Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
Skąd się bierze opona, czyli rozmyślania post FAcTum… [FELIETON]
Fot. Istockphoto.com
Pewnie nie tylko ja się zastanawiam nad tym jak to jest, że tyle trenuję, mało jem i nie chudnę.. A nawet wręcz przeciwnie, jak celnie zauważyła nasza droga (przynajmniej do wtedy!) Przyjaciółka, która niedawno wpadła do nas na grilla…
Z tego zastanawiania przeszedłem też do głębszej analizy, biorąc na tapetę ostatnie sobotnie wyjeżdżenie. Długie weekendowe treningi najwięcej wnoszą do naszej kwestii redukcji tkanki – wtedy redukujemy się najbardziej. Spójrzmy jednak na szczegóły takiego ciężkiego dnia od – nomen omen – kuchni.
W planie na dziś ponad trzy godziny na rowerze, więc trzeba się dobrze przygotować: zjeść odpowiednie śniadanie. Miska pożywnej owsianki z bananem, migdałami, nasionami chia, podlana odrobiną migdałowego mleka – to będzie w sam raz. Do tego duże latte (drugie, bo pierwsze poszło w trakcie robienia śniadania). Raz raz i na rower – jeszcze tylko dokończyć płatki po dziecku, bo przecież szkoda wyrzucić… Jest energia, jest trening!
Po objechaniu bliższej i dalszej okolicy – w sumie 110 kilometrów – odbieramy od niani wygłodzone dziecko, któremu już dawno obiecywaliśmy w sobotę pizzę. A przecież i nam się należy po takim treningu. Przed wyjściem do pizzerii przyjmujemy obowiązkowy napój regeneracyjny, pilnując aby zmieścić się w 30-minutowym „okienku węglowodanowym”. A co – trzeba natychmiast powstrzymać kataboliczny rozpad włókien mięśniowych spowodowany długim wysiłkiem!
Już w pizzerii decydujemy się na to, aby pizzę poprzedzić małą sałatką z rukoli z kulkami mozzarelli (białko na regenerację po takim wysiłku jest niezbędne!). Podobnie niezbędne, jak fondant czekoladowy na deser… Nie dość, że nowość, to jeszcze w promocji! Po pizzy Młody zażyczył sobie pójść na lody. Dziecku nie odmówię, a jedno Magnum to i kolarzowi się należy…
Wracamy do domu. Minęła dobra godzina od lunchu, żołądek się przypomina… Ale wiadomo jak jest – dieta! No to jedynie jabłuszko… Nawet dzieci wiedzą, że owoce trzeba jeść!
Zbliża się wieczór, pora na podwieczorek. Był ciężki trening, trzeba się odpowiednio regenerować – jedna mała bułka z mascarpone i pomidorem powinna pomóc i pozwolić jakoś dotrwać do kolacji.
No i wreszcie kolacja. Dziecko śpi, można otworzyć winko i wziąć się za przygotowywanie punktu kulminacyjnego w dzisiejszym rozkładzie procesu regeneracji: zapiekanka makaronowa z łososiem i szparagami w sosie serowym philadelfia.. Sezon jest, no to co, jeśli nie szparagi!
Po drodze do winka, dla pobudzenia apetytu – garstka nerkowców. Jakże to poprawia smak wina! A dodatkowo wiemy przecież, że to same najlepsze tłuszcze. Tak ważne po takim wyjeżdżeniu!
A teraz koniec sielanki. Kalkulator w dłoń i jedziemy po kolei:
Latte – 300 ml – 110 kcal x 2 = 220 kcal
Owsianka – 100 g – 375 kcal x 1,2 (po dziecku) = 450 kcal
Banan – średni 120 g – 120 kcal
Migdały – 20 g – 114 kcal
Chia – 1 łyżka 12 g – 60 kcal
Syrop klonowy – 2 łyżeczki + 1 po dziecku – 156 kcal
Mleko migdałowe – 200 ml – 100 kcal
Rower:
Batony – co godzinę jeden 60 g – 3 x 198 kcal – 594 kcal
Energy drink – trzy bidony, w każdym 50 g/180 cal – 540 kcal
Jagodzianka (małe co-nieco) – 316 kcal
Recovery Formula – 50 g – 184 kcal
Mleko migdałowe do tego – 250 ml – 125 kcal
Sałatka z mozzarellą (mała!) – 60 g ser + balsamico – 171 kcal
Pizza margarita – średnia! 400 g x1,25 dziecko nie dojadło – 1250 kcal
Fondant – 350 kcal za 100 g
Magnum – 256 kcal
Jabłko – 2 x 200 g – 200 kcal
Bułka żytnia – 100 g – 340 kcal
Mascarpone Galbani – 50 g (cienko smarowane) – 204 kcal
Pomidor – 200 g – 36 kcal
Nerkowce – 35 g – 194 kcal
Makaron – 100 g – 340 kcal
Łosoś – 100 g – 200 kcal
Philadelfia (Light!) – 65 g – 85 kcal
Parmezan – 30 g – 125 kcal
Śmietana sojowa(!) – 50 g – 90 kcal
Pół butli wina – 300 kcal
Suma: Ponad 7 000 kcal… Jak w mordę strzelił… Jakże blado wygląda przy tym spalone 1700 kcal w ciągu 215 minut ciągłej, ciężkiej jazdy przez 110 km. No dobrze, prawie ciągłej – z krótką przerwą na obowiązkową kawę i jagodziankę…