Co się dzieje z wodą mineralną, zanim trafi na sklepowe półki?
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek, co się dzieje z wodą mineralną, zanim trafi do sklepów? W jaki sposób jest wydobywana? Czy jest ona w jakikolwiek sposób wzbogacana? Oczyszczana? Tego wszystkiego dowiedzieliśmy się od pana Jacka Płachty, głównego technologa w firmie Cechini Muszyna.
O wodzie powiedziano już chyba wszystko. Omawiano kwestię tego, czym się różnią poszczególne rodzaje wód, po jakie warto sięgać oraz ile jej pić dziennie. Ja natomiast nie miałam pojęcia, w jaki sposób ta woda w ogóle do nas dociera. Co więcej, do głowy mi by nie przyszło, że praca z wodą może być dla kogoś pasją. Przekonałam się o tym, rozmawiając z Jackiem Płachtą, technologiem w firmie Cechini Muszyna. Pan Jacek jest w stanie o wodzie mówić godzinami. Dosłownie!
Już pierwszy telefon do pana Jacka był swoistym przeżyciem. „Proszę pani! Ja pani mogę wszystko opowiedzieć. Ale gdyby pani tu przyjechała, zobaczyła na własne oczy, poczuła ten cały proces. To zupełnie inne doznanie” – przekonywał pan Jacek. Niestety z Warszawy do Muszyny jest kawałek drogi i mimo najszczerszych chęci, umówiłam się z panem Jackiem na kolejną rozmowę telefoniczną, podczas której zostałam wciągnięta w sam środek zupełnie innego świata.
Woda Cechini, bo głównie o niej rozmawialiśmy, jest wydobywana z serca Muszyny. Górskie tereny, żadnych zakładów przemysłowych, między zielonymi terenami poutykane są wyłącznie prywatne domki i sanatoria. Żeby dostać się do wody z głębi ziemi, należy zrobić odwiert, który sięga 200 m. Jest to optimum, które pozwala wydobyć wodę zmineralizowaną na takim poziomie, aby nadawała się ona do picia na co dzień. Zanim jednak to nastąpi, Urząd Górniczy z Krakowa wysyła swoich profesorów, którzy mają za zadanie zbadać położenie i pochodzenie wody. Jeśli wszystko jest w porządku, wykonuje się odwiert, który na głębokości 100 m zabezpiecza się tzw. sarkofagiem, aby zapobiec przedostawaniu się wód gruntowych. Teraz można już wodę wypompowywać. Co ciekawe, woda ta potrafi czasem sama wytrysnąć z ziemi, tworząc gejzer o wysokości 4-5 metrów!
Wydobyta z takiego odwiertu woda teoretycznie jest gotowa do spożycia. Zawiera sporo magnezu, żelaza, wapnia, nieco sodu, a wszystko to w otoczeniu naturalnego dwutlenku węgla, który sprawia, że minerały te nie ulegają krystalizacji. Jednak wizualnie i zapachowo odbiega ona jeszcze od tego, co możemy kupić w sklepie. Minerały zabarwiają bowiem wodę, a jej zapach może przypominać zgniłe jajko. To z racji na siarkowodory, które naturalnie występują w ziemi. Zatem taką wodę, zabezpieczoną bakteriologicznie, przewozi się do zakładu i przepuszcza przez specjalne filtry. Odprowadzają one brzydkie kolory i zapachy oraz szczątkowo skrystalizowane minerały.
Taka woda jest już gotowa do nalewania. Aby jednak wykluczyć ryzyko przedostania się do płynu jakichkolwiek zabrudzeń z powietrza, każda butelka jest dokładnie wypłukiwana tuż przed nalaniem do niej wody. Po napełnieniu butelki, maszyna umieszcza zakrętkę i dzięki taśmie kieruje ją dalej do miejsca, w którym zostaje przyklejona etykieta. Co ciekawe, każda butelka jest sprawdzana przez pracownika zakładu. Kontroluje on poziom wody oraz poprawność etykiety. Nie stosuje się więc żadnych urządzeń magnetycznych, które w jakichkolwiek sposób mogłyby wpłynąć na jakość wody.
Na koniec maszyna butelki foliuje i streczuje. Tak przygotowany produkt wyjeżdża na paletach do magazynu, skąd zostaje on rozprowadzony na cały kraj.
Po co to wszystko?
Jak przekonuje pan Jacek, taka woda to „izotonik przez Boga stworzony”. Z racji na zawartość sodu, wapnia, magnezu, żelaza i innych, ważnych dla organizmu minerałów, picie jej po wysiłku pomaga przywrócić organizmowi równowagę. – Minerały z wody wchłaniają się jak alkohol, natychmiastowo. To jak zastrzyk – mówi. Jednak o ile woda pozyskiwana z głębi ziemi nadaje się do spożycia, to jednak bez odpowiedniego zabezpieczenia jej, nie miałaby ona szans dojechać do sklepów bez skażenia bakteriologicznego. Byłaby ona prawdopodobnie dostępna wyłącznie dla lokalnych mieszkańców. Zatem dzięki bardzo restrykcyjnym badaniom oraz zachowaniu wręcz ekstremalnych zasad czystości, ma ona szansę dotrzeć do każdego zakątka kraju. A my, miastowi, mamy szansę wybierać taką wodę, na jaką tylko mamy ochotę w danym momencie: kranówkę, mineralną, stołową, źródlaną. Do wyboru, do koloru.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.