Triathlon > TRI: Wydarzenia > Triathlon
Dystans olimpijski w triathlonie. Wielki powrót
Fot. Labosport Polska
Triathlon, jak wiadomo, rozgrywany jest na wielu dystansach. Do tych najpopularniejszych należy z pewnością Ironman, Ironman 70.3 i… wbrew temu co większości triathlonistom w Polsce się wydaje – nie ćwiartka, lecz dystans olimpijski (1,5 km pływania, 40 km jazdy na rowerze i 10 km biegu).
To właśnie olimpijka jest w czołowej trójce najbardziej prestiżowych i najbardziej popularnych dystansów w triathlonie. Można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że jest numerem jeden. To na tym dystansie ścigają się najlepsi z najlepszych, prawdziwe tuzy – bracia Brownlee (Alistair – złoty i Jonathan – brązowy medalista Igrzysk Olimpijskich w Londynie), Javier Gomez – mistrz świata ITU i WTC na dystansie Ironman 70.3, Mario Mola – TOP na listach World Triathlon Series czy Jan Frodeno – mistrz olimpijski z Pekinu i brązowy medalista Mistrzostw Świata na Hawajach. To właśnie z tego dystansu wywodzą się legendy takie jak Chris McCormack, Craig Alexander czy Andreas Raelert – rekordzista świata na dystansie Ironman. Co najciekawsze, triathlon na dystansie olimpijskim na najwyższym światowym poziomie jest rozgrywany w formule z draftingiem, natomiast rozgrywane obok World Triathlon Series imprezy towarzyszące, które gromadzą kilkunastotysięczna rzeszę triathlonistów-amatorów są przeprowadzane podobnie jak Ironman, czyli bez draftingu. O poziomie w triathlonie olimpijskim świadczyć mogą wyniki okazjonalnych startów zawodników z tego dystansu na imprezach WTC. Nawet przedstawiciele środka stawki już w 2015 roku zasiali prawdziwy popłoch wśród mistrzów tego legendarnego dystansu, nie mówiąc już o ścisłej czołówce ITU World Triathlon Series. Javier Gomez zdemolował konkurencję w Panamie i Mistrzostwach Świata Ironman 70.3. Daniela Ryf napędziła poważnego stracha najwybitniejszej wówczas zawodniczce na Hawajach, Mirindzie Carfrae, Nicola Spirig wygrała zdecydowanie w debiucie na meksykańskiej wyspie Cozumel. Również my mamy czym się pochwalić. Agnieszka Jerzyk wygrała połówkę na Lanzarote, Marii Cześnik tylko defekt roweru odebrał szansę na walkę o zwycięstwo podczas południowoafrykańskiej połówki. Nie zapominajmy o Marku Jaskółce i jego świetnych występach w Walii, Szwajcarii i na Hawajach, a wszystko to w ramach powodowanej sportową ciekawością próby zmierzenia się z dystansem Ironman, wplecionej w codzienne obowiązki zawodowe.
Nie chcę wprowadzać tu podziału na lepszych i gorszych, ale traktowanie dystansu olimpijskiego w świadomości wielu amatorów jako triathlonowej prowincji może wynikać tylko z nieznajomości tematu.
Dlaczego olimpijka zaczęła w Polsce tracić popularność?
Dystans olimpijski od czasu Herbalife Triathlon w 2011 roku na połówce i jego programu ambasadorskiego, popularyzującego triathlon w kraju, zaczął coraz bardziej zanikać na rzecz imprez na dłuższych dystansach oraz zawodów w formule non-drafting. Rok później swoją cegiełkę dołożył Labosport Polska – organizator Garmin Iron Triathlon – który zaproponował popularną dzisiaj ćwiartkę. Dystans ten zdobywał przychylność zawodników dzięki krótszemu pływaniu w stosunku do pływania na dystansie olimpijskim, z czym zresztą największa część początkujących zawodników ma największe problemy. Ale nawet w tym przypadku kluczową zachętą dla startujących była magia Ironmana. Ćwiartki początkowo miały być próbą pokonania tego dystansu na cztery raty, a zsumowany wynik dawał przedsmak wyniku tam osiągniętego. Sukces tego pomysłu spowodował powstanie polskiego fenomenu dystansu praktycznie nieobecnego w innych krajach. Podobnych imprez powstało jednak w kolejnych latach bardzo wiele. Co więcej, konkurencja naprawdę szybko się uczy, co widać na przykładzie Volvo Triathlon Series, które po drobnych wpadkach w mrągowskim debiucie, drugi rok swojego istnienia zakończyło już bardzo pochlebnymi opiniami uczestników. Podobnie jak w przypadku Enea Tri Tour, który dołącza do grona bardzo silnej konkurencji dla Garmina i Volvo. Pomysł z cyklem na dystansie olimpijskim wydaje się być strzałem w dziesiątkę i wyprzedzeniem tendencji na rynku. Czy to się uda, zależy w dużej mierze nie tylko od wysiłku organizatorów, lecz także od przychylnego spojrzenia triathlonowej społeczności i… miejsca w kalendarzu. Za przykład może posłużyć porównanie Elemental Triathlon Olsztyn i Beko Ełk Triathlon. W pierwszym przypadku niewątpliwymi atutami była data, kiedy nie ma jeszcze zbyt dużego tłoku w kalendarzu oraz magnes w postaci gwiazd, zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Dużym wsparciem była tu także niezależna inicjatywa Retro Tri, gdzie uczestnicy startowali z wykorzystaniem sprzętu sprzed kilkudziesięciu lat. Tego prawdopodobnie brakowało podczas Beko Ełk Triathlon. Nie pomogła nawet ranga Mistrzostw Polski na dystansie standard. W sporcie amatorskim, aby osiągnąć sukces mierzony liczbą uczestników, niezbędny jest element społecznościowy i brak silnej konkurencji w postaci równolegle rozgrywanych zawodów. Ełk, rozgrywany w pełni sezonu, musiał walczyć o zawodników z imprezami rozgrywanymi w tym samym czasie w ramach popularnych cykli ćwiartek.Reaktywacja
Poza Elemental Triathlon Olsztyn na dystansie olimpijskim, który organizuje duet Marcin Florek i Filip Szołowski, olimpijek było jak na lekarstwo. Fascynacja długimi dystansami wśród nowych miłośników triathlonu powodowała, że impreza z tradycjami, jak Mistrzostwa Polski Weteranów w Środzie Wielkopolskiej znikała z kalendarza praktycznie bez żadnego rozgłosu. I to w dobie bardzo dynamicznego rozwoju dyscypliny. Byli zawodnicy i Mistrzowie Polski na tym właśnie dystansie postanowili podjąć próbę jego reaktywowania. W roku 2015 zorganizowany został cykl Elemental Tri Series, czyli cykl triathlonowy na dystansie olimpijskim. Zawody te rozgrywane były bez draftingu, natomiast dodatkowy dystans, jakim jest sprint (0,75-20-5) rozgrywany był będzie z możliwością jazdy w grupach. ITU taką formułę przeprowadzania zawodów dla amatorów na dystansie sprinterskim, towarzyszącym ich największym imprezom z cyklu World Triathlon Series, planuje na 2016 rok. Jeżeli więc po głowie nieśmiało zaczyna nam chodzić pomysł wybrania się do Sztokholmu, Londynu czy Hamburga, będziemy mieli świetną okazję do poznania emocji z tym związanych.Musimy bowiem wiedzieć, że Międzynarodowa Unia Triathlonu zmierza w kierunku skracania dystansu z draftingiem, po to, żeby zawody były jak najbardziej widowiskowe i atrakcyjne dla mediów. Igrzyska Olimpijskie na pewno nadal będą rozgrywane na popularnej olimpijce, ale już cała seria WTS składa się z dystansów olimpijskiego, sprinterskiego, a czasami nawet krótszych. Jedyną różnicą pomiędzy zawodnikami elity a amatorami jest to, że ci pierwsi dystans w kolejnych imprezach mają narzucony z góry, my możemy zapisać się na dowolnie wybrany.
Artykuł pochodzi z magazynu „Triathlon”, będącego częścią miesięcznika „Bieganie”, marzec 2015