Test: Garmin 910 XT kontra Polar RCX 5 – porównanie
Polar RCX 5 i Garmin 910 XT. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Zestawiamy ze sobą dwa topowe modele bardzo szanowanych i popularnych producentów – Garmina 910 XT i Polara RCX 5. Najnowsze wersje pulsometrów sprawdzają się nie tylko w bieganiu. Mają również funkcje przydatne dla osób uprawiających kilka dyscyplin.
Garmin 910 XT
Pierwszy raz zobaczyłem go na Mistrzostwach Świata na Hawajach, w listopadzie 2011. Panowie z Garmina obiecywali, że 910xt będzie dostępny w sprzedaży jeszcze przed końcem roku. Mylili się. Firma opóźniła wprowadzenie na rynek „multisportowej maszyny treningowej” co rozbudziło apetyty wszystkich czekających na tę nowość. W końcu się udało, mam go w swoich rękach i nie mogę się doczekać pierwszych treningów. Do tej pory używałem innych modeli Garmina 310xt i 405, ale ten ma być wyjątkowy. Ucieszą się zwłaszcza triathloniści, których jest coraz więcej wśród biegaczy. Zaczynamy. Do testów wybieram Las Kabacki na obrzeżach Warszawy.
Zmiana paska robi dobrze
O poranku moje serce dość wolno się rozpędza, na treningach na średnim tętnie, w poprzednich modelach Garmina miałem problemy z dziwnymi wskazaniami HR, co doprowadzało mnie do szału. Zmieniałem paski, polewałem wodą, nie pomagało. Do tego typu treningów zacząłem zatem używać Polara, którego pasek jest inny i jeśli chodzi o pomiar HR polar jest dla mnie wzorcowy. Starsze modele Garmina po prostu tak miały, w nowym 910xt rozwiązano ten problem. Obecnie mam 3 rodzaje pasków od Garmina i muszę podkreślić, że ten od 910xt jest najlepszy. Fajnie, że firma wyciąga wnioski i ulepsza swoje rozwiązania.
Oprócz paska HR, podłączam Footpod, czyli krokomierz. Przydatne rozwiązanie, zwłaszcza jeśli chcemy zrobić trening pod dachem i mieć wszystko w jednym urządzeniu łącznie z pomiarem tempa i prędkości biegu. W lesie będę używał czujnika do pomiaru kadencji biegu i ilości kroków, co przydaje się do pewnych analiz (np. zwróciłem uwagę, że w obuwia bez amortyzacji np. lekkich startówkach, moja kadencja wzrasta).
Garmin 910 XT. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Wyświetlacz
Zaletą 910xt jest duży wyświetlacz. Nawet mając problem ze wzrokiem lub czytając międzyczasy na finiszu. Ustawiamy na cały wyświetlacz jedną daną i włączamy funkcję automatycznego przewijania ekranów. Możemy ustawić autolap, czyli sygnalizację czasu ostatniego odcinka biegu. Ja ustawiłem na 1 km, bo lubię wiedzieć jak mi poszedł ostatni kilometr, zakończenie sygnalizuje nam dźwięk i wibracja. Bardzo cenię patent z wibracją, zwłaszcza gdy słucham muzyki, i dostaję znak, że trzeba „rzucić okiem“ na zegarek.
Jeśli chodzi o trening rowerowy – Garmin 910xt nie ma konkurencji, po prostu masz wszystko czego potrzebujesz. Ustawiasz ekrany dowolnie, masz pełną konfigurację każdego ekranu np. gdy włączysz autoprzewijanie, będą się przewijać bez używania żadnego przycisku, w czasie w jakim sobie zażyczysz. Można też ustawić funkcję autolap lub ścigać się z wirtualnym partnerem, a nawet z poprzednim swoim treningiem. Technologia ANT+ pozwala używać dodatkowych czujników również innych producentów np PowerTap, SRM itp.
Garmin 910 XT, akcesoria. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Po podłączeniu
Software garmin connect online jest bardzo fajny, wszystkie dane z treningów są zebrane razem i przedstawione w bardzo czytelny sposób. Nowością jest pływanie. Gdy wybieram tę aktywność, na ekranie pojawia się pytanie: basen czy open water. Wybieram basen, podaję jego długość i zaczynam trening. Zegarek wydaje się duży, ale bardzo wygodnie leży na ręce. Praktycznie nie przeszkadza podczas pływania. Pierwsze 300 m, wszystko zmierzone i zapisane: czas każdej długości, ilość ruchów na długość, na minutę. Wylicza również efektywność i swolf. Bardzo przydatny bajer do analizy treningów i sprawdzania postępów, co w moim odczuciu, czyni ten zegarek wyjątkowym. Kolejne, miłe zaskoczenie: kilka interwałów robię kraulem, zmieniam styl i zegarek rozpoznaje, że teraz płynę klasykiem. Natomiast – oprogramowanie garmin training center nie rozpoznaje treningów pływackich w ogóle… Wygląda na to, że Garmin, stawia chyba na internet i dostęp do danych online.
Garmin 910 XT, akcesoria. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Rywal – Polar RCX 5
Polar jest jednym z najbardziej znanych producentów urządzeń do pomiaru tętna u sportowców, a najnowszy model zegarka RCX 5 może konkurować z modelami Garmin 910xt, czy 310 xt. Jegogłówną zaletą jest właśnie pomiar HR. Robiłem wiele treningów:biegowych, rowerowych, na basenie i pod względem pomiaru tętna ten model zegarka jest dla mnie produktem referencyjnym. Zawsze pokazuje tętno najdokładniej i bez zakłóceń.
Polar RCX 5. Fot. Krzysztof Dołęgowski
GPS kontra pomiar kroków
Polar RCX 5 można nabyć w 3 zestawach: multisport z czujnikiem GPS, BIKE z GPS oraz czujnikiem kadencji i prędkości oraz typową wersję biegową RUN, która ma sensor na but S3+. To najbardziej dopracowany czujnik na rynku, niestety niedostępny oddzielnie. Firma chce wyprzedać najpierw poprzednią wersję S3. Odkąd pojawiły się moduły GPS, większość zawodników przestała używać czujników na but, a w treningu do biegu płaskiego, dokładność czujnika po skalibrowaniu w tempie, w którym najczęściej biegamy, przebija wszystkie urządzenia GPS.
Polara należy pochwalić za rewelacyjny pomiar HR. Smukły i opływowy design dla mnie ma też duże znaczenie.
Najważniejszą cechą odczytu tempa/prędkości biegu z czujnika S3+ jest jego wrażliwość na zmiany prędkości, jeśli choć odrobinę zwolnimy lub przyspieszymy od razu zegarek nam to pokazuje. Czułość GPSa nie będzie tak dobra, a odczyty gdy wbiegamy do lasu lub pod most mogą być bardzo mylne. Ze względu na szybką aktualizację, jeśli chcesz mieć naprawdę optymalny zegarek do biegania, i nie tylko, polecałbym zakup wersji RUN i dokupienie oddzielnie modułu GPS.
Pasek doskonały
Zaczynamy. Wybieramy dyscyplinę sportu i na wyświetlaczu widzimy, które z czujników mają być aktywne i podłączone i czy można już rozpocząć trening. Wszystko działa bardzo sprawnie.
Czerwony przycisk uruchamia nagrywanie parametrów. Duży, czytelny ekran. Możemy skorzystać z trybu automatycznego przewijania lub przełączać ręcznie przyciskami. W trybie “bieganie” mamy wszystko, co potrzebujemy zmierzyć: Hr, HR średnie, aktualny czas oraz czas treningu, na drugim ekranie: strefę wysiłku, tempo, długość ostatniego odcinka i czas, 3 ekran, którego najczęściej używam podczas treningów to tempo, tempo średnie, średnie HR i HR obecne. Jest jeszcze dystans całkowity, spalone kalorie. Można to sobie ustawić indywidualnie. Ja nie potrzebowałem nic zmieniać. Widać, że projektanci to przemyśleli. Fanów bieżni mechanicznej ucieszy, że pasek HR Polara jest rozpoznawany przez bieżnie oraz urządzenia treningowe w klubach fitness. Trenowałem w hotelach na różnych krańcach świata i wszystkie urządzenia treningowe rozpoznawały pasek Polara. Jeśli chodzi o moduły do pomiaru tętna – ta firma to już legenda.
Analizując tempo i prędkość z GPS, dochodzimy do największej różnicy pomiędzy Polarem a Garminem.
Polar RCX 5. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Kształty
Polar ma czujnik GPS w opasce na rękę. Czy to dobrze czy źle? Na pierwszy „rzut oka“ wydaje się, że lepiej mieć wszystko w zegarku, ale to rozwiązanie ma dużo plusów. Pasek jest bardzo wygodny, nie ześlizguje się z ręki, nie uciska. Wyrzucenie GPSa poza zegarek, czyni go smukłym, lekkim, o zaokrąglonych od spodu brzegach, dzięki czemu przy zgiętej dłoni opartej na kierownicy roweru,zegarek w ogóle nie przeszkadza. W sporcie – to najlepszy kształt zegarka. Poza tym możemy używać go na co dzień. Tymczasem Garmin, ze względu na wielkość i krótki żywot baterii jest raczej tylko na treningi.
Garmin ma najlepszy wbudowany GPS, czytelny wyświetlacz, łatwość przełączania się po między dyscyplinami i przydatne dane do analizy efektywności treningu pływackiego.
Minusem rozwiązania Polara jest fakt, że trzeba pamiętać też o pasku z GPS, który wymaga ładowania. Tu jednak duży plus za „żywotność baterii“ czujnika GPS. Jeśli na treningu zacznie mrugać czerwona lampka, to trzeba go naładować, ale do końca wytrwa, chyba że jest on naprawdę długi. Do 3 godzin da radę, nawet jeśli wskazywał niski poziom baterii już na początku.
Garmin 910 XT (większy) kontra Polar RCX 5. Fot. Krzysztof Dołęgowski
Analiza treningu
Oprogramowanie Polara polarpersonaltrainer.com jest bardzo dopracowanym rozwiązaniem online. Ma dużo ciekawych analiz. Fajna jest opcja training load, która zabezpiecza nas amatorów przed przetrenowaniem. Wielu trenerów uważa, że amatorzy dużo częściej się przetrenowują niż zawodowcy. Do każdego treningu jest tu algorytm, który przelicza obciążenie treningowe i na wykresie odczytujemy, czy dziś jest dobry moment na mocny trening, czy lepiej sobie odpuścić. Fajny bajer to funkcja OwnCal, wyliczająca nam ile kalorii spaliliśmy z tkanki tłuszczowej. Wielkie doświadczenie Polara w pracy nad pomiarami HR procentuje ciekawymi rozwiązaniami np. Fitness test. To miła funkcja dla początkujących. Kładziemy się, z paskiem HR, włączamy test i na podstawie tętna spoczynkowego Polar wylicza nasz poziom wytrenowania. RCX5 może też wyznaczyć strefy treningu. Jeśli mamy małe pojęcie o treningu, Polar będzie bardzo pomocny.
Inne dyscypliny
W treningu rowerowym największym minusem Polar’a jest brak kompatybilności z czujnikami ANT+. Mój system pomiaru mocy SRM, z nim nie współpracuje. W zamian firma produkuje swoje czujniki, którymi można mierzyć kadencję i prędkość. Bardzo lubię używać Polara do sprawdzianów, które robię w pływaniu. Pomiar tętna na całym dystansie jest dla mnie wtedy bardzo ważny. Zakładam triathlonowy suit, wówczas pasek nie ma możliwości zsunąć się z klatki piersiowej i cały przebieg treningu z HR mam zanotowany. Niestety nie mamy tu danych dotyczących, ilości ruchów, stylu pływania itp. rozwiązań, które wprowadził Garmin 910. Natomiast na otwartej wodzie zewnętrzny czujnik GPS w rozwiązaniu Polara jest błogosławieństwem. Wrzucamy go pod czepek i mamy zmierzony dystans i prędkość.
***
Polara należy pochwalić za rewelacyjny pomiar HR. Smukły i opływowy design dla mnie ma też duże znaczenie. Garmin z kolei ma najlepszy wbudowany GPS, czytelny wyświetlacz, łatwość przełączania się po między dyscyplinami i przydatne dane do analizy efektywności treningu pływackiego. Brak automatycznego zatrzymywania stopera, brak pomiaru HR podczas pływania. Jak widać – nadal nie możemy mieć wszystkiego w jednym urządzeniu. Dlatego trzeba się zastanowić co dla nas jest najważniejsze.
Rafał Herman, „Spotkanie na szczycie”, Bieganie, marzec 2012