
[h2]Do znakomitego poziomu polskiej reprezentacji na Mistrzostwach Europy nie dostosowali się maratończycy – występ polskiej drużyny okazał się dużym rozczarowaniem. Najwyższe, 13. miejsce zajął Mariusz Giżyński z czasem 2:16:02.[/h2]
Z maratońskm występem Polaków w mistrzostwach Europy wiązano duże nadzieje. Wszak całkiem niedawno, w 2014, wicemistrzem kontynentu został Yared Shegumo. Dodatkowo polscy biegacze prezentowali dość wysoki, równy poziom, co dawało nadzieje na medal drużynowy (punktowało trzech najlepszych). PZLA wysłało na mistrzostwa aż sześciu zawodników. Bieg Polaków okazał się jednak rozczarowaniem. Najwyższe miejsce zajął Mariusz Giżyński – 13. z czasem 2:16:02. 19. był Henryk Szost – 2:18:09, a 21. Arkadiusz Gardzielewski – 2:18:21. Nie punktował Błażej Brzeziński – 45. miejsce i 2:22:35 oraz Artur Kozłowski – 52. miejsce (siódme od końca) i wynik 2:26:28. Z trasy zszedł obrońca srebrnego medalu, Yared Shegumo.
Bieg rozegrano w trudnych warunkach – temperatura wynosiła ponad 20 stopni, świeciło słońce. Tym niemniej taka pogoda nie jest zaskoczeniem w sierpniu, a rywale potrafili się do niej przygotować. Zwycięzcą biegu został Belg Koen Naert, który wybiegał rekord życiowy – 2:09:51. W pierwszej dziesiątce życiówki poprawiło aż sześciu zawodników, prawdopodobnie była to kwestia przygotowania się do względnie wysokiej temperatury. Boli to, że Polacy wypadli słabo na już słabym tle. Maraton w Europie stoi na bardzo niskim poziomie. Zwycięski Belg zajmuje obecnie, w połowie sezonu, dopiero 101. miejsce na liście światowej. Medal dał czas 2:12:09, będący w zasięgu naszych zawodników i jednocześnie będący dopiero 201. wynikiem na liście światowej. Mówiąc inaczej, aby zdobyć medal mistrzostw Europy, wystarczy być zawodnikiem trzeciej setki na świecie. To sytuacja zupełnie nieporównywalna np. do 800 metrów, gdzie Polacy zajęli trzy miejsca w pierwszej piątce. Tam w rywalizacji startował m.in. aktualny mistrz oraz wicemistrz świata, a aby mieć szansę na medal, trzeba należeć do światowej czołówki (więcej o rywalizacji przeczytaj w artykule “Polskie 800 metrów zdominowało Europę”)
Najbardziej godny pochwały jest Mariusz Giżyński, który zwykle sprawdza się w biegach rozgrywanych w trudnych warunkach. Do reprezentacji dołączył jako teoretycznie najsłabsze ogniwo, a w realnej rywalizacji okazał się najlepszy. Szkoda, że do jego poziomu nie dołączyli koledzy, bo szansa na medal drużynowy, a nawet indywidualny, była realna. Trudno jednak myśleć o wysokich miejscach we współczesnych maratonach w momencie, gdy osiąga się w docelowym starcie wyniki rzędu 2:18-2:26. 2:26 był czasem, który dał zwycięstwo w rywalizacji kobiet.
Słaby występ maratończyków będzie kolejnym gwoździem do trumny tej konkurencji w Polsce. Od wielu lat trudno namówić PZLA do wystawiania reprezentacji maratońskiej na imprezy mistrzowskie. Argument jest zawsze ten sam: maratończycy wypadają słabo. To, niestety przykra tradycja, bo mamy za sobą historię słabych i fatalnych występów w niemal wszystkich imprezach, w których brali udział Polacy. Jedne z nielicznych wyjątków to srebrny medal Yareda Shegumo sprzed 4 lat oraz 9. Miejsce Henryka Szosta w Igrzyskach Olimpijskich w 2012 roku. Poza tym polska reprezentacja maratońska zwykle zawodzi. Wygląda też na to, że obecne pokolenie długodystansowców ma już szczyt możliwości za sobą. Reprezentację stanowili: 37-letni Mariusz Giżyński, 36-letni Henryk Szost, 32-letni Arkadiusz Gardzielewski, 31-letni Błażej Brzeziński, 33-letni Artur Kozłowski oraz 35-letni Yared Shegumo. Kolejne mistrzostwa Europy w maratonie będą rozegrane za cztery lata, Igrzyska Olimpijskie za dwa. Obecne zawody były dla zasłużonego pokolenia lat 80. XX wieku najlepszą okazją do zdobycia indywidualnych bądź drużynowych laurów. Biegacze ci posiadają doświadczenie i nadal spore możliwości fizyczne, szkoda więc, że po raz kolejny coś nie zagrało. Co gorsza, nie widać za bardzo następców, więc kolejne lata męskiego maratonu w Polsce wyglądają obecnie czarno.
Lepiej było w maratonie kobiet. Samotna reprezentantka, Izabela Trzaskalska, zajęła 10. miejsce z czasem 2:33:43. Biegaczka ma 30 lat i prawdopodobnie jeszcze kilka lat startów na wysokim poziomie przed sobą.
W kobiecym biegu drużynowe szanse Polek były bardzo wysokie, ale reprezentacji nie wystawiono, bo… zabrakło kandydatek. Najlepsze w ostatnich latach zawodniczki zostały wyeliminowane z różnych powodów. Iwona Lewandowska-Bernardelli urodziła niedawno dziecko, Karolina Jarzyńska-Nadolska po urodzeniu dziecka nie może wrócić na dawny poziom, a Katarzyna Kowalska wystartowała w Berlinie w biegu na 3000 metrów z przeszkodami (gdzie odpadła w eliminacjach). U kobiet widać jednak kilka młodych biegaczek, które mogą zastąpić starsze koleżanki. Wśród mężczyzn jedynym kandydatem do biegania przynajmniej w okolicy 2:10 jest jedynie 25-letni Szymon Kulka.
Mistrzostwa Europy w Berlinie były dla Polski wspaniałą imprezą, ale w przypadku maratonu pozostaje jedynie smutek i żałoba, a w perspektywie, niestety, prawdopodobnie dalszy spadek poziomu tej konkurencji.
Marcin, z całym szacunkiem. Nie rozumiesz Maratonu. Ten atmrtykuł to tylko potwierdza.
Takie podejście to destrukcja, a nie budowanie czegokolwiek.
Wiesz jaka jest sytuacja, a Ty dodatkowo zniechęcasz młodych, który przez takie gadanie garnie się do sportu coraz mniej!
Jesteśmy 5-tą siłą w Europie i tego nie zaprzeczysz – przed Niemcami, Anglią, Francją, Norwegią etc…
Mariusz, na czym polega to “nierozumienie” maratonu? Uważasz start reprezentacji za udany? Uważasz wyniki w przedziale 2:18-2:26 za dobre? Czy napisałem w którymś miejscu nieprawdę? Polska jako jeden z nielicznych krajów w Europie utrzymuje wyczynową reprezentację biegową, czego nie ma ani w Niemczech, ani w Anglii, ani we Francji. W tamtych reprezentacjach biegają albo wyczynowcy, którzy utrzymują się sami, albo amatorzy, trenujący po pracy. Natomiast wyczynowi wojskowi biegacze w Polsce są utrzymywani z publicznych pieniędzy. Daje to każdemu pracującemu człowiekowi prawo do komentowania startów tejże reprezentacji. Jeśli nie zgadzasz się z tym tekstem – podaj proszę, jakiekolwiek argumenty, napisz własny tekst – łamy są otwarte. Ja uważam ten występ za słaby i podobnie uważa spora część czytelników/kibiców. Odmawiasz tej części prawa głosu?
Panie Mariuszu,
dlaczego destrukcja? Ten artykuł to raczej trzeźwa ocena sytuacji. Sam na swoim fanpage’u napisał Pan: “Jest wielki niedosyt, czuję, że sam mogłem urwać ok minuty przy lepszej taktyce… ” To znaczy, że pomimo faktu iż pobiegł Pan najlepiej z całej reprezentacji (co zostało też podkreślone przez red. Nagórka), wymaga Pan od siebie samego więcej.
A przecież gdyby jeszcze 2 kolegów pobiegło na Pana poziomie, mielibyście drużynowo medal!
W jaki sposób taki artykuł miałby kogokolwiek młodego zniechęcić do sportu? Jeżeli jakiś młodzian, który marzy o sukcesach, zrezygnuje ze sportu, bo przeczytał artykuł o tym, że kilku zawodników pobiegło nie na miarę swoich możliwości i oczekiwań, to raczej marne szanse, żeby przy takiej konstrukcji psychicznej ów młodzian był kandydatem do osiągania wybitnych wyników sportowych, zwłaszcza w tak wymagającej konkurencji, jaką jest maraton.
Jako kibic doceniam Waszą walkę i chęć ukończenia biegu dla drużyny. Ale również jako kibic, znający Wasze możliwości, rekordy życiowe czy pamiętający występy w ostatnich latach, nie ukrywam, że jestem rozczarowany, tym, że w dużej części nie pobiegliście na swoim poziomie. Bo chyba nie powie mi Pan, że 2:26 Artura Kozłowskiego, 2:22 Błażeja Brzezińskiego czy nawet 2:18 dla Arkadiusza Gardzielewskiego i Henryka Szosta to szczyt możliwości, skoro i Pan nie do końca jest zadowolony ze swojego 2:16?
Panie Mario 🙂
Napiszę o tym później u siebie na blogu w podsumowaniu biegu w Berlinie. Zapraszam serdecznie do lektury.
Ja też jestem rozczarowany, że nie mamy medalu, że nie spełniliśmy oczekiwań swoich i Kibiców..
Proszę jednak na spokojnie przeczytać artykuł Marcina np. ostatnie zdania… Wcześniej porównanie Maratonu do 800 m. O młodym pokoleniu – teraz z głowy jestem w stanie wymienić 4 młodych chłopaków, którzy mają dużo większe możliwości biegowe niż ja, a tu taki czarny scenariusz.
Po co pisać o tym, że Belg ma 101 wynik w na Świecie – co ma to do Mistrzostw Europy, gdzie było za ciepło na rekord, a pewnie chłopak jest teraz na 2:08… Czy jest tak słaby, że ma kończyć trenować?
O co chodzi?
Poza tym jest rzuconych wiele błędnych tez. Napisze o tym później.
Pozdrawiam
Panie Mariuszu (moje “Mario” to nie od Mariusz, a od Marian, a szkoda 😉 )
Na Pańskiego bloga na pewno zajrzę, od dłuższego czasu go śledzę i bardzo cieszę się, że tak chętnie dzieli się Pan swoimi doświadczeniami biegowymi! Dla mnie, zupełnego amatora, jest to niezwykle ciekawe, a wykonywane treningi bardzo pobudzają wyobraźnię, za co pięknie dziękuję!
Przechodząc do meritum: przeczytałem ten artykuł kilkukrotnie, bo nawet wśród znajomych rozmawiamy o tym tekście i tym występie i zdania również są podzielone, ale… w zasadzie wszyscy zgadzamy się, że artykuł jest trafny, jeśli chodzi o ocenę występu. Po prostu wierzyliśmy, że będzie lepiej (osobiście przegrałem nawet zakład o litr lodów, tak liczyłem na drużynowy medal, stąd może moje rozgoryczenie 😀 )
OK, żarty na bok. Co do ostatniego zdania – tutaj zgodzę się, że jedno słowo mogłoby zniknąć: “żałoba”, bo może brzmieć trochę za mocno. Ale smutek na pewno jakiś jest, co widać po wypowiedziach Pana czy Henryka Szosta. Nie widzę zatem tam niczego niewłaściwego.
Porównanie do 800 m odbieram jako pokazanie pewnego kontekstu, który pokazuje kibicowi wymagania związane z rywalizacją w tych konkurencjach. Dla przeciętnego kibica 800 m jest o tyle zrozumiałe, że mamy w ostatnich latach zawodników, którzy w tej konkurencji są w ścisłej światowej czołówce i widzimy, jak walczą na arenach Diamentowej Ligi, na MŚ, IO czy ME. W przypadku maratonu zdominowanego przez biegaczy z Afryki, Mistrzostwa Europy są największą szansą dla naszych biegaczy na międzynarodowy sukces. Poza ME w czołówce światowych maratonów naszych reprezentantów oglądamy raczej sporadycznie 🙁 To porównanie moim zdaniem pozwala zrozumieć w jak niesamowitych czasach żyjemy, jeśli chodzi o polskie sukcesy na 800 m. Tak ja to odbieram i dzięki temu jeszcze bardziej jestem w stanie docenić ogromne sukcesy naszych 800-metrowców w ostatnich latach. Nie widzę tutaj żadnej chęci dyskredytowania maratonu.
Co do młodego pokolenia – tak realnie rzecz ujmując, to chyba jednak wielu szans na zawodników na poziomie ok. 2:10 w najbliższych latach nie mamy. Jest Szymon Kulka, może Tomasz Grycko, jeśli zdecyduje się na maraton i nie wiem, kto jeszcze. Andrzej Rogiewicz? Wciąż jednak to nie jest tak silna grupa, jak Brzeziński, Chabowski, Gardzielewski, Giżyński, Kozłowski, Shegumo, Szost…
Co do wyniku Belga w kontekście świata – to po prostu liczby, fakty, które są jakąś konkretną informacją. Każdy może je indywidualnie interpretować. Jasne, wyniki maratońskie osiągane na różnych trasach w różnych warunkach są nieporównywalne.
Wynik Belga mówi jednak coś zupełnie innego – na imprezie docelowej ustanowił rekord kraju, czyli idealnie trafił z formą. A jeśli dajmy na to Belg jest na poziomie 2:08, a przybiega w 2:10, to znaczy, że pobiegł na miarę swoich możliwości. To samo mogę powiedzieć o Panu, skoro wiosną uzyskał Pan 2:15, a teraz 2:16 w gorętszych warunkach, to znaczy, że Pan również pobiegł na miarę swoich możliwości i chwała Panu za to. Ale trudno powiedzieć to samo o Panu Henryku, Panu Arturze, Panu Błażeju czy Panu Yaredzie. (Jestem w stanie uznać jeszcze że Pan Arkadiusz pobiegł mniej więcej na miarę swoich możliwości, znając jego wynik z wiosennego Orlenu).
Panie Mariuszu, jest Pan jedynym zawodnikiem, który w panujących warunkach, pobiegł przyzwoicie. To jednak nic nie zmienia. Również to, że Pan Henryk dołożył Trzaskalskiej 14 minut. Od lat biegacie na podobnym poziomie. Poszczegoleincydenty, np. wyniki Szósta, nic nie zmienią. Ciągle słyszę a to o koksującym zawodnikach z Afryki, a to o wysokich temperaturach,a to zmianach obywatelstwa. To wszystko jest i będzie. Rozumiem jednak, że snucie tych opowieści, nie jes Wasza strategią na bieganie. Marcin ma absolutną rację. Czego się spodziewaliście, że będzie piali z zachwytu? Bez obrazy, nie oczekuje, że będziecie zajmowali miejsca na podium. Liczę na przyzwoite wyniki. Proszę przeanalizować wyniki nie światowe, te europejskie. Kiedy i ilu z Was pobiegło 1/2 poniżej 1:03, ilu pobiegło maraton poniżej 2:10?
Słaby i żenujący artykuł, zamiast docenienia krytyka. Brawo ?
W maratonie na Me nie przyznawano medalu w drużynie.
Przyznawano, a od tych Mistrzostw dodatkowo liczył się do klasyfikacji medalowej całych Zawodów
Niestety, przykra prawda. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że 2:16 to będzie czas najsłabszego z naszych chłopaków.
W pełni zgadzam się z autorem publikacji. Słaby występ naszej męskiej reprezentacji w maratonie. Wykończeni na mecie, wycieńczeni, bieg na 100%, a wyniki …. na poziomie maratonu kobiet.
* Medal drużynowy nie liczył się do klasyfikacji medalowej całych zawodów ME.
Panie Marku,
Medale z drużynówki wchodzą do klasyfikacji medalowej od tego roku.
np.Austriacy dzięki temu mają 2: http://www.european-athletics.org/competitions/european-athletics-championships/2018/medals/country=aut/sport=at/index.html
Nie można pisać, że wyniki na poziomie Kobiet… W czasie walki, jeśli pobiegnie się na początku zbyt szybko, wtedy płaci się na końcu niemiłosiernie.
Gdyby ktoś z mężczyzn pobiegł na poziomie kobiet od początku (tym samym tempem) wtedy się zgodzę.
Wyniki maratończyków może i przeciętne, wpadające w słabe, ale za to poziom samozadowolenia bijący innych na głowę. Zawodnicy ze stadionu prawie płaczą, że nie mogli choćby zapunktować dla reprezentacji Polski łapiąc się poza top8 a nasi długasi – dumni, że ukończyli. Pan Mariusz napisał, że autor nie rozumie maratonu. No cóż, to prawda maraton jest trudną dyscypliną, która wymaga przede wszystkim OPTYMALNEGO i czasochłonnego przygotowania a potem jeszcze dobrego oszacowania tempa. I jak tak patrzę na występy naszych biegaczy na ostatnich mistrzowskich imprezach to mam wrażenia, że to jednak sami zawodnicy nie rozumieją maratonu. Dla potwierdzenia swoich słów:
Zurich 2014 – H. Szost DNF, M. Chabowski DNF, B. Brzeziński 2:25
Rio 2016 – H. Szost DNF, Y. Shegumo 2:31
Berlin 2018 – Y. Shegumo DNF A. Kozłowski 2:26, B. Brzeziński 2:22…
Polskie zawodowe biegi długodystansowe to fikcja. Jedyną grupą zawodników z którą mogą się porównywać nasi “zawodowcy” to biegacze amatorzy, no i kobiety. Od nich wciąż jesteście lepsi. Chociaż, w sumie…Lemawork Ketema który walnął sobie w tych trudnych Berlińskich warunkach nowe PB w wolnej chwili biega też w “Wings for life” z amatorami i nawet jakiś czas temu przegrał z naszym B. Olszewskim.
Panie Krzysztofie,
Nie ma Pan szacunku do innych ludzi.
Poziom maratończyków na mistrzostwach Europy, był naprawdę kiepski, biorąc pod uwagę ich wcześniejsze wyczyny w Polsce i w Europie. Autor artykułu ma 100% rację. Wyglądali tak jakby rzeczywiście nie byli przygotowani, a potrafią biegać znakomicie. Sytuacja ta powtarza się bardzo często, przychodzą mistrzostwa i panowie są jakby “wypompowani”. Nawiązując do Bartka Olszewskiego, to myślę że gość jeszcze pokaże jak się biega w okolicach 2:12, może nawet szybciej, choć Bratek celuje pewnie w ultra, bo jak mi się wydaje, nie ma takiego zapasu szybkości o czym często powtarza, że jakby zaczął od zera trening, to wziąłby się za “szybką piatkę” i dopiero poszedłby w maraton. Tak czy owak, występ Polaków w maratonie uważam za skrajnie słaby i kropka
Wyczynowymi amatorami ja bym się jednak ostrożnie posługiwał w argumentacji.
Żaden z nich nie pobiegł w minionym roku poniżej 2:20.
Nadto między 2:24 a 2:12 to jest przepaść.
Panie Arkadiuszu,
Poziom czołówki był wysoki, proszę prześledzić historyczne wyniki ostatnich choćby 20 lat.
W niedzielę padł rekord Mistrzostw Europy w begu Mężczyzn. Nigdy Polska Reprezentacja drużynowo nie zaprezentowała się lepiej, choć my sami nie jesteśmy z siebie zadowoleni, wręcz przeciwnie. .
Jako reprezentacja Polski zajęliśmy 5-te miejsce z 12 sklasyfikowanych. Tu znajdzie Pan szczegółową tabelę http://www.european-athletics.org/competitions/european-athletics-championships/2018/athletics/event/mens-marathon/phase=atm099100/doc=team.html
Z Bartkiem znamy się kilka lat. Czytam jego publikacje, zdarza, że razem trenujemy. Myślę, że nie zgodziłby się z Pańską i poprzednika opinią.
Pozdrawiam serdecznie!
“Nawiązując do Bartka Olszewskiego, to myślę że gość jeszcze pokaże jak się biega w okolicach 2:12, może nawet szybciej…” hahah poprawił mi Pan Panie Arkadiuszu humor na wieczór ;-))))). Gratulacje zorientowania w realiach biegania, i teraz wiem, czemu taka fascynacja zawodnikami typu B. Olszewski……
Panie Trenerze, chodziło mi o to, że jeszcze Bartka zobaczymy poniżej 2:12, bo wiem, że teraz nie jest w stanie tego zrobić
Panie Arku – nigdy nie będzie…, co wiecej nigdy nie pobiegnie półmaratonu w 1.06. Pan nie wie o czym pisze 😉
Ja tam akurat podziwiam naszych maratończyków, którzy startowali na Mistrzostwach Europy. Wszyscy co biegają profesjonalnie lub amatorsko doskonale wiedzą, że wykonana praca na treningach nie zawsze oddaje na zawodach. Trzeba też przyznać, że bieganie to sztywny i okrutny sport. A autor powyższego tekstu jak i osoby komentujące sami by się chętnie znaleźli na miejscu takiego Artura Kozłowskiego czy Mariusza Gizyńskiego. To im jest dane reprezentować kraj a nie takiemu “Krzyśkowi” czy “Marcinowi”. Poporstu pewnych rzeczy się zazdrości.
Głębiej rzecz ujmując, w myśl starożytnej zasady, że liczy się tylko zwycięzca to była porażka. W obecnych czasach padliśmy ofiarami rozdrobnienia ( medale srebrne, brązowe, punktowane miejsca, stypendia za dojście do finału i.t.p.) a co za tym idzie dziwnego, dla mnie nie pojętego, hurra optymizmu z 5, 6, czy 10 miejsca.
Ale ponieważ znam trochę sport , traktując swoje bieganie jako trening charakteru, doceniam wysiłek chłopaków, którzy napewno dali z siebie tyle ile w tym dniu mogli od siebie wymagać. Jeŝli wewnętrznie są dla siebie zwycięzcami to zapewne Berin, z całym bagażem dobrych i złych przeżyć, stane się świetną lekcją na przyszłość.
A czy czasem dla większości naszych reprezentantów w tych mistrzostwach (żołnierzy) ważniejsze nie są starty właśnie wojskowe?! Przecież taki Heniu, Błażej, Gardziel mają/muszą (według mnie) lepiej wystartować w jakiś Mistrzostwach Wojska i to ich impreza docelowa i zapewne za miesiąc, czy dwa, bo chyba tak mają wystartują w maratonie i akurat im ten start wyjdzie?! A mistrzostwa Europy potraktowali jako trening, który może wyjdzie, lub nie, ale nie musi? Odnosi się wrażenie, ze start z Orzełkiem nic nie znaczy?! Warunki wszyscy mieli równe i jeśli to był ich start docelowy to z pewnością nie powinni tyle stracić, a nawet być w czubie w ostatecznej klasyfikacji!!
MŚ wojskowych były w zeszłym roku.
W tym roku także są – w listopadzie maraton w Libanie. Tutaj dowód: http://www.milsport.one/medias/fdvprfiles.php?d=ZmljaGllcnM=&f=Y2FsZW5kYXJfMjAxOF8yMDE5XzIwMThfMDhfMTgucGRm&s=b4f717830b1fb31d2dcb8ba811ae1b0e
Szaleństwo.
Drodzy Panowie. Wyniki maratonu były marne i zaklinanie rzeczywistości, nic tu nie Pomorze. Kibicuje życzliwie wszystkim naszym maratończykom, ale Panowie, jestem kibicem który uznaje patriotyczną pieśń “nic się nie stało Polacy, nic się nie stało”, za pieśń frajerów. Otóż stało się. Czekam na Wasze start, nie spodziewam się, że podbiegnięcia w 2:05 ale liczę w skrytości ducha na przedział 2:10-2:15. Cztery lata temu, zafundowałem sobie 800km do Zurychu aby oglądać schodzących z trasy ( po za Yaredem ). W Berlinie było gorąco ale wiedzieliście o tym dużo wcześniej. Nie ma sensu dorabiać ideologii. W te klocki jesteście po prostu słabi. Bardzo nad tym boleje. Obrażacie się na komentujących, używacie argumentów, że a to zaadoptowali Kenijczyków, Etiopczyków, a to było gorąco, a to coś tam jeszcze. Panowie, mendzić o temperaturze to mogę ja. Wy reprezentujecie kraj, ktoś Was wysyła, ktoś za to płaci. A jest tyle pięknych zawodów, malarz, tynkarz, kierowca tira.
Myślę że nasze chłopaki nie są źli, w tych warunkach po prostu na to ich było stać, życiówki robili przy 5-10°C. Złota era polskiego maratonu już się kończy a następców nie ma. Henryk Szost już swojego rekordu nie pobije. Może trzeba było jechać w wysokie góry szykować formę jak inni a nie w Jakuszycach. Szkoda że maratonu o 7 nie puścili ale to by pewnie ich miejsc nie zmieniło. Pozdrawiam
To są zawodowcy. Jeśli by poważnie potraktowali te zawody to by się odpowiednio do warunków przygotowali (warunki takie jak w Polsce). Inni jakoś potrafili pobiec znacznie bliżej swoich możliwości pomimo pogody, a część nawet pobiło życiówki. Nasi stracili spoooro!
Cały czas twierdzę, że dla przynajmniej połowy tych zawodników (“żołnierzy”) to nie był najważniejszy start w roku, oni mają swój start za parę miesięcy jak już to zostało wcześniej napisane (swoją drogą żaden poważny zawodowiec nie biegnie w tak krótkim odstępie czasu mocnych maratonów, więc ten musieli inaczej potraktować – zrozumiałe, szkoda tylko, że ten z teoretycznie ważniejszy olali). Zobaczymy jak im pójdzie na swoich mistrzostwach w listopadzie – pewnie błysną jak zawsze, w końcu dzięki takim startą mają spokojne warunki do trenowania bez martwienia się o pracę, bo wiele w wojsku jako biegacze nie robią!
Jeszcze parę zdań o pogodzie. Trudno usprawiedliwiać brak adaptacji do upałów całej prawie drużyny, ale może rzeczywiście poza Yaredem, cała ekipa to typowe “dzieci północy”. Statystyk nie buduje się na próbie sześciu osób i mogło się zdarzyć, że 83% naszych nie jest w stanie się zaadoptować, choć w społeczeństwie wygląda to pewnie inaczej (to nie jest usprawiedliwienie, a jedynie dopuszczenie myślenia, że być może nie da się tego elementu u tych zawodników wypracować do odpowiedniego poziomu). W każdym razie Henryk już w swoich wypowiedziach wcześniej podkreślał, że zawsze źle znosi upały, co należy rozumieć jako trudność z adaptacją (bo przecież po tylu latach profesjonalnego biegania może o tym wiedzieć). Pozostaje liczyć jedynie na to, że w trakcie ME przyjdzie załamanie pogody i temperatura spadnie poniżej 20 stopni, co się czasem zdarza, ale chyba zbyt rzadko.
Być może jest to wskazanie dla PZLA, że póki nie przetestujemy, że zawodnik dobrze adaptuje się do upału, musimy liczyć się z porażką i czekać na odpowiednią pogodę lub drużyny nie wysyłać poza Yaredem (który tym razem nie dopisał, ale pewnie z innego powodu).
Ja w trakcie upałów czuję się fatalnie. Cieszę się jako turysta nad morzem, czy jeziorem, ale odżywam dopiero późnym wieczorem.