Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie
Angelika Cichocka – dziewczyna na medal
Angelika Cichocka na Halowych Mistrzostwach Świata w Sopocie. Fot. Kamil Nagórek
Lata ciężkiej pracy i jasno określony cel. Dobre przygotowanie, mocna psychika i trochę szczęścia. To jej recepta na sukces. A do tego entuzjazm i wiara w siebie. Przekonanie, że musi się udać – jeśli tym razem się nie udało, to uda się następnym. Nie ogląda się za siebie, nie rozpamiętuje i mocno prze do przodu – oto Angelika Cichocka – srebrna medalistka HMŚ w Sopocie.
Co trzeba zrobić, żeby zostać wicemistrzynią świata na 800 m? Gdzie kończy się talent, a gdzie zaczyna ciężka praca?
Lata ciężkiej pracy, jasno określony cel, do którego się dąży. Dobre przygotowanie i mocna psychika. A do tego trochę szczęścia. Proste, prawda?
Zawsze podkreślam, że talent jest ważny do pewnego momentu. Często zdarza się, że młodzi zawodnicy myślą, że talent wystarczy. Wygrywają każdą imprezę, ale po jakimś czasie zapala się czerwona lampka i okazuje się, że ci, którzy ciężko pracowali, stają się lepsi. Talentu nie sposób zmierzyć, nie wiemy, kto ma go mniej, kto więcej, to ostateczny wynik daje czystą odpowiedź.
Angelika Cichocka gotowa do walki o medal w biegu na dystansie 800 metrów. Fot. Kamil Nagórek
Niespełna rok temu zmieniłaś trenera, co się od tego czasu zmieniło? Jest coś, co musiałaś zweryfikować, poprawić, ulepszyć?
Na pewno jest dużo takich rzeczy. Właśnie dlatego zdecydowałam się na zmianę, żeby się rozwijać i doskonalić. Trener Lewandowski rzucił zupełnie nowe spojrzenie na mój trening. Ufam mu i wiem, że każdy trening stanowi spójną całość w cyklu przygotowawczym. Zachowuję otwarty umysł i każdą wskazówkę traktuję bardzo poważnie. Tylko taki układ może przynieść oczekiwany efekt.
Ciągle ocierasz się o magiczne 2:00, czujesz, że jest szansa złamać je w tym roku?
Naturalną rzeczą jest to, że każdy sportowiec na zawodach chce wypaść jak najlepiej. Chęć osiągnięcia danego rezultatu może wtedy paraliżować i budować negatywne napięcie. Wielokrotnie podkreślałam w liczbach, jakie są moje założenia na dany sezon, a może to właśnie był błąd? Z każdym rokiem dojrzewam jako sportowiec i zdobywam doświadczenie, które jest bezcenne. Teraz wiem, że nastawianie się na wynik czy miejsce nie jest dobrą drogą. Trzeba dać z siebie wszystko i tyle.
Miałaś kilka trudnych momentów w karierze, brak kwalifikacji do Londynu, do Moskwy. Ale przetrwałaś. Jak to jest z takiej czysto ludzkiej perspektywy, ciągle goniłaś zająca, który gdzieś umykał. To musiało być strasznie deprymujące.
Nie ukrywam, że miałam wiele trudnych chwil, ale dzięki temu przez lata stawałam się coraz silniejsza. Było rozgoryczenie, smutek, złość, niemoc, ale tylko przez chwilę. Następnie zbierałam się w sobie i zgodnie z przysłowiem: „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” – dalej ciężko pracowałam. Ze wszystkiego starałam się wyciągać wnioski, czegoś się nauczyć. Takie myślenie dawało mi dużo pozytywnej energii. Myślę, że dobrego ducha należy przede wszystkim odnaleźć w sobie. Wsparcie bliskich jest bardzo ważne, ale my sami najlepiej wiemy, do czego dążymy.
Wracając do Sopotu, jak się czułaś przed tym startem, czułaś, że masz szansę na pudło albo nawet na zwycięstwo?
Stres był ogromny, tym bardziej że byłam stawiana w roli faworytek. Ale mimo że byłam liderką tabel światowych różnice były tak minimalne, że w czasie biegu wszystko mogło się zdarzyć. Starałam się jednak o tym nie myśleć. Chciałam pobiec zgodnie z założeniami trenera, co jak się okazało i tak nie wypaliło (…). Jest srebrny medal i jest apetyt na więcej.
To fragment artykułu, który można przeczytać w numerze majowym Biegania 2014.