Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
Pływak i triathlonista – co mogą od siebie wzajemnie czerpać?
Pływanie to niezwykle specyficzna dyscyplina. Nienaturalne na co dzień środowisko wodne, legendarne “czucie wody” i trudności, jakie napotykają osoby rozpoczynające trening w dorosłym wieku sprawiają, że pływanie obrasta w wiele mitów. Choć zarówno pływacy, jak i triathloniści poruszają się tym samym stylem, ich trening jest zazwyczaj zupełnie różny.
Pływacy, którzy kończą karierę w basenie, aby zająć się triathlonem, zwykle po niedługim czasie zaczynają świetnie sobie radzić w nowej dyscyplinie. Wieloletnia praktyka pływacka, wszechstronny trening i wydolność zyskana w tym procesie pozwalają im sprawnie przejść do kolejnej dyscypliny. Choć pływanie w otwartej wodzie różni się od pływania w basenie, to przeciętny pływak bez problemu poradzi sobie z opanowaniem takich umiejętności jak nawigacja i omijanie boi.
Nie znaczy to jednak, że zawodnik pływania, który przyjdzie na trening pływacki triathlonistów, nie będzie miał co robić. Pływanie w grupie, jeśli wcześniej nie startował w zawodach open water, może naprawdę go zaskoczyć. Doskonała technika pływania może nie przetrwać konfrontacji z koniecznością poradzenia sobie w grupie triathlonistów. Wielu pływaków może być także zaskoczonych, z jaką skrupulatnością triathloniści podchodzą do tematu rozgrzewki na lądzie. Mięśnie “ubite” po bieganiu czy rowerze potrzebują porządnego rozruszania zanim znajdą się w wodzie – w przeciwnym razie wielu z nas czuje się jak drewno… Z kolei pływacy ze względu na swoje elastyczne, “rozmiękczone” stawy mogą odczuwać dyskomfort zwłaszcza podczas biegania. Są także stosunkowo bardziej narażeni na kontuzje związane z przeciążeniami mięśni, stawów i układu kostnego – w końcu tyle czasu spędzali w warunkach odciążenia!
Jeśli chodzi o elementy treningu pływackiego dla triathlonisty, wśród trenerów krążą skrajne opinie w kwestii ich przydatności w multisporcie. Dla zawodników trenujących pod okiem trenera uniwersalną poradą będzie: słuchaj swojego trenera; pozostałym polecamy wziąć pod rozwagę kilka poniższych elementów.
1. Pływanie innym stylem niż kraul
Zaawansowani zawodnicy, którzy mają za sobą lata praktyki w wodzie, są w tym kontekście w bardzo komfortowej sytuacji. Najprawdopodobniej do utrzymania niezłej pływackiej formy wystarczy im trening obejmujący w zdecydowanej większości styl dowolny. W przypadku początkujących triathlonistów należy jednak poważnie zastanowić się nad wplataniem w trening odcinków, a nawet całych zadań pozostałymi stylami. Choć żaba, delfin i grzbiet nie przydadzą nam się w rywalizacji triathlonowej, pomogą nam stać się sprawniejszymi pływakami, wpłyną na naszą koordynację, pewność siebie w wodzie i ogólne samopoczucie w tym niestandardowym środowisku.
2. Nawroty koziołkowe
O ten element triathloniści potrafią toczyć zażarte spory z trenerami. Fakt, opanowanie nawrotów wymaga pewnego zaangażowania, ale nie zdarzył się jeszcze człowiek, który po nauczeniu się nawrotów przy ścianie zrezygnował z nich i zaczął z powrotem wykorzystywać nawroty otwarte. Inwestycja w nauczenie się “fikołków” jest niezwykle opłacalna i wcale nie tak wielka, jak może nam się na początku wydawać. Argument dotyczący braku ścian na dystansie triathlonu jest obarczony ogromnym błędem, bowiem bardzo łatwo można go odbić. W triathlonie nie ma również przerw po każdym 25- czy 50-metrowym odcinku, a nawroty otwarte, które stosujemy w kraulu, można rozumieć właśnie jako przerwy. Zamiast 400m ciągiem, realizujemy zatem 8×50 albo 16×25.
3. Skoki do wody
W triathlonie startem najbardziej przypominającym skok do wody ze słupka jest start z pomostu lub pontonu, czyli coś, co pojawia się wyłącznie w sporcie kwalifikowanym. Choć Age Groupersi rozpoczynają rywalizację z wody lub z brzegu akwenu, nauka skoków do basenu wcale nie pójdzie w las. Co prawda coraz częściej organizatorzy imprez wprowadzają formułę rolling startu, wykluczającą pralkę, jednak w dalszym ciągu masowy start z plaży nie należy do rzadkości. Wówczas przyda nam się trochę dynamiki, którą możemy szlifować właśnie w ten sposób. Czasem przyda nam się jej więcej niż trochę.
4.Pływanie na nogach
To kolejna kość niezgody między triathlonistami a instruktorami pływania. Trener zaleca pływanie na nogach, my odbijamy to stwierdzeniem, że w swojej dyscyplinie oszczędzamy nogi. Nie dość że pływamy w piance, to jeszcze świadomie wpływamy na zachowanie jak największych zasobów sił mięśni nóg, które czeka wytężona praca na rowerze i w biegu. Zastanówmy się jednak, czy niechęć do pływania na nogach nie wynika z tego, że… po prostu kiepsko nam to wychodzi? To bardzo prosta zasada: jeśli coś sprawia nam frajdę, robimy to chętnie; gdy jest dla nas trudnością, podchodzimy do tego z niechęcią. Tego typu elementy warto wychwytywać i szlifować. Mocne, a przede wszystkim efektywne pływanie na nogach przyda nam się na pierwszych 100-200 metrach dystansu, na finiszu odcinka pływackiego, a także wtedy, gdy będziemy musieli przyspieszyć do ominięcia boi lub po to, by oderwać się od grupy. Nie uciekajmy od czegoś, co może dać nam tak wielką przewagę!