwo mogą się odkształcać i tym samym pochłaniać energię uderzenia. Tak samo jak w nike’ach wnętrze wyłożono cieniutką pianką. Przebieg: 600 km.
New Balance 1080
Producent postawił na różne odmiany pianek. Zasadnicza część podeszwy wykonana jest z pianki średniej twardości. Dodatkowo w tylnej części pod samym bieżnikiem zastosowano warstwę minimalnie twardszą. Oprócz tego pod śródstopiem znalazło się miejsce dla miękkiej wstawki. Pod piętą umieszczono bardzo miękką piankę (przypominającą piankę montażową) która została otoczona dość sztywną warstwą tworzywa. Podeszwa od środka jest jeszcze wyłożona podwójną warstwą pianki, jedną niezwykle miękką, drugą podobną jak u konkurencji. Przebieg: 400 km.
Raport z autopsji
Buty porównaliśmy z modelami wyciągniętymi prosto z kartonu. Pierwsze wrażenie pokazało, że producenci mają rację, nowe modele są jednak bardziej miękkie i czuć to od razu po włożeniu nogi. Różnice jednak zniknęły, gdy zostały usunięte wkładki, i to one były tak naprawdę najbardziej zużyte. Różnice między nowymi a używanymi butami były absolutnie minimalnie i ciężko było rozróżnić, które buty mają na karku kilkaset kilometrów, a które dopiero opuściły pudełko. Dalsza część badania wymagała użycia drastycznych środków. Aby sprawdzić czy nie zaszły niewidoczne dla oka uszkodzenia, konieczne było rozcięcie butów, co pozwoliło nam zobaczyć ewentualne zmiany czy zniszczenia w środku podeszwy. Operacja cięcia, mimo że zakończona śmiercią butów, okazała się sukcesem. W środku w zasadzie nie dostrzegliśmy jakichkolwiek uszkodzeń czy zużycia. Zmiany, które nastąpiły, były w zasadzie kosmetyczne.
Pierwszą część artykułu – o podeszwie – znajdziecie w numerze majowym Biegania. Tu znajdziecie obszerną galerię zdjęć z naszego eksperymentu. Autorem fotografii jest Piotr Dymus.