Pomiar mocy w triathlonie. O czym nam mówią testy?
Pomiar mocy to narzędzie, które staje się coraz bardziej popularne. Jeszcze kilka lat temu wysoka cena była zaporą i z watomierza korzystało niewielu profesjonalistów. Dzisiaj pomiar mocy jest dostępny dla zwykłego Kowalskiego. W związku z tym pojawia się cała masa artykułów o pozornie skomplikowanej teorii dotyczącej treningu z pomiarem mocy. A teoria ta wcale skomplikowana być nie musi.
Większość polskich artykułów jest kopią angielskich tekstów, które można znaleźć w Internecie. Z kolei te artykuły skrótowo opisują skądinąd znakomitą książkę „Training and Racing with Power Meter” autorstwa Allana i Cogana. Pomimo że książka jest doskonała, to skrótowe informacje na temat jak należy trenować już od tej doskonałości odbiegają i dość często obarczone są dość dużo masą skrótów myślowych. Praktycznie każdy artykuł zaczyna się od magicznego FTP. FTP to po angielsku functional threshold power, czyli funkcyjna moc progowa. FTP możemy także wyznaczyć dla biegania i pływania. W przypadku biegania i roweru jest to godzinny maksymalny wysiłek, a dla pływania ten wysiłek wynosi 30 minut.
Jednakże FTP nie jest magiczną wartością, które daje odpowiedzi na wszystkie pytania. FTP zawodnika to punkt odniesienia, który pokazuje w jakim miejscu z treningiem aktualnie się znajduje. Z tej perspektywy test mógłby trwać 15,5 minuty albo 30 sekund i w przypadku niektórych sportów FTP jest zupełnie bezwartościowym współczynnikiem. Np. w przypadku Usiana Bolta nikogo nie interesuje, jak szybko będzie biegał przez godzinę.
Wśród amatorów dla kolarstwa rzadko kiedy wykonujemy godzinny test, zazwyczaj zajmuje on do 30 minut. Jest to spowodowane trudnością w dobrym rozłożeniu tempa, czucia własnego ciała itp. Najlepiej estymować test do „łatwiejszych wartości”. Np. w przypadku Allana i Cogana do 20 minut, Carmicheala (rzekomo trenera Lance Armstronga) 2×8 minut, czy w przypadku popularnego w triathlonie Joe Friela do 30 minut. W przypadku pływania, wyczynowi sportowcy dość często wykonują test 30-minutowy, ale wymaga to umiejętności i zrobienia go przynajmniej kilka razy. Moi zawodnicy pływają, w zależności od poziomu, test na 2 kilometry lub półtora kilometra. Dla biegania test zbliżony do godzinnego wysiłku, również w zależności od poziomu, to 10 kilometrów lub 15 kilometrów z maksymalną intensywnością.
Mając już za sobą teorię, należy zadać sobie pytanie co z takich testów wynika. Po pierwsze testy nie są równoważne. W teorii z testu na basenie na dystansie 400 i 200 metrów możemy wyliczyć tempo na dystans 1500m. Praktyka okazuje się być zupełnie inna. W bieganiu rzadko kiedy pokonujemy maraton dokładnie tyle, ile według przeróżnych kalkulatorów powinniśmy biegać z czasu na 10 km. W przypadku treningu kolarskiego, często posługujemy się jednym z testów, by strefy intensywności wyznaczać według wzorów innego testu.
Takie porównania mogą wskazać kierunek, w którym powinien podążać trening. Bardzo ciekawym wykresem, używanym najczęściej w treningu kolarskim, ale dostępnej dla każdej dyscypliny triathlonu jest tzw. „Power Curve”. Na wykresie znajdują się maksymalne wartości uzyskiwane w jednostkach czasu (np. 1000 w w jednej sekundzie, 800 w na 5 sekundach, czy 350 w na 5 minutach). Na wykresie można znaleźć słabe punkty – czy np. jest to brak mocy eksplozywnej (maksymalna moc z 1-5 sekund), czy np. w trakcie trwania wysiłku moc drastycznie zaczyna spadać po 1,5 h. Z tego także można wyczytać, na którym teście zawodnik poradzi sobie lepiej – 2×8 minut (Carmicheal), czy 5 minut i 20minut (FTP wg Allana i Cogana).
Jedna z teorii fizjologii mówi o tym, że 12 minut to czas trwania wysiłku w którym w organizmie zaczynają zachodzić procesy tlenowe (to lekkie uproszczenie). Oznacza to że test 2×8 minut jest wykonywany podczas innych przemian energetycznych, niż test 20 minutowy, o godzinnym nie wspominając. Oczywiście, to nie oznacza że któryś jest gorszy lub lepszy – jeśli ktoś z sukcesami trenuje wg danej filozofii treningowej, to niczego bym nie zmieniał, natomiast nie powinniśmy mieszać teorii.
W testach najważniejsze jest przede wszystkim powtarzanie ich w podobnych warunkach. Dzięki testom można zmierzyć skuteczność treningu, co poza samą wiedzą jest bardzo ważnym elementem motywacyjnym. W dobie Instagrama i Facebooka, łatwo zatracić się w przekonaniu, że „jestem słaby”. Dzięki testom czarno na białym widać, że np. w październiku podczas 5 minut uzyskiwaliśmy tyle samo watów, ile aktualnie teraz na 20 minutach. Jaki test wybierzemy jest sprawą wtórną, bo może to być najszybsze przepłynięcie 400 m lub uzyskanie najlepszej średniej z 15 powtórzeń na 100 m, albo najszybsze wjechanie na okoliczną premię górską z jak najmniejszym tętnem. Najważniejsze żeby widzieć postęp w kierunku, w którym chcemy podążać.