Triathlon > TRI: Sprzęt > Triathlon
Garmin Edge 1000, rowerowa S-Klasa
Nowy topowy model na rower z firmy Garmin szokuje ceną. Czy jest wart pieniędzy, jakich się od nas za niego żąda? Przyjrzyjmy się poszczególnym parametrom i porównajmy je z wcześniejszą wersją – Garminem 810.
Rozmiary
Wbrew pozorom, urządzenie po założeniu na rower nie jest aż tak duże, jak mogłoby się początkowo wydawać. Nie miałem wrażenia wożenia tabletu na kierownicy. Edge 1000 jest płaski, co nadaje mu eleganckiej, smukłej linii. Być może właśnie to ratuje sytuację, bo 810 moim zdaniem na kokpicie wyglądał słabiej. Rzecz gustu.
Fot: garmin.com
Szybkość działania
Wyraźnie szybszy niż poprzednicy. W porównaniu do młodszych braci włącza się błyskawicznie. Szybciej również reaguje na dotyk, choć to również jest zasługą bardzo czułego ekranu. Jeżeli jednak chcecie używać go jako nawigacji samochodowej, to wciąż będziecie rozczarowani. Przeliczanie długich tras będzie zbyt wolne.
Ekran
Jest zdecydowanie lepszy niż w poprzednim, kolorowo-dotykowym ekranie 810. Bardzo dobrą opcją jest funkcja automatycznego doboru podświetlenia, szczególnie w przypadku „kontrastowych” tras (zacienione miejsca, tunele). To pierwszy ekran dotykowy, który mnie nie drażni rozmazanymi cyframi i słabym kontrastem.
Nawigacja
Trzeba mieć do niej naprawdę dużo cierpliwości lub traktować jako funkcję w najlepszym razie wspomagającą. Jej jakość łatwo poznamy na własnym terenie, gdzie przekonamy się, że proponowane trasy z optymalnymi często nie mają wiele wspólnego. To samo dotyczy planowania tras w Garmin Connect. Testowa wycieczka w Karkonoszach doprowadziłaby moją „szosę” do ruiny. Częściej używałem więc ustawień samochodu osobowego. Tu niestety szwankowało przewidywanie czasów osiągnięcia kolejnych punktów. Wciąż nie potrafię jeździć rowerem ze średnią 60 kilometrów na godzinę. W sumie to mapy są bardzo dobre, tylko planowanie jakieś takie nieco bezmyślne. To spowodowało, że jeszcze nie próbowałem jednej z nowych funkcji – proponowanego treningu. Wyznaczamy długość trasy, a Garmin podaje nam różne możliwości. Problem w tym, że nie ufam nawigacji i boję się, że poprowadzi mnie na przykład leśną, błotnistą drogą (takie przygody miałem z 810). Nawigacja przydać się może do jazdy po zapisanych wcześniej trasach (np. innych użytkowników) lub jako zapasowe wsparcie. Duży plus za zainstalowanie map w zestawie, nic nie musimy kupować dodatkowo.
Segmenty
Znane wcześniej ze Stravy, zawitały również w Garminie. To co w Stravie jest płatną opcją premium, w Garminie dostajemy za darmo. Kiedy zbliżamy się do oznaczonego wcześniej odcinka, ekran przełącza się w tryb nawigacji ze wskazaniami strat/zysków do liderów. Ciekawy sposób na wirtualną rywalizację ze znajomymi, czy motywację w trakcie treningu.
Więcej o segmentach przeczytasz w tekście: Segmenty – korespondencyjne ściganie na rowerze
Fot: garmin.com
Połączenia
Moduł Bluetooth pozwala na połączenie z telefonem. Na ekranie pojawiają się nam komunikaty o przychodzących połączeniach, mamy również możliwość odczytania wiadomości SMS. Połączenie z telefonem pozwala również na transfer danych do konta Connect, informacje o prognozach pogody czy funkcję Live, dzięki której znajomi mogą na żywo śledzić nasz trening.
Edge 1000 łączy się również z komputerem za pomocą sieci WiFi. W praktyce jest to tylko dublowanie części funkcjonalności BT.
Akcesoria
Do nowych czujników kadencji i prędkości będę się musiał jeszcze przyzwyczaić. Nie ma już co prawda magnesów na szprychach i korbie, w zamian jednak dostajemy dość duże urządzenia do montażu na wspomnianej wcześniej korbie i piaście koła. Nie miałem dotychczas problemów z tymi akcesoriami w poprzednim wcieleniu, nie wiem więc po co ta zmiana.
Pochwała należy się natomiast za pilota montowanego przy klamce. Pilotem wystartujemy i zastopujemy zapis, zmienimy aktualny widok na ekranie, zapiszemy okrążenie. Świetny pomysł, znacznie zwiększający wygodę i bezpieczeństwo na zjazdach czy podczas jazdy w grupie. Pomocny również przy ułożeniu w pozycji czasowej, bez zdejmowania rąk z przystawki aero.
Fot: garmin.com
Podsumowanie
Edge 1000 to podrasowana 810. Ładniejszy, bardziej elegancki i niestety wiele droższy. Funkcje treningowe, obsługa tętna, czujników mocy pozostaje bardzo podobna. A właśnie to jest esencją dla użytkowników. Nowi nabywcy będą mogli się cieszyć informacjami o połączeniach z telefonu, wyraźniejszym ekranem, zainstalowanymi mapami, segmentami na żywo. Lista przewag powoduje, że mam problem z zakwalifikowaniem tego sprzętu. Czysto treningowo nie warto zmieniać. 1000 bardziej się sprawdzi u amatorów spędzających sporo czasu na rowerze, mających potrzebę stałego kontaktu z pracą czy rodziną lub nie przywiązującym specjalnej wagi do poszukiwania równowagi ceny do jakości i funkcjonalności. Czy jest to więc sprzęt profesjonalny czy tylko wygodny gadżet?
Trzeba przyznać, że Edge 1000 jest bardzo przyjemny w obsłudze, elegancki i bardzo funkcjonalny. Bezsprzecznie jest to najlepszy sprzęt na rynku i jeszcze długo takim pozostanie (nowy Polar V650 celować będzie w niższy segment rynku). Opisuję egzemplarz, który sam sobie kupiłem i z przyjemnością użytkuję, ale gdzieś czasem pojawia się myśl, że ta cena przekroczyła już granice rozsądku.
Garmin Edge 1000 kosztuje ok. 2100 zł. Wersja z czujnikami prędkości, kadencji i HR – ok. 2500 zł.