[h6]Morze nie zawsze jest przyjacielem. Wiedzą o tym ci, którzy mierzyli się z kanałem La Manche. Fot. pixabay.com[/h6]
[h2]“Wszyscy wiedzą, że czegoś się nie da zrobić. I wtedy pojawia się ten jeden, który nie wie, że się nie da, i on właśnie to robi”. A tym samym staje się inicjatorem lawiny zdarzeń. Odkąd w XIX wieku angielskiemu kapitanowi udało się pokonać wpław kanał La Manche, chęć powtarzania tego wyczynu spędza sen z powiek tysiącom osób z całego świata.[/h2]
Wszystko zaczęło się w 1875 roku, kiedy Matthiew Webb za drugim podejściem zrealizował swój cel, przepływając większość dystansu stylem klasycznym. Pokonanie kanału La Manche zajęło mu ponad 21 godzin i otworzyło zupełnie nową kartę w historii pływania długodystansowego na wodach otwartych. Na początku obrót spraw powoli przybierał na sile. W 1926 roku kanał poznał swoją pierwszą zdobywczynię – Gertrudę Edelre, a już rok później powołano organizację, mającą na celu organizację prób pływania przez kanał, rejestrowanie przebiegów i uznawanie rekordów – Channel Swimming Association.
Dla niektórych 40 kilometrów przez kanał to za mało. Ustanawia się rekordy w przepływaniu La Manche dwu-, a nawet trzykrotnie pod rząd. Absolutną rekordzistką ilościową jest Alison Streeter – mierzyła się z kanałem aż 43 razy. Brytyjka została okrzyknięta “królową La Manche” nie bez powodu. W 1990 roku popłynęła przez kanał trzykrotnie bez zatrzymywania, co zajęło jej 34 godziny i 40 minut. W tabeli rekordów znajduje się też jeden polski wyczyn – jest to czas kobiecej sztafety, który został ustanowiony w 1993 roku przez zawodniczki drużyny Poznania’93. [h3]Polacy w La Manche[/h3] Pierwszą osobą z Polski, która podjęła zwycięską próbę zmierzenia się z kanałem, była Teresa Zarzeczańska w 1975 roku. Trzy lata później jej wyczyn powtórzył Romuald Szopa. Do dziś mamy niewielką liczbę kolejnych polskich zdobywców La Manche. Są to: Lucyna Krajewska (1990 rok), Paweł Nowak (2010), Grzegorz Radomski (2013), Damian Wachowicz (2013), Bogusław Ogrodnik (2014) i Bogusław Woźniak (2014). W tym roku próbę podejmie też Sebastian Karaś.
[h6]Bogusław Woźniak płynie przez La Manche. Fot. archiwum zawodnika[/h6]
Bogusław Woźniak – przepłynął kanał La Manche jako 55-latek w czasie 12 godzin 56 minut:
Po 35 latach rozbratu z pływaniem zamarzyłem sobie pokonanie kanału. Wcześniej udało mi się przepłynąć cieśninę Gibraltarską (14,5 km w linii prostej – w rzeczywistości odcinek ok. 20 km z uwagi na prądy). Była to dla mnie bardzo trudna przeprawa, zwłaszcza że płynąłem z dużo młodszymi i dużo silniejszymi ode mnie zawodnikami. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej podobnych szaleństw, ale.. już po dwóch tygodniach obrałem nowy cel: La Manche. Podczas przygotowań pływałem między innymi w Barcelonie i na Majorce, pokonując jednorazowo dystanse do 20 kilometrów. Próbę przepłynięcia La Manche rozpocząłem o 3 w nocy, w temperaturze wody o wysokości 17 stopni i przy niecałych 13 stopniach powietrza. Po dwóch godzinach byłem tak zmarznięty, że miałem ochotę natychmiast wychodzić, jednak obiecałem sobie, że wytrzymam chociaż do świtu. Gdy ów nadszedł, postanowiłem popłynąć jeszcze trochę i jeszcze.. A gdy pokonałem granicę ośmiu godzin, ustanawiając swój osobisty rekord czasu w wodzie, szkoda mi było już wychodzić!
[h6]Sebastian Karaś. Fot. archiwum zawodnika[/h6]
Sebastian Karaś – 23-letni pływak długodystansowy, wielokrotny medalista Mistrzostw Polski; próbę przepłynięcia kanału La Manche zaplanował na wrzesień tego roku:
Przeprawa przez kanał La Manche jest moim marzeniem, a zarazem jednym z celów sportowych na ten rok. Samo przepłynięcie kanału będzie dla mnie nie lada wyczynem, jednak nie ukrywam, że chciałbym być najszybszym Polakiem w historii tego odcinka (dotychczasowy rekord wynosi 11 godzin i 10 minut). Trenuję bardzo ciężko i na kilkugodzinnym pływaniu osiągam już prędkości w tempie rekordu świata, który wynosi 6 godzin i 55 minut (Trent Grimsey, 2012 rok).. Niestety nie mam wpływu na warunki atmosferyczne, a trzeba mieć mnóstwo szczęścia, aby trafić na odpowiednią pogodę. Nastawiam się na to, że będzie mi bardzo zimno i że będę musiał z tym walczyć przez cały dystans, dlatego regularnie aklimatyzuję się w wodzie o niskiej temperaturze. Muszę być przygotowany także na silne prądy i fale.. jednak nazwisko zobowiązuje i w takich warunkach czuję się jak ryba w wodzie!
Artykuł pochodzi z magazynu “Triathlon”, będącego częścią miesięcznika “Bieganie”, maj 2015