
[h2]Kenijka Joyciline Jepkosgei w ciągu kilku miesięcy z nieznanej zawodniczki stała się sześciokrotną rekordzistką świata w biegach ulicznych. W październiku w Walencji po raz kolejny została najszybszą półmaratonką w historii, osiągając czas 1:04:51. Czy można wierzyć tym wynikom?[/h2]
O Kenijce zrobiło się głośno 1 kwietnia tego roku, kiedy agencje podały, że nieznana wcześniej biegaczka w czasie jednego startu w Pradze pobiła cztery rekordy świata: na 10, 15 i 20 kilometrów oraz w półmaratonie (1:04:52). Brzmiało to jak wiadomość na prima aprilis, ale okazało się prawdą. Jepkosgei na trasie półmaratonu uzyskała fenomenalne 30 minut i 4 sekundy na 10 kilometrów. Nie dość, że pobiegła dychę szybciej niż jakakolwiek kobieta w historii, to niewiele zwalniając przebiegła kolejną i jeszcze kawałek, jako pierwsza kobieta w historii łamiąc barierę 65 minut w półmaratonie. Świat sportowy patrzył na to z pewnym powątpiewaniem, mając w pamięci afery dopingowe w Kenii, w tym świeżą wpadkę Jemimy Sumgong, ubiegłorocznej złotej medalistki olimpijskiej w maratonie.
Jepkosgei nie zwalnia jednak tempa. 9 września, ponownie w Pradze, pobiła rekord świata w biegu na 10 kilometrów na ulicy, uzyskując wynik 29 minut i 43 sekund. Zgodnie z tradycją po drodze 5 kilometrów przebiegła także szybciej niż aktualny rekord, w 14 minut i 33 sekundy. I wreszcie świeży start – 22 października w hiszpańskiej Walenji. Kenijka własny półmaratoński rekord poprawia o sekundę, uzyskując czas 1:04:51. W tym roku ma na koncie sześć oficjalnych rekordów. Midzyczas na 5 km w biegu na dychę nie mógł być uznany ze względu na spadkowy charakter trasy w tym miejscu.
W świetle afer dopingowych w ostatnich latach zasadne wydaje się pytanie – czy to jest w ogóle możliwe bez nielegalnego wspomagania? Sam fakt bicia rekordu nie jest w lekkiej atletyce czymś szczególnym, ale w tym przypadku okoliczności są nieco dziwne. 24-letnia biegaczka pojawiła się praktycznie znikąd, nie mając na koncie żadnych znaczących wyników. W 2015 w Kenii przebiegła półmaraton w czasie 1 godziny 14 minut i 6 sekund – w Polsce jest co najmniej kilka szybszych biegaczek. Rok później wykonała pierwszy duży skok – poprawiając półmaratoński rekord na 1:09:07. To szybko, ale nadal daleko od światowej czołówki. W tegorocznym sezonie urwała z tego czasu ponad 4 minuty, zostając najszybszą półmaratonką w historii. No i ten międzyczas – po drodze rekord świata na uliczną dychę, co jest kompletnie niespotykane.
Główny problem z Jepkosgei polega na tym, że nieznana zawodniczka nie podlega żadnym badaniom antydopingowym. Do tego sezonu nigdy nie była badana w okresie przygotowawczym. Ktoś, kto pojawia się znikąd i biega szybciej niż utytułowane zawodniczki, pracujące na wyniki latami, musi budzić podejrzenia. Nasuwają się skojarzenia z przypadkami takimi jak choćby Gemze Bulut. W 2012 Turczynka pojawia się znikąd jak torpeda i zostaje wicemistrzynią olimpijską oraz wicemistrzynią Europy w biegu na 1500 metrów. Nie wygrywa tylko dlatego, że jeszcze szybsza jest jej rodaczka Asli Cakir. Mija kilka lat i okazuje się, że obie Turczynki były nakoksowane po uszy. Wyniki zostają unieważnione, medale zabrane, ale polowanie na nie trwa kilka lat.

Jest możliwe, że Joyciline Jepkosgei to ukryty talent, który nagle eksplodował. Być może jest zupełnie niewinna i popełniam grzech nadgorliwości, patrząc na jej wyniki nieco sceptycznie. Nie można jednak zapominać, że ostatnie lata to w profesjonalnych biegach wysyp afer dopingowych. Przodowała w nich m.in. Kenia, notując kilkadziesiąt wpadek. Biegaczki zapewniające o swojej niewinności były łapane jedna za drugą. Kolejne lata pokażą, jak potoczy się kariera Kenijki, na razie po prostu z niedowierzaniem można przyglądać się, co wyczynia ta zawodniczka. Czy będzie jednorazowym fenomenem czy na naszych oczach tworzy się biegowa historia?
[yop_poll id=”97″]
Marcin, do momentu, kiedy w pięknym stylu połamałem 50 min/10k, też nie byłem nikomu znany.
Generalnie uważam, że wygrywanie z naszą czołówką, tak w konkurencji Pań jak i Panów, jest po prostu nie grzeczne.
Żeby bezkarnie wygrywać, trzeba się najpierw zaanonsować i przedstawić ; ) Ale serio, to takie wstawki są dla mniej zorientowanych czytelników, żeby mogli do czegoś odnieść dany poziom, mieć wyobrażenie, o jakich wynikach mówimy. Takie obrazkowe porównanie.
Chcę tylko zwrócić uwagę na pewne zjawisko. Miałem nie raz okazję rozmawiać z naszymi zawodnikami z czołówki. Sugerowanie, że jakiś wynik lub nawet wszystkie, te najbardziej wartościowe to skutek nie czystej gry jest powszechne. Co więcej, po Kenijczykach, Etiopczykach ostatnio oberwało się Amerykanom, szczególnie tym którzy mają kontakt z Salazarem. Możemy wypisywać rożne opinie ale póki co jest to tylko zwykła gadanina. Podobnie, jak narzekanie na przyjezdnych zza wschodniej granicy. Co więcej, ostatnio pojawiły się Panie z wyraźnymi cechami męskimi które to wkurzają mnie jeszcze bardziej niż pozostali. Cóż mogę jednak zrobić. Chcę aby wygrywali nasi ale zwykle w konfrontacji na wysokim poziomie, raczej się to nie udaje. W sporcie świat zbliża się do ściany. Nie jest wykluczone, że dla utrzymania widowiskowości sportu, ktoś kiedyś machnie na to ręką i temat nie będzie czy ktoś bierze czy nie lecz co on bierze że tak fajne uzyskuje rezultaty. Muszę jeszcze zwrócić uwagę na to, że jestem normalnym kibice i smętne nucenie,…nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało, słabo mnie kręci.
Częściowo masz rację, ale tylko częściowo. Trzeba odróżnić gadaninę sfrustrowanych sportowców, nie mających pojęcia o świecie, od gadaniny fachowców. Np doping w krajach byłego ZSRR to sprawa oczywista i znana każdemu. Spójrz na aferę w Rosji – ona pokazała, że tam w ostatnich 50 latach praktycznie nie było czystych sportowców. I to wie każdy poważny działacz sportowy czy dziennikarz. Na Ukrainie czy Białorusi jest tak samo.
Tutaj opisuję akurat konkretną sprawę, która w pewien sposób odbiega od normy. Bo nawet fenomenalni Kenijczycy rzadko biegają tak, że znienacka biją rekordy świata. Raczej pojawiają się wcześniej, w mistrzostwach juniorowskich, można śledzić ich rozwój. Jepkosgei jest trochę innym przypadkiem i to rodzi pytania, które ja zadaję. Ale mam przy tym świadomość, że 95% Kenijczyków biega na czysto, bo nawet ich nie stać na doping i podawanie go byłoby nieopłacalne. Salazar i jego grupa tez prawdopodobnie biegają na czysto, tzn nie biorą twardego koksu.
A jeszcze inna sprawą jest fakt, że większość naszych biegaczy jest beznadziejnie słaba i ja tego nie neguję. Nawet gdyby wyłapano dzisiaj wszystkich koksiarzy świata, to w biegach długich Polska i tak nie odegrałaby żadnej roli. Ale to temat na inny tekst ; )