[h2]To kobieta orkiestra: wraz z mężem wychowuje 9-letnią córkę, samodzielnie prowadzi firmę z odzieżą sportową dla kobiet Polka Sport i biega. I to nie mało. W tygodniu ma rozplanowanych 5-7 treningów, ponadto regularnie startuje w maratonach i górskich ultra. Poznajcie bohaterkę akcji #mamywybiegane: Kasię Półtorak.[/h2]
[h3]Biegowe początki[/h3]
Biegam od 4 klasy szkoły podstawowej. Zaczęło się od startów w biegach przełajowych w mojej miejscowości. Pani od WF-u wystawiała mnie do reprezentacji szkoły. Spodobało mi się. Patrząc na dziewczyny, które biegały lepiej ode mnie, mobilizowałam się do czegoś w rodzaju treningów biegowych. Nie miałam żadnego wsparcia trenerskiego, ani wiedzy. To były lata 80-te, mieszkaliśmy 800 m od lasu, do którego biegło się polną drogą. I to wystarczyło. Później jako zbuntowana nastolatka stosowałam bieganie jako sposób na rozładowanie negatywnych emocji. Zakładałam swoje chińskie tenisówki, od których odparzenia na stopach mam do dziś i biegłam do upadłego aż do lasu. Padałam na ziemię ze zmęczenia i złe emocje ulatywały. Zawsze lubiłam bieganie jako formę ruchu, sprawiało mi to przyjemność, dobrze się czułam w trakcie jak i po. W liceum również startowałam w zawodach ulicznych. W tamtych czasach prawie nikt nie biegał, a niektórzy ludzie stukali się w głowę, widząc mnie biegającą.
[h3]Życie dorosłe[/h3]
Praktycznie poza okresem ciąży i okresem pracoholizmu zaraz po studiach, nie miałam dłuższych przerw w bieganiu. Na studiach trenowałam w sekcji lekkoatletycznej AZS SGH. Chciałam pobiec maraton, ale trener powiedział, że za wcześnie i że dopiero po 25 roku życia. Później biegałam w klubie biegacza w firmie jeszcze za czasów pracy w korpo. Od 1,5 roku mam okres bardziej intensywnego trenowania, w końcu zdecydowałam się na współpracę z profesjonalnym trenerem i jest fajnie. Mam 42 lata i ciągle jest progres. Ostatnie kilka lat wciągnęło mnie bieganie górskie, przebiegłam 3 razy Bieg Rzeźnika, mam na koncie nawet 100 km w Alpach (CCC) i inne długie biegi w górach. Ale lubię zmiany i różnorodność, więc porzuciłam górskie biegi i wróciłam na chwilę na płaskie trasy, bo chcę poprawić swoją szybkość i wytrzymałość na krótkich dystansach 5km, 10km i półmaraton.
[h3]Dlaczego biegam?[/h3]
Biegałam, bo sprawiało mi to frajdę i w dalszym ciągu sprawia. Ja naprawdę lubię biegać i zawsze lubiłam. Myślę, że gdybym nie biegała, to ważyłabym z 8 kg więcej. Jednak odchudzanie nigdy nie było powodem, dla którego biegam, jest to raczej skutek uboczny uprawiania sportu. Moim celem jest biegać do końca życia i czerpać z tego tak dużą przyjemność, radość i energię jak to tylko możliwe.
[h3]Bieganie po urodzeniu dziecka[/h3]
Odkąd jestem mamą, bieganie jest dla mnie w dalszym ciągu tym samym – wielką przyjemnością, pasją mojego życia, ale też stylem życia i spędzania czasu wolnego mojego i mojej rodziny. Mam szczęście, że mój mąż też biega. Na pewno jest to też sposób na wyrwanie się z codziennych domowych obowiązków. Jest to mój ekskluzywny slot czasowy tylko dla mnie i moja córka wie, że jak mama idzie pobiegać, to jest to ważne. Bieganie jest też elementem wychowania mojej córki. Uważam, że dzieci wychowuje się poprzez dawanie przykładu swoim zachowaniem, życiem, a nie przez prawienie kazań, których dziecko i tak nie słucha. Przez to że biegam, moja córka wie, że sport, niekoniecznie bieganie, to ważny i przyjemny element życia. Dzięki temu ma zdrową, sprawną i zadowoloną mamę. Przy okazji pojawia się wątek związany ze zdrowym odżywianiem i generalnie z higienicznym trybem życia. Efektem tego, że ja biegam jest to, że moje dziecko lubi sport i aktywność fizyczną. Sama uprawia gimnastykę artystyczną, jest sprawną i wysportowaną dziewczynką i myślę, że zaszczepiliśmy w niej miłość do sportu już na zawsze.
[h3]Największe wyzwanie[/h3]
Największym wyzwaniem w życiu biegającej mamy jest chyba organizacja czasu. Ja biegam 5 razy w tygodniu plus w poniedziałki mamy trening ogólnorozwojowy na sali gimnastycznej. Dodatkowo prowadzę firmę, zajmuję się domem, odbieram córkę ze szkoły, zawożę ją na treningi.
Mój mąż też biega 4-5 razy w tygodniu, więc musimy tak dzielić zadania rodzinne, żeby każde z nas zrobiło swój trening. Ale dajemy radę – czasem zabieramy Justynę ze sobą na treningi, czy to na rowerze czy na hulajnodze. Czasem ja robię swój trening w trakcie jej treningu, który trwa 1,5 godziny, więc jest wystarczająca ilość czasu. Uważam, że jeśli coś jest dla nas ważne i potrzebne, to zawsze znajdzie się na to czas nawet w napiętym grafiku. Oczywiście konieczne jest zrozumienie pozostałych członków rodziny, ale to akurat mamy.
[h3]Moje patenty, żeby wyrwać się na trening[/h3]
Na pewno pomaga fakt, że mam rozpisane treningi na tydzień do przodu i komunikuję to mojej rodzinie z wyprzedzeniem i mogę to sobie zaplanować z wyprzedzeniem. Moje dziecko jest już na tyle duże, że mogę ją zostawić samą w domu na 1-2 godziny i po prostu pójść pobiegać. Gdy była młodsza, zabierałam ją czasem ze sobą – czy to w wózku biegowym czy tez na rowerze, gdy była starsza. Teraz też czasem jedzie ze mną gdy mam spokojne wybieganie i rozmawiamy sobie o różnych sprawach – np. planujemy wakacje, rozmawiamy o szkole i innych tematach. Ta dobry patent na spędzenie wartościowego czasu z dzieckiem. W przypadku dni, gdy mam dużo zajęć w ciągu dnia, patentem jest wstanie bardzo wcześnie np. o 5:00 i zrobienie treningu rano, zanim wszyscy wstaną. Ale przyznam, że jak nie muszę, to tego nie robię. Chyba, że umówię się z moją partnerką z Rzeźnika Pauliną, która zawsze biega rano. Wtedy wstaję chętnie. Innym patentem jest właśnie bieganie w trakcie, gdy moja córka ma swój trening. Zamiast siedzieć na korytarzu i gapić się w telefon jak większość rodziców, idę sobie pobiegać.
[h3]Moja rada dla biegających mam[/h3]
Jeśli bieganie jest dla Ciebie ważnym elementem życia, to niech Twoja rodzina o tym wie i masz prawo oczekiwać od nich zrozumienia i zaakceptowania tego faktu. Nie wolno rezygnować z biegania tylko dlatego, że masz wyrzuty sumienia, że powinnaś ten czas spędzać z dziećmi. A takie wyrzuty sumienia chyba ma każda matka. Szczęśliwa, spełniona mama to szczęśliwe dzieci. Znam mamy, które mają 3-4 dzieci i trenują kilka razy w tygodniu nie tylko bieganie, mają świetne wyniki, startują w zawodach, a dzieciaki są częścią tego sportowego życia. Jeśli jesteś mamą, która dopiero myśli o rozpoczęciu biegania, to proponuję zacząć spokojnie. Teraz jest sporo grup biegowych, w tym również dla mam, czy też dla kobiet. Można się poradzić bardziej doświadczonych kobiet, można dołączyć do jakiejś grupy biegowej. Na pewno przyda się wsparcie i zrozumienie ze strony partnera, który w czasie treningów przejmie opiekę na dziećmi.
Biegasz? Dołącz do naszej nowej, kobiecej grupie na Facebooku!