Jesteś tu? Polub nas!

Dołącz do nas i zgarnij więcej - z okazji 20-lecia Magazynu Bieganie czekają na Ciebie konkursy z nagrodami: pakiety startowe, sprzęt i nie tylko.

Czytelnia Elita biegaczy Ludzie Strefa kobiet

Marlene Ottey – Królowa Trzeciego Wieku

Marlene Ottey. Fot. Getty Images/ Flash Press Media

Marlene Ottey. Fot. Getty Images/ Flash Press Media

To jest inna bajka. W tej bajce to babcia pożera wilka i Czerwonego Kapturka, po czym ucieka szybciej niż Struś Pędziwiatr. Na plecach ma plastron z nazwiskiem – Merlene Ottey.

Sportowcy, którzy już dawno mogliby siedzieć na zasłużonej emeryturze coraz częściej upominają się o miejsce w panteonie czynnych gwiazd. Można oczywiście wrzucić ich wszystkich do jednego worka. Ot, taką na przykład Merlene Ottey z Marco Olmo. W wielu biegowych dyskusjach często zestawia się te dwa nazwiska. Ona po pięćdziesiątce biega 100 m poniżej 12 sekund i wciąż walczy z nastolatkami. On po pięćdziesiątce wygrał bodaj najtrudniejszy bieg świata: Ultra Trail du Mont Blanc. Tyle, że to ludzie z dwóch różnych bajek.

Sprinterka, która od trzech dekad walczy z najszybszymi kobietami świata, cyborgami w kolcach. W konkurencji, w której co roku na całym świecie startuje kilkanaście tysięcy osób w różnym wieku. On, człowiek nieprzeciętny – tytan długiego dystansu, który zaczął bawić się w bieganie, w dosyć niszowej konkurencji, mając już trzy dekady życia na karku. Nieprzeciętny w zupełnie innej lidze (nie umniejszając tejże). Oboje zakładają trampki z trochę innych pobudek. Olmo, to romantyczny przykład altruisty, który czerpie przyjemność z tego, że połyka kolejne setki kilometrów pogryzając marchewkę i brokuła (jest wegetarianinem). Ottey biega, bo może, ale i biega bo w ten sposób zarabia pieniądze i nie kryje tego.

Szybcy, wściekli i… po pięćdziesiątce

Jeśli porównywać już dwa sportowe profile, to Merlene bliżej jest do innego matuzalema wśród współczesnych gladiatorów – Evandera Holyfielda. Tak, wiem, to bokser. W tym skończył pięćdziesiątkę i twierdzi, że gdyby znów dano mu szansę pokazałby, że nie jest gorszy od współczesnych topowych pięściarzy. Dziadzio “The Real Deal” gada tak, bo ma długi i gromadę dzieci do utrzymania, a jednak z Merlene łączy go przeciwstawienie się nieubłaganej fizjologii.
Gdy rozmawiałem o wiekowych gwiazdach w Instytucie Sportu, naukowcy wskazywali właśnie na to, by nie porównywać dyscyplin, ale rodzaj wysiłku. Ottey to sprinterka, a szybkość wraz z wiekiem ucieka najszybciej. Wytrzymałość (nawet po 50) znacznie bardziej odporna jest na zwietrzenie.

– Przewodnictwo nerwowo-mięśniowe, to w znacznym stopniu kwestia biochemii. Ta się nieubłaganie zmienia wraz z wiekiem – twierdzi Robert Śmigielski, wybitny polski lekarz sportowy. Dlatego właśnie Merlene i Evander są do siebie podobni. Obojgu szybkość jednak uciekła. Gonią ją jednak na tyle zaciekle i sprytnie, że wciąż jest nie tak daleko przed nimi. Takich osób nie ma w świecie wiele. Schodząc na bieżnię: w 2010 Ottey pobiła rekord świata w kategorii 50+. Nie, nie na mistrzostwach oldbojów, ale podczas czempionatu Słowenii, gdy ustanowiła wynik 11,84. O tym jak niezwykły jest to czas dla pięćdziesięciolatki świadczy choćby poprzedni rekord. Wynosił on 12,50 (należał do Amerykanki Phil Raschker).

Natura zapomniała powiedzieć o przemijaniu także aktynie, miozynie i armii motoneuronów Williama Collinsa, który w 2002 r. przebiegł 100 m w 10,95. Miał wtedy 51 lat. Jest w końcu jeszcze mała grupka gigantów sprintu. Linford Christie zszedł poniżej 10 sekund w wieku 35 lat! W 1997 r. zegar na stadionie w Johannesburgu pokazał wyniki: 9,97. W podobnym wieku Frank Fredericks uzyskał 10,00, Kim Collins 10,05, Carl Lewis 10,10, Dennis Mitchell 10,11. Ale to wyjątki potwierdzające regułę, że z wiekiem można wprawdzie biegać daleko, ale niezbyt szybko. No i mimo wszystko: nadal Ottey jest z innej bajki.

Z jakiej? W 1980 roku w Polsce wieczorynkowy żywot zakończyły Przygody Bolka i Lolka i Wyprawa Profesora Gąbki. W 1980 roku Marlene Ottey objawiła się światu jako cudowna piękność z Jamajki, która w Moskwie przebiegła 200 m w 22,20 zajmując trzecie miejsce w finale igrzysk olimpijskich. Średnia płaca wynosiła wtedy w Polsce 5087 zł, a przez kraj przelewała się fala strajków i rozruchów, w kinach w USA pojawił się “Wściekły Byk” z Robertem De Niro, ABBA nagrała “Super Trouper”, a Węgrzy dali światu bajkę “Pająk Chwat wszystkich brat” oraz Bertalana Farkasa w roli prawdziwego kosmonauty. Zaczęła nadawać telewizja CNN. Słowem – prehistoria.

Na świecie nie było wówczas żadnej z dziewczyn, które biegły w polskiej sztafecie 4 x 100 metrów na ostatnich mistrzostwach Europy w Helsinkach. Po co to porównanie? W sztafecie Słowenii była bowiem Merlene Ottey. Od początku kariery zdobyła 35 medali największych sportowych imprez (od igrzysk olimpijskich do panamerykańskich). W jej uporczywym dążeniu do długowieczności na pełnej prędkości fascynujące jest jednak też co innego: jak ona to robi. I odpowiedź na to pytanie jest już ukryta w… laboratorium.

Forma odnaleziona w Słowenii

Aby to zrozumieć, trzeba cofnąć się nieco w czasie. W 1998 r. Merlene szukała dawnej formy. Po pomoc ruszyła aż do Słowenii, do Srdjana Djordjevica. Wówczas pomysł wydawał się co najmniej kontrowersyjny. Trener z Lublany był raczej znany z tego, że udało mu się wybronić od dyskwalifikacji za doping skoczka w dal Boruta Bilaca. Wkrótce miało się jednak okazać, że umiejętności słoweńskiego trenera zadecydują także o przyszłości jamajskiej sprinterki. W 1999 r. po mityngu w Lucernie świat obiegła wiadomość: Jedna z najwybitniejszych sprinterek wszech czasów została przyłapana na stosowaniu nandrolonu. Djordjevic rozpoczął batalię: wytykał błędy laboratorium antydopingowemu, zaświadczał o nieposzlakowanej przeszłości zawodniczki, groził i prosił. Udało się. IAAF orzekła, że była to pomyłka. Merlene mogła biegać dalej.

W Sydney wywalczyła srebro w sztafecie 4 x 100. Indywidualnie była czwarta na 100 m. Po latach za doping medal odebrano jednak Marion Jones i czwarta pozycja okazała się na wagę brązowego medalu. Znacznie ciekawsze było to, co robił Djordjevic. Jego konikiem było i jest badanie mięśni. Założył firmę TMG-BMC. I to w niej kryje się najprawdopodobniej dzisiejsza forma Jamajki, która stała się Słowenką. TMG zajmuje się bowiem tensiomiografią. Opracowali urządzenie, które analizuje pracę mięśnia. Na podstawie pomiarów można wyciągnąć wnioski w jakim jest stanie i precyzyjnie zaplanować trening lub rekonwalescencję.

W moim wieku nie mogę już trenować jak nastolatka. Obciążenia muszą być starannie dobierane do stanu w jakim mięśnie obecnie się znajdują – opowiada enigmatycznie Ottey, która jest też współwłaścicielką TMG.

Owa tensiomiografia (w skrócie TMG) to w gruncie rzeczy niegroźnie wyglądające badanie. Do mięśnia podłączana jest elektroda, która stymuluje włókna do skurczu. Ten z kolei jest rejestrowany przez czujniki i analizowany przez komputer. Proste, ale podobno bardzo przydatne. Na tyle, że z urządzenia korzysta już wiele sportowych laboratoriów na świecie. Przed igrzyskami w Londynie BBC odkryła, że pomiary takie wykonywane są między innymi na Queen Mary University of London. TMG znajduje się także w słynnym ośrodku badawczym piłkarskiej Barcelony.

To, co testuje na sobie i sprzedaje Ottey jest częścią szerszego trendu w sporcie. Trendu, który pozwala na uzyskiwanie coraz lepszych wyników, ale i na przedłużenie sportowej kariery. To wykorzystywanie tzw. biosensorów.
Dzięki nim możemy rejestrować w czasie rzeczywistym istotne z naukowego i trenerskiego punktu widzenia parametry. Badać mięśnie, łączyć to z danymi o tętnie, oddechu, pozycji ciała, szybkości poruszania się. Specjalne oprogramowanie jest w stanie to wszystko przetworzyć dając nam złożone statystyki i analizy zachowania organizmu – tłumaczy dr Leslie Saxon z kalifornijskiego Center for Body Computing.

Technologia vs prawa natury

Ottey na podstawie takich pomiarów może wiedzieć co jeść, ile potrzebuje snu, odpoczynku i czy jej mięśnie są naprawdę gotowe do pracy, a może potrzebują odpoczynku. Czarnoskóra sprinterka jak mało kto wie, co znaczy sprawny lub niesprawny mięsień. Na igrzyskach w Atenach doznała kontuzji. Początkowo lekarze mówili, że to koniec jej kariery. Dzięki nowoczesnej technologii określono, że można przytwierdzić ścięgno jednego z mięśni do kości udowej. Po długiej rekonwalescencji jej noga znów mogła poruszać się w zawrotnym rytmie.

TMG zajmuje się także takimi właśnie analizami, a Djordjevic twierdzi, że Merlene jest żywym przykładem tego jak technologia może służyć sportowcowi. – Nasze pomiary nie powiedzą jak trenować, ale podpowiedzą jak uniknąć błędów – dodaje skromnie.

Ottey pozostaje jednak fenomenem na skalę światową. Fenomenem niepowtarzalnym i nie możliwym do porównania z innymi. Malkontenci zarzucić jej mogą, że jej obecne wyniki to druga liga światowego sportu. Gdyby nie słoweński paszport, nie miałaby szans na igrzyska w barwach Jamajki, u boku Usaina Bolta, który urodził się, gdy Merlene miała za sobą drugie igrzyska i trzy medale olimpijskie w sprincie. W jej przypadku idea barona Pierre’a de Coubertine’a, o szlachetnym uczestnictwie nabiera dodatkowego sensu.

Oskar Berezowski, “Królowa Trzeciego Wieku”, Bieganie październik 2012

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie! Psst... Ocenisz nasz artykuł? 😉

0 / 5. 0

Oskar Berezowski (Wszystkie wpisy)

Dziennikarz i maratończyk. Kocha pisać o sporcie, a w szczególności - o judo. Naprawdę się na tym zna. Zna smak ściany na maratonie (oczywiście ściana w końcu padła, a Oskar - nie). Dociekliwy do bólu. Prowadzi stronę BadaniaBiegania.pl.

guest

0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Uwagi
Zobacz komentarze
0
Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna! Zostawisz komentarz?x