Czytelnia > Czytelnia > Reportaże
Historia bieżni lekkoatletycznej – skąd się wzięło 400 m?
Wiecie, że rekord świata na 400 metrów tak naprawdę pada na innym dystansie? Zastanawialiście się dlaczego jedno okrążenie stadionu lekkoatletycznego ma 400 metrów? W tej historii przejedziemy się rydwanem, pobiegamy dookoła pubu i zmierzymy stopy Grekom.
Są takie prawdy, nad którymi się nie zastanawiamy. Prawda? A tymczasem informacja, że został ustanowiony rekord świata na 400 metrów jest tylko częściowo prawdziwy. Dużo tych prawd i półprawd, ale w czasie długiego treningu na stadionie człowiekowi różne rzeczy przychodzą do głowy. Bo na przykład przepisy Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej mówią, że jedno okrążenie musi mieć 400 metrów. Nie może mieć mniej. A więcej?
W praktyce nikt o tym oficjalnie nie mówi, ale budowane tory mają zwykle odrobinkę więcej, w myśl góralskiej zasady, że łatwiej kijek pocienkować niż go potem pogrubasić. No dobra, ale długości bieżni nie mierzy się od krawędzi, tylko w odległości 30 cm od zewnętrznej strony krawężnika lub, jeśli krawężnika na wirażu nie ma, 20 cm od linii wyznaczającej wewnętrzną granicę bieżni. Manipulując krawężnikiem można regulować różne niedoskonałości w budowie toru, więc teoretycznie problem za długich torów odpada, ale pojawia się kolejny. W biegu na 400 m każdy zawodnik ma swój oddzielny tor o szerokości 1.22 m +/- 0.01 metra. Jeden centymetr na fotofiniszu różnicę już robi, a w biegu na 10 km taka różnica przekłada się na 25 centymetrów czyli jakieś 0.04 sek.
Dobra. Czepiam się. Z nudów, a problem jest czysto teoretyczny, ale może was zainspirować do lepszego zrozumienia teorii o optymalnym torze biegu i jeśli już ekscytujemy się rekordami mierzonym w częściach sekundy, to może ta geometria ukaże problem 400-metrowej bieżni w innym świetle. Bo te 400 metrów to jest problem. To przez to mamy biegi na 400 i 800 m. Trochę to dziwne biorąc pod uwagę, że bardziej czytelny wydawałby się dystans 500 i 1000 m. Przecież dla przeciętnego człowieka ten 1 km jest miarą bardziej przemawiającą do wyobraźni. Oczywiście już się przyzwyczailiśmy do 400 m i ktoś może powiedzieć, że wydziwiam, ale dla mnie to właśnie owe 400 to dziwactwo i postanowiłem sprawdzić kto wpadł na ten idiotyczny pomysł.
Przedzieranie się przez chaszcze historii w tym wypadku jest całkiem ciekawe. Długość stadionu obrosła bowiem wieloma mitami. Pierwszy dotyczy rydwanów. Bo jest taka teoria, że w starożytnym Rzymie muskularni woźnicy popędzali swoje rumaki po owalnym torze, który miał właśnie 400 metrów. Narodziła się pewnie w głowach fanów filmu Ben Hur. Pogląd ten jest jednak równoprawny z teorią o tym, że dawno, dawno temu na Tatooine Anakin Skywalker wygrał gwiezdny wyścig z Dugiem Sebulbą podczas Boonta Eve Classic na torze liczącym właśnie 400 m.
Nie mniej midichlorianów czy promili czegoś innego ma historia kreowana przez Brytyjczyków. Część z nich jest przekonana, że rzecz wiąże się z wyspiarskim umiłowaniem do awantur w pubach. Według owej klechdy podpici panowie ścigali się najpierw – kto szybciej wydudni kwintę Ale, a potem, zamiast prać się po szlachecku kułakami, najszybciej przebiegnie wokół pubu. Gonitwy różnymi edyktami i groźbami zostały powstrzymane. Nie na długo. Sprytni właściciele pubów mieli ponoć budować owalne tory, by teoretycznie nie ganiać się dookoła knajpy.
Rzeczywistość jest dużo prostsza. Wróć! Owalna.
Zdaniem historyków podczas starożytnych igrzysk ścigano się na odległość jednego stadionu, dwóch stadionów i w biegach dłuższych (7–24 stadionów). No i tu zaczyna się problem. Stadion to była jednostka miary licząca 600 stóp (pous). Ateńczycy mieli jednak nieco inne stopy niż mieszkańcy wyspy Aegina. Stąd biorą się różne rozbieżności.
Bo skoro stadion to tylko miara, to bieg na 1 stadion był biegiem… po prostej. Na dwa stadiony to bieg w tę i z powrotem. Ten dystans nazywał się “diaulos”.
Oficjalnie po raz pierwszy bieg na tym dystansie odbył się podczas 14. olimpiady starożytnych igrzysk olimpijskich. I tu pojawia się pierwszy poważny trop 400 metrów. Ponieważ stopy i stadiony są w różnych źródłach, różnej długości (Brytyjczycy uważają, że “diaulos” to było 400 jardów), oparłem się o książkę profesora archeologii z Berkeley, Stephena Millera. W “Ancient Greek Athletics: the events at Olympia, Delphi, Nemea, and Isthmia” pisał on, że na podstawie ilustracji na wazach można przypuszczać, że podczas zmagań olimpijskich biegano na odległość dwóch stadionów, co, zdaniem Millera, było w przybliżeniu dystansem 400 metrów.
Dosyć istotne jest odkrycie opisane przez amerykańskiego archeologa. Przytacza on bowiem napis z amfory panatenajskiej: “jestem biegaczem diaulos”. Takie amfory otrzymywali zwycięzcy Wielkich Panatenai. Było to uroczyste święto w starożytnych Atenach. Rankiem młodzi chłopcy ścigali się z miasta na szczyt Akropolu. Między wieloma atrakcjami (taniec nagich mężczyzn) odbywały się też wyścigi rydwanów, koni i zawody lekkoatletyczne. To bohaterom tych zmagań dawano amfory z oliwą ze świętych gajów.
Jaki to miało wpływ na obecną długość bieżni lekkoatletycznej? Odrzućmy mity i kamfory. Fakty są takie, że już ponad 560 lat przed naszą erą biegi na dystansie “diaulos” odbywały się na Panathinaiko Stadio (owe słynne Wielkie Panatenaje).
Pierwsze nowożytne igrzyska zostały zorganizowane właśnie na historycznym, odbudowanym obiekcie. Był rok 1896. Pod okiem szczęśliwego barona Pierre’a de Coubertina odbył się bieg na 400 metrów. Wygrał go Amerykanin Thomas Burke (54.2 sek.), który jako jedyny startował z klęczek. I okrzyknięto go dziwakiem.
17 lat później IAAF oficjalnie ogłosił 400 metrów standardem dla bieżni, na której są rozgrywane oficjalne zawody. Pierwszym człowiekiem, który zdobył na jednych igrzyskach złoty medal na dystansie jednego stadionu i dwóch stadionów (w rozumieniu Greków) była w 1984 r. Valerie Brisco-Hooks (triumfowała na 200 i 400. Jedynym człowiekiem, który wygrał na jednych igrzyskach bieg na jeden i dwa obecne stadiony był w 1976 r. Alberto Juantorena (złoto na 400 i 800).