Mityng „Złote kolce” w Ostrawie co roku przyciąga najsłynniejsze nazwiska lekkoatletyki. Dyrektorowi sportowemu i rekordziście świata w rzucie oszczepem Janowi Żeleznemu udało się sprowadzić tu ponownie samego Usaina Bolta oraz Davida Rudishę. Mimo że Ostrawa sprawia wrażenie nieco wyludnionego, nastawionego na przemysł, a nie rozrywkę miasta, 15 tysięcy biletów wyprzedało się niczym ciepłe bułeczki.
[h3]Imponujący finisz Adama Kszczota[/h3]Bieg na nietypowym dystansie 600 m awizowany był jako występ jednego artysty, a mianowicie rekordzisty świata na 800 m Davida Rudishy. Kenijczyk, który w ten sezon wchodzi bez fajerwerków, miał się zgodzić na występ w Ostrawie tylko pod warunkiem zorganizowania dla niego krótszego biegu. Jednak wyścig zakończył już po pierwszym wirażu, kiedy złapał się za udo i potrącany przez rywali opuścił bieżnię. W tej sytuacji na czele stawki, dość nieoczekiwanie, znalazł się nasz wicemistrz Europy z Zurychu Artur Kuciapski, który utrzymał pozycję aż do ostatniej prostej. Wtedy do decydującego ataku przystąpił Irlandczyk Mark English, a potem, lekko spóźniony, Adam Kszczot. Na ostatnich metrach, jak gdyby na zwolnionych obrotach, obydwaj poświęcili piękno biegu na rzecz walki siłowej. Rundą honorową i niezłym jak na ostrawską aurę wynikiem 1.16.02 cieszył się jednak nasz reprezentant. Dla Kszczota był to pierwszy indywidualny start w tym sezonie i jak widać aktualny mistrz Europy nie zapomniał, jak wygrywać w Ostrawie, w której niegdyś zdobył złoto na “młodzieżówce”.
To nie była pierwsza ani ostatnia runda honorowa w wykonaniu polskiego reprezentanta. Zwycięstwo na 1000 m, z najlepszym tegorocznym wynikiem na świecie, odniósł bowiem nasz inny znakomity 800-metrowiec Marcin Lewandowski. I nie był to bieg statystów, bowiem w polu pozostali tacy znakomici średniodystansowcy, jak mistrz olimpijski na 1500 m Asbel Kiprop, inny medalista z IO w Londynie Timothy Kitum oraz Francuz Pierre-Ambroise Bose (życiówka poniżej 1.43). “Lewy” biegł pierwsze okrążenie spokojnie, pozwalając rozciągnąć się stawce i wyszaleć pacemakerom. Na 300 metrów do mety dołączył do czołowej grupy, a na ostatniej prostej bez większych problemów zostawił rywali za plecami. Halowy mistrz Europy, zaledwie dwa dni po zdecydowanym zwycięstwie w Hengelo udowodnił, że własna ścieżka szkoleniowa wiodąca z Etiopii, przez Kenię, amerykańskie Flagstaff aż do Zakopanego to dobry sposób na imponujące otwarcie sezonu.
Ostatnim mocnym polskim akordem na stadionie miejskim na ostrawskich dzielnicach, był występ Karola Zalewskiego. Zwycięstwa Kszczota i Lewandowskiego spotkały się z ciepłym przyjęciem, ale wygrana podopiecznego Zbigniewa Ludwichowskiego na nietypowym dystansie 300 metrów uciszyła 15-tysięczną widownię. 32,25 sekundy to najlepszy tegoroczny wynik na świecie. Zalewski po wyjściu z wirażu ewidentnie ukradł show pupilkowi gospodarzy Pavlowi Maslakowi – sprinterowi, który ma w dorobku złoto halowych mistrzostwa świata i Europy. W tym biegu wytrzymałość szybkościowa była też silną bronią drugiego z Polaków. Rafał Omelko wywalczył trzecie miejsce i może pochwalić się pokonaniem w bezpośredniej walce multimedalisty mistrzostw Europy Belga Kevina Borlee.
Nasi pozostali reprezentanci startujący w konkurencjach biegowych zaprezentowali się nieźle, choć bez fajerwerków. Najlepiej z nich wyglądała Joanna Linkiewicz, która, startując z pierwszego toru na 400 m przez płotki, nie tylko walczyła z siłą odśrodkową, ale również z kałużami, tworzącymi się po wewnętrznej stronie bieżni. Nasza reprezentantka wpadła na metę ponad sekundę za zwyciężczynią Czeszką Zuzanną Hejnową, za to przed ubiegłoroczną mistrzynią kontynentu Brytyjką Eilidh Child.
W wolno rozgrywanym biegu na 1500 metrów piąte miejsce zajęła nasza wicemistrzyni świata i Europy z hali Angelika Cichocka, a dziewiąta była Katarzyna Broniatowska. Mateusz Demczyszak, który startował na iście dla siebie sprinterskim dystansie 1000 metrów, zajął 9. lokatę z nowym rekordem życiowym 2.22.
[h6]Bieg na 1500 m. Angelika Cichocka zajęła 4. miejsce. Fot. Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska[/h6]Rywalizacja na 5000 metrów, rozgrywana jako memoriał Emila Zatopka, przypominała trochę zabawę w ściganie na ostatnim kółku i wcześniejszą rozgrzewkę. W stawce, w której kilku zawodników legitymowało się rekordami życiowymi poniżej 13.10, żaden nie zamierzał trzymać tempa pacemakerów. W efekcie na 4000 metrów zawodnicy mieli słaby międzyczas (10:51.98) i wiadomo było, że do rekordu mityngu Stephena Cherono (12:48.81) zbliżą się tylko pod warunkiem zdecydowanego pobicia rekordu świata na 1000 m. Ostatecznie wygrał Etiopczyk Dejen Gebremeskel przed Haylem Ibrahimovem.
Wreszcie 200 metrów i wielkie show Usaina Bolta. Jamajski rekordzista jeszcze długo po swoim biegu przybijał zmarzniętymi dłońmi piątki kibicom i rozdawał autografy. W deszczowych warunkach pobiegł 20.13, ale nie wyglądał, jakby miał w zanadrzu jakąś tajną broń na sezon mistrzostw świata.
[h6]Usain Bolt robi show. Fot. Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska[/h6]Na uwagę organizatorów zasłużyli jednak inni sprinterzy, nagrodzeni za najbardziej wartościowe wyniki Zlatej Tetry 2015. W rywalizacji mężczyzn zwyciężył dopingowy syn marnotrawny Asafa Powell (10.04), a wyśmienite 12.56 na 100 m przez płotki wykręciła Amerykanka Sharika Nevils.
[h6]Kibice na mityngu w Ostrawie. Fot. Aleksandra Szmigiel-Wiśniewska[/h6]Pełne wyniki znajdziesz po kliknięciu w link.