
[h2]Z Arturem Żeliszczakiem, biegaczem-amatorem, który po kilku miesiącach przygotowań, nigdy nie pokonując na treningach więcej niż 15-17 kilometrów przebiegł 33. Maraton Toruński w bardzo przyzwoitym czasie 3:25:10, o przygotowaniach, magii biegów, przepowiadanej “ścianie” i piłce nożnej, jako podwalinie kondycji i wytrzymałości rozmawia Tomasz Więcławski.[/h2]
[h4]Kiedy zacząłeś treningi biegowe?[/h4]
Pierwszy raz wyszedłem na trening pod koniec lutego. Wiązało się to z inicjatywą jednego ze sklepów biegowych w Toruniu, który organizuje czwartki biegowe. Nie uczestniczyłem w nich jednak regularnie, ale trenowałem raz na jakiś czas dla przyjemności. Chciałem wystartować w kwietniu w Run Toruń na dystansie 10 kilometrów. Treningów wcześniej odbyłem mało, ale się udało.
[h4]Ktoś mógłby pomyśleć, że to porywanie się z motyką na słońce?[/h4]
Trzeba dodać, że ja nie startowałem zupełnie od zera. Od wielu lat gram w piłkę nożną, a także jestem sędzią piłkarskim. Na linii czy jako główny byłem rozjemcą w 415 spotkaniach w różnych ligach. Sędziowałem mecze seniorów, juniorów, a także dzieci.
[h4]Masz taki mecz, który utkwił ci szczególnie w pamięci?[/h4]
Jest wiele takich spotkań, ale pamiętam, że byłem sędzią liniowym w meczu decydującym o awansie do wyższej klasy rozgrywkowej pomiędzy Pomowcem Kijewo Królewskie a drużyną Naprzód Jabłonowo Pomorskie. Na stadion w małej miejscowości przyszło kilkaset osób. Niezapomniana atmosfera i korespondencyjny pojedynek z drużynami grającymi w innej miejscowości do ostatnich minut. Sędzią głównym był wtedy Bartek Frankowski, który robi teraz karierę w ekstraklasie.
[h4]Bieganie jest już taką samą miłością jak futbol?[/h4]
Zdecydowanie. Niezwykle mnie wciągnęło. W pierwszym starcie w biegu Run Toruń w kwietniu wystartowało ponad 1700 uczestników, a ja wyprzedziłem około 1600 z nich. Okazało się, że potrafię rywalizować na niezłym poziomie.
[h4]Kiedy znajdujesz czas na trening?[/h4]
Ze względu na weekendowe mecze poświęcam bieganiu zwykle 2 dni w tygodniu. Staram się biegać wyłącznie po leśnych ścieżkach, aby niepotrzebnie nie obciążać kolan. Dzięki temu minimalizuję ryzyko kontuzji.
[h4]Walczysz w czasie biegu sam ze sobą czy nakręca cię rywalizacja z innymi?[/h4]
Rywalem podczas zawodów jestem „ja z poprzedniego biegu” oraz upływający czas. Mam zawsze konkretny plan i staram się go zrealizować.
[h4]Ale że w październiku przebiegniesz maraton po tak krótkich treningach, to wielu się chyba nie spodziewało? Przygotowania były raczej niestandardowe.[/h4]
W lipcu przebiegłem półmaraton w czasie 1:30:52. I to był mój najdłuższy dystans do października. Na treningu, ale też tylko 2 czy 3 razy, pokonałem 15-17 kilometrów. Osoby, z którymi rozmawiałem przed startem w maratonie, były pełne obaw i wróżyły mi, że przyjdzie moment, w którym zmierzę się ze ścianą. Sam sobie udowodniłem, że mogę jednak pobiec królewski dystans w niezłym tempie. Bo to na wynik 3:25 trzeba za takie uznać, szczególnie dla osoby, która nie przygotowuje się długo.
[h4]Ściana więc nie nadeszła?[/h4]
Ani przez moment. Nie miałem kryzysu. Czytam dużo blogów biegowych oraz stron internetowych temu poświęconych i miałem pojęcie o tym, w jaki sposób rozłożyć siły. Zastosowałem taktykę negative split, która zakłada, że pierwsze kilometry biegniemy nieco wolniej niż potrafimy, żeby później przyspieszyć.
[h4]Zrealizowałeś ten plan?[/h4]
Tak, planowałem pobiec poniżej 3:30:00. Ze stoperem na ręku kontrolowałem swoje tempo. Na początku, tak jak założyłem, nieco się hamowałem. Po pięciu kilometrach miałem czas 26:00, po 10 – 50:40, półmaraton przebiegłem w czasie 1:44:15, a drugą połowę dystansu o ok. 3:30 szybciej niż pierwszą.
[h4]Duma to główne uczucie, które czujesz przywołując ten bieg?[/h4]
Duma ze zrealizowania planu w 100 procentach. Dzięki temu nie mogę doczekać się kolejnego maratonu – i o to chodzi!
[h4]Jesteś osobą bardzo serio podchodzącą do tego, co robisz?[/h4]
Ważne, żeby robić dobrze to, za co się w życiu bierzemy, niezależnie od poziomu jaki w danej dziedzinie prezentujemy. Moim motto jest: „Niemożliwe nie istnieje”.
[h4]Stawiasz sobie już kolejne cele?[/h4]
Chcę poprawić wyniki na dystansach, na których już startowałem. W tym roku złamałem 40 minut na 10 kilometrów, więc za rok chcę złamać 39 minut. Zakładam także, że uda mi się przebiec półmaraton poniżej 1:30. W maratonie natomiast chciałbym osiągnąć czas lepszy niż 3:15, więc o dziesięć minut poprawić swoją dotychczasową “życiówkę”.
[h4]Na biegi gdzieś dalej też się wybierasz?[/h4]
Na razie startuję w Toruniu i okolicach. Mam plany na przyszłość, ale raczej dalekosiężne. Chciałbym przebiec maraton w Warszawie, a także wystartować i ukończyć Bieg Rzeźnika w Bieszczadach. Ale to w perspektywie pięciu lat. Głównym celem, marzeniem biegowym jest złamanie 3 godzin na dystansie maratońskim.
[h4]Jakbyś zachęcił osoby z całego kraju do startu w toruńskim maratonie? Dlaczego jest on wyjątkowy?[/h4]
Samo miasto przyciąga wielu ludzi. Przyjeżdżają tutaj 2-3 dni przed startem i zwiedzają. Starówka jest niezwykle urokliwa. Inaczej nie byłaby na liście UNESCO. Ale trasa jest też bardzo przyjazna, bo w większości płaska. Gdy nie ma wiatru, to można poprawiać rekordy życiowe. Wiele osób z różnych części kraju, z którymi rozmawiałem, przyjechało w tym roku do Torunia z takim celem. I wielu go zrealizowało.
Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na
Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym
Instagramie! Psst... Ocenisz nasz artykuł? 😉