Czytelnia > Ludzie > Historie biegaczy
Ostatni biały mistrz olimpijski
Nie od dziś wiadomo, że biegi niemal na każdym dystansie są zdominowane przez czarnoskórych zawodników. Dotyczy to także zmagań na igrzyskach olimpijskich. Jak przedstawiają się tabele nazwisk mistrzów olimpijskich i jak daleko musimy szukać, aby znaleźć Europejczyka na najwyższym stopniu podium?
Nie trzeba już nikomu tłumaczyć, skąd bierze się dominacja Afrykańczyków na lekkoatletycznej arenie zmagań. Korzystne cechy fizjologii i fizjonomii, doskonała infrastruktura treningowa, ciężka praca i możliwość selekcji spośród wielu utalentowanych biegaczy – to wszystko wpływa na obecny kształt tabel biegowych wyników. Poniżej przedstawiamy sylwetki białych zawodników, którzy w historii igrzysk olimpijskich wysforowali się na pierwsze miejsca w wybranych konkurencjach.
Bieg na 5 000 m
Ostatni raz, gdy na najwyższym stopniu podium igrzysk w tej konkurencji stanął białoskóry zawodnik, był w 1992 roku. Dieter Baumann zwyciężył w Barcelonie między innymi z Kenijczykiem Paulem Ezekielem Bitokiem oraz Etiopczykiem Fitą Bayisą.
Dieter Baumann podczas Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, 1992 rok. Fot. Getty Images
Baumann kilka dni temu skończył 50 lat; zdobywając złoty medal olimpijski był 27-latkiem. Mistrzostwo olimpijskie z Barcelony nie było jego pierwszym poważnym osiągnięciem. Cztery lata wcześniej zdobył srebrny medal na igrzyskach olimpijskich w Seulu, również na dystansie 5 000 metrów. Był także halowym mistrzem Europy w biegu na 3 000 m. Ustanowił rekordy Niemiec na dystansach 3, 5 i 10 kilometrów, które są aktualne do dziś. Jego rekord życiowy na 5 000 m – 12:54:70 – to drugi wynik w historii europejskiej lekkiej atletyki.
Bieg na 10 000m
Tutaj przychodzi nam wejrzeć jeszcze głębiej w historię IO. Od ponad dwudziestu lat nie zdarzyło się, aby biały biegacz przekroczył linię mety jako pierwszy. Jak do tej pory ostatnim białym złotym medalistą na 10 000 metrów jest Alberto Cova. W 1984 roku w Los Angeles zdołał wyprzedzić Mike’a McLeoda (też zresztą białoskórego) i Michaela Musyoki z Kenii. Zanim pojechał po olimpijskie złoto, był już mistrzem Europy i mistrzem świata na tym dystansie. Czternaście razy ustanawiał rekordy Włoch w biegach na 3-, 5- i 10 tysięcy metrów oraz w biegach przełajowych.
Alberto Cova podczas Mistrzostw Świata w Helsinkach w 1983 r. (złoto na 10 000 m). Fot. Getty Images
Wyniki sprzed lat a Polska
Smutną ciekawostką może być fakt, iż wyniki ostatnich białoskórych mistrzów olimpijskich, choć tak odległe w czasie, są nadal wyraźnie lepsze niż obecne wyniki Polaków. Dieter Baumann w 1992 roku pobiegł 5 km w czasie 13:12:52. Rekord Polski na tym dystansie wynosi 13:17:69 – nie jest więc tak odległy, ale jeśli wziąć pod uwagę, że Bronisław Malinowski ustanowił go w 1976 roku… Zwycięski czas Alberto Covy na 10 000 m z 1984 roku to 27:47:54. Rekord Polski – 27:53:61 z 1978 roku (Jerzy Kowol, ME Praga).
Maraton
Co ciekawe ostatnia zwycięska „blada twarz” pojawia się w tabelach wyników stosunkowo niedawno. Mistrzem olimpijskim z 2004 roku z Aten jest Włoch, Stefano Baldini – wówczas również mistrz świata na dystansie 42,195 m.
Stefano Baldini po zdobyciu złotego medalu na dystansie maratonu – IO, Ateny, 2004 r. Fot. Getty Images
W latach 1972-1988 też zwyciężali Europejczycy. Byli to kolejno: Amerykanin Frank Shorter, Niemiec Waldemar Cierpinski, Carlos Lopes z Portugalii i Gelindo Bordin z Włoch.
Czy to znaczy, że potęga czarnoskórych zawodników topnieje w wysiłkach tak długich, jakim jest maraton? Oczywiście tak nie jest. Dysproporcja pomiędzy tabelami wyników na 5 i 10 kilometrów, zdominowanymi przez Afrykańczyków, w porównaniu z wynikami z maratonu jest łatwo wytłumaczalna. Otóż, w przeciwieństwie do biegów nieco krótszych, maraton na igrzyskach olimpijskich nigdy nie jest tak mocno obsadzony jak światowe maratony komercyjne. Z tego powodu prestiż tej konkurencji jest zwyczajnie niższy. Warto też zauważyć, że maratony na igrzyskach są niemal zawsze wyraźnie wolniejsze niż wspomniane wyżej krótsze biegi. Nikt nie biegnie na IO po rekord świata, a to właśnie rekordy i bardzo szybkie bieganie są sowicie wynagradzane przez sponsorów. Zwycięstwo w maratonie olimpijskim to „tylko” chwała i splendor do końca życia. Przykładowo maraton na IO w Londynie zakończył się zwycięskim wynikiem 2:08:01. Taki wynik w zeszłorocznym maratonie berlińskim dałby dopiero siódme miejsce.
Biegi krótsze niż 5 000 metrów celowo zostały pominięte zestawieniu. Wydaje się, że w wysiłkach krótko- i średniodystansowych rasa i wynikające z niej parametry fizjologiczne nie grają roli.
Kiedy – i czy w ogóle – znów zobaczymy Europejczyka ze złotym medalem?
Podczas ostatnich igrzysk olimpijskich było do tego bardzo blisko. W biegu na 10 000 metrów Mo Farah przekroczył linię mety o niespełna pół sekundy szybciej od swojego kolegi, Galena Ruppa. Gdyby zamienili się miejscami na podium, byłaby to pierwsza taka sytuacja od 1984 roku. Obaj zawodnicy trenują pod okiem tego samego trenera – Alberto Salazara – i „tną się” na setne sekundy. Wydaje się, że Galen słusznie może być upatrywany jako potencjalny mistrz olimpijski w Rio de Janeiro.