Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Nike Zoom Fly – test
Lubię buty z charakterystyczną fajką i miałem ich już ładnych kilka par. Sytuacja zmieniła się, gdy zobaczyłem model Zoom Fly, które rozmiarami podeszwy budziły spore obawy.
Nike Zoom Fly pochodzą z najnowszej linii butów amerykańskiego producenta. Cała seria miała służyć do bardzo szybkiego biegania, ale patrząc na nie, można odnieść wrażenie, że ich przeznaczenie jest zupełnie inne. Grubość podeszwy robi olbrzymie wrażenie. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że to model o startowym czy treningowo-startowym charakterze można pomyśleć, że jego twórcy wymyślili go na solidnej imprezie. To kuriozum. Chciałem jednak bardzo przetestować te dziwaczne buty.
Cholewka
Cholewka – zupełnie zwyczajna. Cienka, składająca się z dwóch warstw, dobrze dopasowująca się do stopy. Przyzwoita pod względem przewiewności, ale jak na model, który ma być zadziornym sportowcem, to jednak przewiewność można nieco poprawić. Materiał pewnie dzięki temu wytrzyma dłużej, jest on zbliżony do tego użytego np. w Pegasusach, ale modele startowe chętniej przepuszczają wiatr.
But jest naprawdę solidnie dopasowany, miejsca na palce jest raczej mało, tutaj jest jak w typowej startówce. Stopa jest zwarta, solidnie trzymana i czuć od razu, że to tylko pozorna treningówka. Buty są małe, trzeba o tym pamiętać dokonując zakupu. Zoom Fly mam w tym samym rozmiarze, co wszystkie inne buty Nike i są one na granicy używalności. W innych modelach mam luz z przodu, w tym palce niemal dochodzą do końca buta.
Podeszwa
Jest ona niezwykła. Sztywna do granic możliwości, najsztywniejsza z jaką miałem styczność w butach biegowych, a to za sprawą płytki nylonowo-karbonowej. Do tego bardzo wysoki profil, do których przyzwyczaiła nas marka Hoka. Mając niezbyt pozytywne doświadczenie z Hokami, które chyba były inspiracją, byłem pewien obaw, czy dam radę biegać w tych butach. Hoki były dla mnie zbyt dziwne, wysoki profil i sztywność sprawiały, że biegało się w nich w sposób zupełnie nienaturalny i po prostu pojawiał się czasem ból w stawach (chyba pierwsze buty które coś takiego powodowały). Mając to z tyłu głowy, zrobiłem pierwsze kroki w Zoom Fly i pomyślałem, że jest powtórka z rozrywki. Dziwaczne uczucie powróciło, jakiś dziwnie nienaturalny ruch, szczególnie odczuwalne na schodach. Dziwne uczucie zaczęło zanikać, gdy zacząłem biec. Tu jest właśnie dla mnie różnica w stosunku do Hoki. w których inność było czuć cały czas.
Amortyzacji jest pod dostatkiem, naprawdę biegacz jest rozpieszczany. But nie jest jednak miękki, jest komfortowy ale stopa nie wpada w gąbkowe czeluści, gdzie wytracana jest cała energia. Bieg jest bardzo sprężysty, ale buty nie dają takich doznań jak klasyczne startówki. W zwykłych butach z małą ilością amortyzacji i dopasowaną cholewką czuć, że wyrywają do przodu. W butach Nike doznanie jest zgoła inne, nie miałem wrażenia, że biegnę szybko, że przyśpieszam. Wręcz przeciwnie, biegnę i wydaje mi się, że tempo jest niskie, a ja już mam zadyszkę. W rzeczywistości biegnę tempem 4 min/km, czyli jak na mnie szybko, ale w mniejszym stopniu czuję nogi, a w większym mocniej pracujące serce i układ oddechowy. Uczucie jakby buty nieco oszczędzały mięśnie kończyn, a wymuszały silniejszą pracę właśnie serca.
Zoom Fly znakomicie nadają się do utrzymywania naprawdę wysokiego tempa przez długi czas, nie męczą tak mocno nie tylko mięśni ale i stóp. Dzięki potężnej ilości pianki jest bardzo wygodnie, ale prędkość utrzymywana jest samoistnie. Natomiast jeśli chcę pobiec jeszcze szybszy tempem, na granicy moich możliwości np. na 5 km, to klasyczne buty wydają się w tym przypadku bardziej dynamiczne. Tam mocne depnięcie jest bardziej odczuwalne.
Nike to buty znakomite na biegi w sumie nawet od 10 km, a z całą pewnością na półmaraton czy maraton dla osób na każdym poziomie. Może najszybsi biegający po 2:40 wybiorą klasyczne startówki, ale dla wszystkich innych osób ten buty będzie idealny. Amortyzacja sprawia, że nawet osoby biegające maraton w 4 godziny, bez problemu mogą ich używać.
Podsumowanie
Nie spodziewałem się, że te buty tak przypadną mi do gustu. Dziwaczna budowa o dziwo znakomicie sprawdza się w czasie szybkiego biegania. Buty można zakładać zarówno na długie wybieganie, trening tempowy czy na starty w zawodach od 10 km w górę i to w zasadzie niezależnie od czasu na jaki biegniemy. To nie startówki tylko dla doświadczonych, to startówki dla każdego.