Czytelnia > Czytelnia > Reportaże
Le Parkour. Bieg przez miejską dżunglę
Fot. archiwum Aleksandra Tittenbruna
Skaczą między poręczami, słupkami, z dachu na dach, z i na niskie budynki. Pokonują miejską dżunglę, bo właśnie na tym polega parkour – bieg przez urbanistyczne przeszkody.
Daniel, Dawid i Fabian 5 lat temu zobaczyli w kinie film: „Yamakasi, współcześni samurajowie”. W nim grupa Francuzów popisywała się pokonywaniem miejskich przeszkód – murków, schodów, niskich budynków, samochodów. To spodobało się młodym Polakom. Tuż po seansie, gdy wyszli przed nadziemny parking za kinem, nabuzowany energią Dawid wskazał na wyższy poziom.
– Wskoczę tam!
Nikt w to nie wierzył, bo barierka którą mógł złapać, była na 3.5 metra wysokości. Dawid wziął rozbieg, wyskoczył, złapał za murek, podciągnął się i wylazł. Sam nie wierzył, że się udało.
Krótko potem już grupą biegali po mieście wypatrując przeszkód, które można by pokonać. Nawet nie mieli pojęcia, że to co robili nazywało się le parkour, a oni byli tracerami. Dopiero 2 lata później przeczytali o tym w internecie. To był już sport.
Koty dachowe
Znają co ciekawsze miejsca w swojej dzielnicy i znacznej części Warszawy. Chodzą tam gdzie jest dużo schodów z murkami, kilka poziomów dachów, by skakać z jednego na drugi, uwielbiają parkingi naziemne, bardzo cenią szkoły dla inwalidów – na nich jest dużo podjazdów i barierek z rurkami. Poza tym na niskie budynki szkół łatwo się dostać, dachy są płaskie, a Frop lubią po nich trochę pobiegać. – Zdarza się, że także skaczemy po dachach wysokich kamienic w centrum Warszawy – tam nie zamykają klap na dachy. Ale głównie robimy to dla widoków – tłumaczy Daniel drapiąc się po tatuażu na szyi. Czasami biegają po opuszczonych fabrykach – tam świetnie wychodzą filmy i zdjęcia, teren jest trudny, urozmaicony, nikt ich nie przegania.
Ludziom nie podoba się to ich skakanie, co chwila spisuje ich wezwana straż miejska, albo policja, zdarzało się to nawet kilkanaście razy w tygodniu. Gdy stoimy pod ich miejscem ćwiczeń – parkingiem za Multikinem na Ursynowie – policjanci z dwóch wozów tylko czekają, aż chłopaki dotkną nogą ścian. Ochroniarze przeganiają ich z prywatnych osiedli, spod Pałacu Kultury i Wypoczynku, w Krakowie dostali kilka stów mandatu za bieganie po moście, w Warszawie – za przeskakiwanie bramek w metrze. –Ale jeśli nie pyskujemy i nie skaczemy po pomnikach, to nie ma większych kłopotów – przekonuje Dawid. Kiedy po ogłoszeniach w internecie, na bieganie zbiera się 30-40 chętnych, policja wysyła na nich po kilka radiowozów.
Trening
Raz, dwa razy w tygodniu idą na parkour. Każdy trening zaczynają od 15 minutowego rozgrzewania mięśni, ścięgien, a przede wszystkim stawów – te zachowują się bardziej dynamicznie podczas skoków i upadków. Potem 10-20 skoków przez murek, tyle samo odbić od ścian i wchodzenia na nie. Dopiero wtedy półtorej godziny właściwego treningu. Po jakimś kilometrze intensywnego biegu przerwa na pokonywanie przeszkód. W sumie nie robią zbyt wielkich dystansów – 5 km na jeden trening. Tłumaczą mi różnicę między freerunningiem, a parkour – w tym drugim biegniesz z punktu do punktu, bez zawracania, w pierwszym nie ma tej zasady.
Podczas biegu przeskakują, lub odbijają się od czego się da – głazów, słupków, murków, podestów, schodów, na skarpach ćwiczą upadki z obrotem przez bark. Kiedy im towarzyszę w treningu, nie odpuszczają żadnej napotkanej przeszkodzie. Z dachu parterowego budynku skaczą na drzewo i z powrotem, odbijają się od betonowego kwietnika, by wskoczyć na dach wejścia do klatki schodowej, wbiegają na betonowy śmietnik, by odbić się od niego i zgrabnie przeskoczyć przez trzepak do dywanów. Swoją zwinnością przypominają małpy. Na drugi poziom parkingu, na wysokości ok. 7 metrów, Kajetan dostaje się kilkoma ruchami w ciągu zaledwie 3-4 sekund. Zdarza im się skakać przez auta – nauczyli się jak podeprzeć się ręką na skraju dachu albo maski, aby jej nie wgnieść. –A ile aut wgnietliście? – pytam. Uśmiechają się niewinnie i porozumiewawczo. –Skaczemy tylko przez starsze wozy – tłumaczy Daniel. Ale przy mnie się zapominają i skaczą przez maskę nowego kabrioleta Audi. Ale bez dotykania wozu.
Kreacja
Ciągle wyszukują nowych form pokonywania przeszkód. Barierkę przeskakują na 12 sposobów: tyłem, przodem, bokiem, z norzycami, szeroko, wąsko, trzymając piętę, palce, z nogami do przodu… Rozbudowują stare figury parkourowskie: king kong z dodatkowym obrotem, monkey z rollem, monkey z catleap (łapanie palcami murku). Ciągle też ćwiczą precyzyjne skoki – z wysokości 2.5 metra starają się wylądować na malutkim murku, fruną między poręczami schodów przy wejściach do metra, skaczą między wąskimi krawężnikami. -Skoki powtarzamy po tysiące razy, byśmy mogli je wykonywać dokładnie tak samo – tłumaczy Daniel. Nawet laik zauważy, że ich ruchy są niezwykle płynne, wręcz kocie. Zastanawiam się, czy zrzuceni z kilku metrów spadają na 4 łapy.
Ludziom niepodobni
Balans ćwiczą chodząc na rurce, także na nogach i rękach (tzw. cat balance) – wtedy wzmacniają się im stawy. Na czas przechodzą pod i nad przeszkodą. Gdy ćwiczą w lesie wbiegają na drzewa – podczas treningów poza miastem, bez wdychania spalin, ponoć wzrasta odporność organizmu aż o 40%.
Każdy z nich ma swoje ulubione figury. Daniel robi tik- taka – odbija się nogą od jednej przeszkody, a potem drugiej. Fabian, który jest wysoki, lubi skakać przez wysokie przeszkody z rozpędu – głównie auta. Dawid upatrzył sobie przeskakiwanie między peronami, budynkami, z wyższego piętra na niższe. -3 metry odległości, 3 metry różnicy wysokości – to najlepsze wynik jaki na razie osiągnąłem – twierdzi.
W ubiegłym roku uczyli się nowych technik od Francuzów, których zaprosił producent Red Bulla. Dzięki temu szybciej teraz podciągają się na dach, skaczą dalej, płynniej.
Zerwania, skręcenia, złamania
Nowe figury, przeskoki, przewrotki, salta po odbiciu od ścian testują najpierw na salach gimnastycznych do akrobatyki – tam jest miękka podłoga, można poeksperymentować, poznać swoje możliwości. Zimą na treningi pozostaje im tylko sala, bo na lodzie i mrozie łatwo o ciężką kontuzję.
Ćwiczenia na siłowni to także element ich treningów. Daniel poprawia sobie wytrzymałość nóg – na skośnej suwnicy wypycha nimi ciężary do 300 kg. Chłopaki robią także brzuszki z doczepionym obciążeniem – dzięki silniejszym mięśniom brzucha łatwiej im przy skoku na ścianę szybko podciągnąć nogi do góry. -Nie mogłem spać tej nocy i zrobiłem 3000 brzuszków i tysiąc razy się podciagnąłem – wspomina podczas treningu Filipo, młody Brazylijczyk.
Siła w sile
Podciąganie na drążku jest także pomocne. Z pełnego zwisu pod rurką „wychodzą” aż do wyprostowanych rąk nad nią. I tak kilka razy w serii. -Dzięki temu szybciej wskakujemy np. na dach – tłumaczy Daniel. Konieczne jest również wypychanie sztangi na ławeczce, czyli rozbudowywanie mięśni klatki piersiowej – te partie mięśni pracują, gdy podczas upadku podpierają się rękoma. –Ale najważniejsze są mocne ręce. To istotne także dla zespołu, bo czasami trzeba kogoś podciągnąć – podkreśla Daniel.
Niektórzy z nich profilaktycznie biorą odżywki na stawy – Flexit firmy Nutrend. Siarczan glukozaminy w nim zawarty powoduje, że stawy wypełnia maź, która dodatkowo je smaruje.
Boks jest dla panienek
Parkour ćwiczą od 5 lat, ich stawy już się przyzwyczaiły do przeciążeń, dzięki temu mogą zwiększać odległości i wysokości. Ale to nie wyklucza kontuzji, bo tych mają sporo. Gdy Filipo próbuje wskoczyć na kontener z gruzem, ślizga się na stali i rąbie stopą w metalową krawędź. Klnie po brazylijsku, trochę kuśtyka, 10 minut później już nic nie czuje. Ale przecięcia, zadrapania, naderwania torebek stawowych, ścięgien to normalka, są także cięższe kontuzje. Daniel już 5 razy skręcił staw w lewej kostce, kiedyś połamał sobie wszystkie palce w stopie, innym razem rozerwał wiązadła i ścięgna w barku – po skoku z wysokości 2 metrów i locie na 4-5, zamiast gładko przewrócić się przez bark, poślizgnął się i rąbnął nim o ziemię. Na czas rehabilitacji chodził z drutami w ramieniu. Inny z członków grupy, w trakcie nagrywania programu dla Panoramy, także źle wykonał lądowanie z przewrotem, walnął barkiem o dach i wylądował… w szpitalu. Najbardziej narzekają na piszczele – ponadrywane mikromięśnie wokół tych kości bolą ich czasami i przez pół roku. I jakoś nie ma na to sposobu.
Będziemy uczyć
Frop właśnie otwierają swoją akademię freerunningu i parkour. Adidas, który produkuje specjalne obuwie do tego sportu, Gigaride, wyposaża im salę gimnastyczną na Ursynowie, na której będą uczyć warszawską młodzież. Na hektarze pod dachem będą mieli do dyspozycji sztuczne mury, klocki, kozły, skrzynie, równoważnie, parapety, i platformy do skakania. Tego wszystkiego trzeba szukać na mieście. Materace na sali zapewniają bezpieczeństwo początkującym.
Ich marzeniem jest, by zagrać w filmie pełnometrażowym. Tak jak twórcy tego sportu – David Belle i Sebastien Foucan. Mają nadzieję, że wreszcie odbędą się pierwsze mistrzostwa świata w tym sporcie, a potem trafi on na olimpiadę. A oni ciągle pozostaną pionierami parkour w Polsce.
Historia parkour Także zwany freerun, powstał w 1987 roku we Francji, w biednej dzielnicy Paryża – Lisses. Stworzyli to David Belle i Sebastien Foucan. W latach 90-siątych ta para tracerów założyła grupę Yamakasi – o nich powstał film w reżyserii Luca Bessona. Od 2001 roku, gdy świat zobaczył film, parkour stał się bardziej znany. Obecnie na polskich stronach poświęconych parkourowi jest zarejestrowanych około 30 tysięcy osób, ale według Frop, tylko kilka tysięcy uprawia ten sport aktywnie.
Frop W 2004 roku w mediach ukazał się pierwszy materiał na temat parkouru Daniela, Dawida i Fabiana. Wówczas nazywali się NES. Rok później połączyli się z inną grupą biegającą po mieście przyjmując nazwę Frop (Free Runers of Poland). Zespół tworzy obecnie 9 osób. Od czasu ich debiutu w mediach, grupę opisywały i pokazywały wszystkie liczące się telewizje, gazety i magazyny. Członkowie Frop popisywali się parkourowskimi umiejętnościami w reklamach (Snickers, Hugo Boss, szkocka whisky Drumbee), podczas pokazów dla firm (m.in. Audi Q7), z okazji premier filmów poświęconych parkourowi („Trzynasta dzielnica”), a także w trakcie wielkich tour po Polsce (Adidas, oraz Red Bull). Ich głównym sponsorem jest marka Adidas. Więcej na temat grupy: www.frop.pl
Krzysztof Boczek, „Tarzani miasta”, Bieganie, lipiec-sierpień 2007