Reuben Kipyego miał prowadzić czołówkę maratończyków rywalizujących w Abu Zabi przez 30 kilometrów. Jego zadaniem było nadawanie tempa na wynik w okolicach 2:04-2:05 na mecie. Wywiązywał się z niego dobrze, prowadząc grupę na półmetku w niecałe 1:03. Jednak po 30 kilometrach tylko on był w stanie utrzymywać dobre tempo. Widząc, że czołówka opada z sił postanowił kontynuować wysiłek.
Kipyego czuł się bardzo dobrze i to był jego dzień. Główny rywal, a w zasadzie zawodnik, na którego miał pracować pacemaker – Dickson Chumba – doznał kontuzji i zszedł z trasy. Tymczasem Reuben widział, że za sobą nie ma żadnego zawodnika. Dzięki temu, że nie zszedł po 30 kilometrach, dotarł do mety na 1. miejscu i poprawił rekord życiowy na wynik 2:04:40. Tym samym został zwycięzcą jednego z największych i najlepiej opłacanych maratonów na świecie.
Nie wiemy, czy Kipyego otrzymał zapłatę za swoje obowiązki jako pacemaker, wiemy jednak, że zgarnął główną nagrodę, która wynosiła 100 000 dolarów. Taką samą wypłatę otrzymała jego rodaczka Vivien Kiplagat, która wygrała rywalizację kobiet z czasem 2:21:11.
Miał nadawać tempo 2:04-2:05 i tak zrobił , więc czemu ma nie dostać wypłaty ? Nie jego wina, ze pozostali porwali się na wynik, którego nie dali rady zrealizować
Wszystko zależy od tego jaką zawarł umowę. Jeżeli po 30 km mógł biec dalej albo zejść z trasy wg swojego uznania to ok. Jeśli zaś umówił się że po 30 km ma zejść a on biegł dalej to okazał się dupkiem i szują i powinien oddać nagrodę temu który byłby pierwszy gdyby nie jego niezgodne zachowanie. Umowa to umowa.
Do Markusa: Przeczytaj swój post jeszcze raz i zastanów się.
Pozdrawiam
Ja przeczytałem i zastanowiłem się za niego. Nie można odmówić sensu i logiki. Pacemaker nie jest od rywalizacji tylko pomocy w osiąganiu wyniku. Oczywiście wszystko jest kwestią umowy.