Wydarzenia > Aktualności > Slider > Wydarzenia
Marcin Lewandowski wicemistrzem Europy na 1500 metrów. Norweg zdyskwalifikowany, a potem przywrócony.

Marcin Lewandowski zdobywa tytuł halowego wicemistrza Europy w biegu na 1500 metrów! W biegu wygrywa Norweg Jacob Ingebrigtsen, z czasem 3:37,56, a Marcin jest drugi z 3:38,06, ale… kilka godzin po starcie trwają kolejne zmiany kolejności, ze względu na dyskwalifikację Norwega. 6. miejsce zajmuje drugi Polak, Michał Rozmys.
Pojedynek Marcina Lewandowskiego i Jacoba Ingebrigtsena od początku wydawał się atrakcją wieczoru. Norweg ma znacznie lepszą życiówkę niż Polak (3:28,68 do 3:31,46), ale już dwukrotnie przegrał z Polakiem w ważnych zawodach, dzięki lepszej taktyce i większemu zapasowi prędkości na finiszu. Dwa lata temu, w Glasgow, Marcin zdobył tytuł mistrza Europy w hali na 1500 metrów, mimo że faworytem wydawał się właśnie Ingebrigtsen. A jesienią zeszłego roku sprzątnął Norwegowi medal mistrzostw świata sprzed nosa, finiszując na trzecim miejscu – Norweg przybiegł czwarty.
Tegoroczne Halowe Mistrzostwa Europy w Toruniu były więc dla Ingebrigtsena okazją do zemsty. Czas gra na jego korzyść – Marcin w tym roku kończy już 34 lata, Norweg dopiero przebija się do czołówki światowej, w tym roku kończy 21 lat. I już jest rekordzistą Europy na 1500 metrów.
W biegu Ingebrigtsen, wiedząc o zabójczym finiszu Marcina, miał dwie możliwości: albo pójść mocno od startu, ryzykując przegrzaniem tempa, albo zdecydować się na bardzo długi finisz, szarpnięcie w środku biegu. Poza nimi dwoma w biegu nie było ani jednego tak mocnego zawodnika, co zostawiało za ich plecami otwartą walkę o brązowy medal. Hala to okrutne bieganie: miejsca jest mało, proste krótkie, trudno wyprzedzać, duży tłok. Wiraże są z kolei podniesione i próba wyprzedzania po drugim torze jest bardzo trudna, trzeba w to włożyć dużo więcej energii niż w bieg po pierwszym torze.
Ostatecznie Norweg wybrał… oba rozwiązania na raz. Po pierwszym okrążeniu, ku zaskoczeniu wszystkich prowadził bieg Marcin. Ingebrigtsen wyszedł na prowadzenie po 300 metrach i na zmianę lekko podkręcał i lekko zwalniał tempo. 500 metrów do mety zaczął przyspieszać coraz mocniej i widać było, że Marcin odstaje na kilka kroków. Co gorsza, na jego plecach „usiadł” Hiszpan Jesus Gomez i wydawało się, że nawet srebro może być zagrożone. Na ostatnim okrążeniu Marcin Lewandowski szarpnął i próbował gonić Norwega, ale sił wystarczyło tylko na oderwanie się od Hiszpana. Młody wilczek Ingebrigtsen tym razem wyraźnie przerósł polskiego mistrza.
Największe emocje zaczęły się po biegu. Marcin udzielał wywiadu, nie wiedząc, że Norweg został właśnie zdyskwalifikowany za przekroczenie w biegu linii. Co ciekawe, z początku wyniki pokazały… dyskwalifikację Lewandowskiego! Powtórka telewizyjna rozwiała jednak wątpliwości. Na pierwszym okrążeniu, po starciu z Michałem Rozmysem, Jacob Ingebrigtsen wypadł poza krawężnik. Norwegowie złożyli protest, a młody Norweg udzielił kuriozalnej wypowiedzi, że otoczyło go stado Polaków i zepchnęło z bieżni. Debaty sędziów trwały kilka godzin, ostatecznie w nocy Norwega przywrócono na pierwsze miejsce. To nie pierwszy raz, kiedy próba rozepchania wielkiego Michała Rozmysa zwykle kończy się źle – pisaliśmy już o tym!
Przypomnijmy też, że Marcin Lewandowski ma za sobą podobnie okrutną historię. W 2014 podczas Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie, zajął trzecie miejsce w biegu na dystansie 800 metrów – został jednak zdyskwalifikowany za przekroczenie linii – podobnie jak Jacob Ingebrigtsen dzisiaj. Tam nie było jednak happy endu, dyskwalifikacji Marcina nie cofnięto, mimo że miała równie wiele sensu, co dzisiejsza decyzja w sprawie Norwega.