Ludzie > Czytelnia > Reportaże > Wydarzenia
Darek Strychalski pokonał Badwater! Relacja i podsumowanie
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon 21 lipca 2014 roku. Fot. Jakub Górajek
Darek Strychalski na mecie Badwater Ultramarathon! 217 km w piekielnym słońcu pustyni pokonane w 45:11:10. Darek – szacun! I wielkie brawa dla ekipy, która wsparła go na mecie – chłopaki – jesteście wielcy!
„Pobocze w Keeler, 34. godzina w trasie. W nogach naszego ultrasa jakieś 180 km. Potężny kryzys, nieprzytomny śpi w samochodzie z włączoną klimatyzacją. Czuwa przy nim Kamil – kierowca naszej eskapady. We trójkę z Kubą i Mikim siedzimy obok na piachu i zastanawiamy się co dalej. Przed chwilą przy próbie wyjścia z auta ugięły się pod nim nogi potem kolejne wymioty. W sumie to była już trzecia sesja. Po prostu zwłoki… Decyzja jest jednogłośna, jeśli do 2 godzin jego stan się nie poprawi to kończymy zabawę, wieziemy go do Lone Pine i podłączamy pod kroplówę. Nasz ultrauparciuch sam się doigrał. Ok 20 dostaje przymusową porcję paliwa wszelkiej maści, pół godziny później zaczyna iść, trochę go zawiewa ale daje radę. Wiadomo, że tu już nie będzie mowy o żadnym bieganiu. Zostało 40 km do mety, które trzeba wyczłapać. Skubany wyczłapał. Moc charakteru, pasja i wytrwałość wprost niespotykana. Jednocześnie też upór o podobnym nasileniu, który go prawie wykoleił. Szczęśliwie spacyfikowany i uświadomiony obiecuje poprawę. To wspaniały gość, który jak każdy z nas – ma nad czym pracować. Piękny czas, wspaniali ludzie, szczęśliwy finał. W takim składzie można położyć niejeden system. Poleciało kilka “k*rew”, były łzy wzruszenia, śmiechu kupa – było dobrze. Czuję szczęście i spełnienie po naszej wspólnej walce. Darek to W I E L K I człowiek, który daje innym więcej niż sam dostał w życiu.”
Tak napisał w podsumowaniu na blogu badwater.pl Filip Bojko z ekipy wspierającej Darka Strychalskiego w Badwater Ultramarathon. Reszta też napisała parę słów, które warto przeczytać. W artykule poniżej znajdziecie obszerną relację i zdjęcia – zarówno z samego wydarzenia, jak i przygotowań do niego. Wielkie gratulacje dla Darka, jego ekipy i dla Zbyszka Malinowskiego i Darka Łabudzkiego, którzy również wygrali z trasą upalnego Badwater Ultramarathon!
W 23 godziny i 52 minuty z 135-milową trasą uporał się Harvey Lewis z Cincinnati w Ohio, który zwyciężył w biegu. Najszybsza spośród kobiet – Alyson Venti z Miami na Florydzie – dotarła jako ósma w generalce z wynikiem: 28:37:28.
Darek Strychalski po Badwater Ultramarathon. Fot. Jakub Górajek
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon. Fot. Jakub Górajek
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon. Fot. Jakub Górajek
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon. Fot. Jakub Górajek
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon. Fot. Jakub Górajek
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon. Fot. Jakub Górajek
Wieści z placu boju
Darek Strychalski na starcie Badwater Ultramarathon 2014. Fot. Filip Bojko
– Nasz kowboj ruszył, pierwsze 8 kilometrów bez wsparcia. Pakujemy się w auto i ruszamy na dalszą część trasy gdzie nie ma zasięgu. Kolejny kontakt pewnie dopiero wieczorem jak zbiegnie z Horseshoe Meadows. Darek dostanie nadajnik dopiero jak zbiegnie z Horseshoe Meadows w związku z tym, że tam nie ma zasięgu bez sensu jest go nim obciążać, póki co wskazuje naszą pozycje czyli ekipy wspierającej – relacjonuje Filip Bojko.
Niestety coś nie gra z nadajnikiem dlatego nie można nadal śledzić postępów Darka na mapie. Ale chłopaki od czasu do czasu wrzucają zdjęcia i krótkie wpisy na Facebooka Zwycięzca/ The Winner. Poniżej przekazujemy Wam wszystkie wieści, które mamy od nich. Klasyfikację generalną można podejrzeć na stronie dbase.adventurecorps.com a międzyczasy Darka znajdziecie tutaj.
22 lipca:
Filip Bojko nadaje: „Darek miał potężny kryzys na podejściu pod Cerro Gordo. Wymioty, senność oraz „betonowe” nogi. Dopiero krótka drzemka na szczycie góry postawiła go względnie na nogi. Zbieg w ciemności po szutrowej drodze był prawdziwą mordęgą. Szczęśliwie jest już na płaskim jak stół asfalcie. Jak się później okazało ten fragment trasy okazał się krytyczny dla wielu zawodników. Przynajmniej kilkanaście osób wycofało się z zawodów. Darek już od godziny biegnie. Temperatura dziś nikogo nie oszczędzi. Nikt nie mówił, że będzie tu komukolwiek dziś łatwo”.
Godz. 21:30 polskiego czasu: Na mecie jest już siedmiu zawodników. Czekamy na jakiekolwiek wieści o Darku. Odcinek, na którym jest zajmuje dużo czasu. Wiemy, że Darek miał kryzys i spał trochę żeby się po nim pozbierać. Teraz chłopaki milczą. Trzymamy kciuki.
23 lipca:
23 lipca. Godz. 1:00 polskiego czasu: Kryzys 90. mili zażegnany. Darek był już jedną nogą poza wyścigiem, ale powstał w wielkim stylu. Właśnie minął 100. milę. Teraz ostatnia prosta do Lone Pine, a potem atakuje Mt. Whitney.
23 lipca. Godz. 2:00 polskiego czasu: Kochani! Przekazaliśmy Darkowi Wasze komentarze i wsparcie! To jest właśnie ten moment, kiedy potrzebuje Was najbardziej! Zerwał się palący wiatr, wszędzie pełno pyłu i piachu. (Dopingujcie Darka na Facebooku Zwycięzca!)
Mówi, że da radę. Kciuki, kciuki, kciuki! Zostało ok. 50 km.
23 lipca. Godz. 6:00 polskiego czasu: Najpiękniejszy moment biegu. Darek jest po potężnym 2-godzinnym kryzysie, Filip wyciąga go z niego czytając na głos Wasze komentarze i wiadomości.
Darek Strychalski na Badwater – po potężnym kryzysie. Filip Bojko czyta mu komentarze fanów z Facebooka zagrzewając do boju. Fot. Fb Zwycięzca
23 lipca. Godz. 7:00 polskiego czasu: Podłączanie do prądu trwa.
Fot. Fb Zwycięzca
9:30 polskiego czasu: Lone Pine – 122. mila za Darkiem – dotarł tu po 40 godzinach i 14 minutach. Napiera! Jest 74. „Niedaleko” przed nim, na 69. i 71. pozycji lecą Zbyszek Malinowski i Darek Łabudzki, byli tu po 38 godzinach i 56 minutach. Im również gorąco kibicujemy! Nie odpuszczajcie chłopaki! 45 osób jest już na mecie Badwater Ultramarathon, w tym 8 kobiet! 12 osób wycofało się z rywalizacji.
Ok. godz. 15:00: Darek Strychalski na mecie Badwater Ultramarathon! 217 km w piekielnym słońcu pustyni pokonane w 45:11:10. Zbyszek Malinowski i Darek Łabudzki na 62. i 63. miejscu – 42:57:31! Gratulujemy!
Darek Strychalski na Badwater Ultramarathon – w Lone Pine na drugim PK. Fot. Filip Bojko
Drugi punkt kontrolny w Lone Pine. 74 km w 9,5 h. W zapasie 3,5 godziny. Ruszamy dalej…
Filip i Darek Cerro Gordo. „Ciśniemy pod Cerro Gordo. Kryzys przełamany! Howgh!” Fot. Filip Bojko
Darek Strychalski na Badwater Ultramaraton. 11 godzin i 18 minut w trasie. Fot. Filip Bojko
Darek Strychalski z Mikołajem Barysznikowem-Kowalskim. Fot. Filip Bojko
22 lipca. Ok. godziny 8:00 naszego czasu: Darek z Filipem przebyli wspólnie odcinek z Lone Pine do Keeler, tu przegrupowanie, zmiana ciuchów i obuwia. Szybki makaron z pomidorami i dalej w drogę. Do tego świeży zając. 30 minut temu Darek z prawie stówką w nogach ruszył z Mikołajem na szczyt Cerro Gordo. O 2:20 jesteśmy umówieni na dole.
Darek śpi w aucie. Chwila odpoczynku. Fot. Filip Bojko
Darek po krótkiej drzemce jest znowu w drodze! Zostało mu 100 km i 25 godzin limitu. Fot. Filip Bojko
*** Wcześniejsze wieści
Darek Strychalski ruszył do Doliny Śmierci, by po raz drugi zmierzyć się z ultramaratonem Badwater. Tym razem ma więcej czasu na aklimatyzację na miejscu. Towarzyszy mu Filip Bojko. Relacjonujemy, co chłopaki wyprawiają w USA!
Przeczytaj też:
„Darek Strychalski wraca do Doliny Śmierci. Opowiada o treningu i trudnościach wyścigu”
„Darek Strychalski leci na Badwater. Już teraz!”
4 lipca (piątek) Darek Strychalski razem z Filipem Bojko wsiedli do samolotu na warszawskim Okęciu i pofrunęli do USA. Tym razem – m.in. dzięki zebranym pieniądzom – Darek miał dużo więcej czasu na aklimatyzację niż 2 lata temu. Zdążył odpocząć, przyzwyczaić się do miejscowej temperatury i zahartować żołądek.
Strona całego wydarzenia: www.badwater.pl
21 lipca
– Jesteśmy po odprawie, pakiet odebrany, zakupy zrobione, samochody oklejone, cały regulaminowy ekwipunek zapakowany. Darek się dziś grzecznie nawadnia i wciąga węglowodany. Zaliczył dziś krótką przebieżkę żeby mięśnie nie zapomniały po co tu przyjechały. Wszystko gotowe – nadaje Filip Bojko.
Dzięki uprzejmości trackcourse.com w linku poniżej będzie można częściowo śledzić postępy UltraDarka na trasie. Niestety nie w całości ponieważ zwyczajnie w kilka tutejszych miejsc cywilizacja po prostu nie zdążyła dotrzeć.
W miarę możliwość próbować coś nadać z trasy na profilu fejsbukowym Zwycięzcy.
Trzymajcie kciuki! Czeka go wyczekiwany, soczysty łomot !
Darek Strychalski ze swoją ekipą supportującą przed Badwater Ultramarathon. Fot. Badwater.pl
15 lipca (wtorek)
Nadaje Filip Bojko z ekipy, która będzie wspomagała Darka podczas biegu, a teraz stara się podtrzymywać go na duchu, dbać o jego dobry nastrój przed wyścigiem:
„Dziś retrospektywnie trzasnęliśmy samochodem pierwotną trasę Badwater Ultramarathon w obie strony. W sumie ok 450 kaemów. Z racji, że w tym roku trasa jest zmieniona bo włodarze parku stanęli okoniem organizatorom. Och, skąd my to znamy, haha. Jutro ruszamy w wysokie góry gdzie zostajemy do soboty. W ramach zadośćuczynienia umęczy startujących będą trzy jeb*tne podbiegi na konkretnej wysokości, nie wiadomo co gorsze, historia pokaże. Tam będziemy Ultra Darka w najbliższym czasie pokazywać niedźwiedziom.
Fot. Filip Bojko
Puściliśmy się w teren z Darem żeby obadać ostatni fragment trasy czyli kilkunastomilowy podbieg z Lone Pine na Mt. Whitney, a przy okazji na poszukiwanie grzechotników, ponoć jest ich tu sporo. Podbieg iście syty, aż mnie łydy zapiekły na samą myśl, że trzeba to będzie biec z jakimiś 190 kaemami w nogach…. Co do naszych upragnionych grzechotek niestety znowu bez skutku. W ramach odreagowania trochę potruchtaliśmy.
Fot. Filip Bojko
Od dzisiaj ładuję w Ultra Darka węglowodany w ramach zasady “ile wlezie”. Trochę się chłop ociąga zgrywając “Tadka-Niejadka” i próbuje kombinować bo w takim upale ciężko mu wchodzą. Ku jego zmartwieniu nie ma tu miejsca na pieszczoty ani na żadną taryfę ulgową. Utuczę na cacy naszą Ultra Gąskę choćby nawet trzeba było siłą”.
14 lipca (poniedziałek)
W weekend Darek i Filip wylądowali u Dominiki i Marcina – pary, która po poznaniu historii Darka zaprosiła chłopaków do siebie do Kalifornii. Panowie dotarli więc do Riverside, gdzie Darek się zakochał. Nie urzekli go Meksykanie, którzy w tamtych rejonach stanowią ok. 80% mieszkańców, ale piękne tereny w okolicy. Od razu zaliczył bieganie z nowym znajomym i jego psem – Negrito.
Fot. Filip Bojko
Fot. Filip Bojko
Darek z Filipem zdążyli już się zorientować, że wszędzie, gdzie się pojawią, atmosfera staje się gorąca, choć – trzeba to powiedzieć otwarcie – jest to zasługa nie tylko temperamentów obu panów. Tam jest po prostu cholernie ciepło.
Zaliczyliśmy dziś z Darkiem pierwszy dłuższy trening w upale. Wbiegliśmy na jedną z okolicznych górek, a nasi gospodarze towarzyszyli nam na rowerach. Dominika w międzyczasie zdążyła jeszcze postawić do pionu jedną pańcię, której odcięło prąd i omdlała na podejściu. Pozbierała się szczęśliwie bez szemrania. To taki przedsmak przed wizytą w Dolinie Śmierci, gdzie chcemy dotrzeć w poniedziałek, żeby trzasnąć tam ostatnie długie wybieganie przed zawodami. Temperatura daje tu w kość, szczególnie przy bieganiu w pyle, który momentalnie się podnosi. Najgorzej ma ten, kto zostaje w tyle, szczególnie na zbiegach, wtedy zdecydowanie lepiej wstrzymywać zasysanie powietrza.
Fot. Filip Bojko
Fot. Filip Bojko
Jak się czuje Darek na tydzień przed startem? Zakochany po uszy w Kalifornii, ale temat Badwater nie jest tematem łatwym. Darek pisze czarne scenariusze, co oczywiście pozbawione jest sensu, bo wszyscy wiemy, że nie ma jak wrócić na tarczy. Filip urządza mu motywacyjne pogadanki, ale niewiele pomagają. Darek stresuje się, że złapie jakąś kontuzję, że żołądek odmówi mu posłuszeństwa, że nie spełni oczekiwań tych, którzy mu kibicują. Na to wszystko Filip mówi:
Tłumaczę mu, że od nikogo nie usłyszy słowa krytyki, nawet jeżeli tak się zdarzy. Przy takim wysiłku w tak ekstremalnych warunkach, wszystko może się wydarzyć. Nie bez kozery jest to jeden z najcięższych ultramaratonów na świecie. Jak będzie musiał zejść z trasy, to świat się nie zawali i taki wariant też trzeba zawsze brać pod, uwagę choć wierzę, że wszystko będzie dobrze. Wypracowaliśmy sobie taki system, że w takich momentach, jak go dopada kryzys, idziemy po prostu na przebieżkę. To działa najskuteczniej. Przynajmniej na jakiś czas.
Fot. Filip Bojko
Jeśli chcecie coś jeszcze przekazać Darkowi przed startem
– piszcie na [email protected]. Prześlemy mu!
Gringo El Strychallo. Fot. Filip Bojko
Rzeźba sama się nie zrobi. Fot. Filip Bojko
Wyjeżdżając z południowej Kalifornii, Darek spotkał się z miejscową polonią. Niewiele informacji o Darku dotarło w tamte rejony, więc nasz Zwycięzca musiał spędzić kilkadziesiąt minut pod ostrzałem pytań. Poradził sobie świetnie.
Fot. Filip Bojko
Po tych wszystkich tańcach, hulankach i swawolach panowie wreszcie ruszają do Doliny Śmierci! Tam już pełen relaks – totalne wakacje ze skwierczeniem podsmażanej skóry. START JUŻ ZA TYDZIEŃ!
11 lipca (piątek)
Panowie już kilka dni temu ruszyli na południe. Chcą jak najszybciej dostać się w góry, nie spędzać już długich godzin w trasie i wziąć się wreszcie za porządny tre… porządne odpoczywanie. Na razie idzie słabo – czas spędzają głównie na zabawach i rozpuście. A konkretnie na jedzeniu przy drodze, spaniu przy drodze i… oglądaniu Mundialu.
Fot. Filip Bojko
Posiłki na kamieniach, trawie, ulicy, krawężnikach. Żyje się!
Fot. Filip Bojko
Najpierw Darek z Filipem ruszyli w kierunku Santa Barbara. Darek ledwo może usiedzieć na miejscu – nosi go cały czas. To dobry objaw!
Kilkadziesiąt mil przed Santa Barbara zrobiliśmy sobie krótki postój. Miał być na kawę… skończyło się na kubku wody kokosowej. Nagle Darek jak jakiś duch zjawił się przede mną przebrany w swój biegowy strój i rzucił:
– Za godzinkę wracam.
Wrócił tak jak obiecał. Z tą różnicą, że w dziesięć razy lepszym humorze niż wybiegając. Pierwszy trening trzaśnięty czyli spokojna dyszka na przetarcie.
Fot. Filip Bojko
Znacie tego kowboja? L. A. drży. Fot. Filip Bojko
Na przedmieściach Los Angeles, w Parku Krajobrazowym, zaliczyli przygodę z miejscowym Panem Władzą, Miltonem C. Okazało się, że przebywanie w parku po zmroku jest absolutnie zakazane, a Darek z Filipem złamali przy okazji co najmniej 4 przepisy. Sytuacja była chyba absurdalna dla obu stron, ale nasi panowie mają w sobie tyle wdzięku, że zamiast nocy na komendzie i niebotycznych mandatów skończyło się… w ogródku wujka Miltona. Co prawda zdążył on już wcześniej wystawić chłopakom mandat, ale rano…
Strzeliliśmy kawę i szcżśliwi jak dzieciaki ruszyliśmy w plener zrobić sobie owsiankę. Nim odjechaliśmy Milton podszedł do nas i rzekł z uśmiechem:
– Oddajcie ten mandat, nie będzie Wam potrzebny.
Dzięki Milton!!!
Owsianka na wolności smakuje wybornie!
Darka nie trzeba było długo namawiać na spokojny sen na posesji Miltona. Fot. Filip Bojko
Kolejny przystanek to wodne szaleństwa. W wodzie Darek czuje się jak… ryba w wodzie. Tak przynajmniej wygląda.
Fot. Filip Bojko
Pączkują nowe pomysły… Na przykład żeby trzasnąć biegiem Stany w poprzek, obiec całą Polskę, spróbować triathlonu. Darek to taki ocean zadań, które chciałby wcielić w swoje życie. Dziś pływał.
Fot. Filip Bojko
Co będzie dalej? Dalsza część wakacji. Obżarstwo, meczyki, dziewczyny i lato. Za 10 dni trzeba tylko się przebiec Doliną Śmierci i do domu. To jest życie!
7 lipca (poniedziałek)
Darek i Filip wciąż walczą z resztkami jetlaga. Lecieli z przesiadką w Nowym Jorku, a w sobotę wylądowali w San Francisco. Wczoraj był w planach odpoczynek, ale wyszło jak zwykle, czyli jednak w ruchu. Panowie objechali samochodem okolicę, robiąc ok. 300 km. Nie wykorzystali plaży w należyty sposób – zamiast tego poćwiczyli zbiegi i wspinaczkę w Half Moon Bay.
Fot. Filip Bojko
Fot. Filip Bojko
Fot. Filip Bojko
Dziś panowie zrobili sobie 15-kilometrowy spacer po San Francisco. Były też elementy crossfitu:
Fot. Filip Bojko
A gdzieś po drodze…
Spacerujemy dziś zziajani z Darkiem po SF, gdzie co chwilę w górę jest sztajcha średnio pod kątem 65 stopni. Mijamy młodą parkę, której łączna waga może śmiało oscylować w okolicach 300 kg. Darek po chwili wypala:
– Jak w takim mieście można się tak zahodować…
Darek przysłał nam też zdjęcie w podziękowaniu za wszystkie ciepłe słowa od naszych czytelników. To do Was!
Fot. Filip Bojko
PRZED WYLOTEM
Tuż przed odlotem Darek dostał od nas wiadomości zebrane od czytelników Magazynu Bieganie. Wieść gminna niesie, że bardzo się wzruszył, czytając wszystkie życzenia! Fot. Marta Tittenbrun
Filip będzie jedną z trzech osób supportujących Darka podczas wyścigu. Przed startem dołączy do nich jeszcze Mikołaj, brat Filipa, oraz Kamil, który będzie kierowcą samochodu wypożyczonego na czas biegu.Filip spędzi z Darkiem cały czas poprzedzający wyścig. Będzie dla niego nie tylko towarzyszem, ale i hamulcem powstrzymującym Darka przed przetrenowaniem!
Kilka słów od Darka i Filipa z Kaliforni:
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.