
Przed maratonem w Chicago oczy całego biegowego świata były zwrócone na pojedynek niedawnych kolegów z jednej drużyny: Mo Faraha i Galena Ruppa. Obaj pobiegli na wysokim poziomie, a ten pierwszy ustanowił rekord Europy i wygrał prestiżowy maraton. Występ Ruppa rozczarował nieco Amerykanów, gdyż dobiegł jako 5., ale czas 2:06:21 wstydu mu nie przynosi. W tle tej rywalizacji pozostawał inny z biegaczy grupy Nike Oregon Project – Suguru Osako, dla którego bieg w Chicago okazał się szczególnie szczęśliwy.
Niewysoki (170 cm wzrostu) Japończyk od lat zapowiadał się na biegacza dużego formatu. Już jako junior należał do krajowej czołówki, co w Japonii oznacza naprawdę szybkiego biegacza. W 2010 r. odwiedził Polskę, startując w Bydgoszczy w Mistrzostwach Świata Juniorów w biegach przełajowych, gdzie zajął 32. miejsce w biegu na 8 km. Jednak największym osiągnięciem Osako z tamtego sezonu było zwycięstwo w półmaratonie w Ageo. W tym biegu osiągnął czas 1:01:47 i ustanowił rekord Japonii w półmaratonie w kategorii juniorów. Po międzynarodowe laury zaczął sięgać w 2011 r., wygrywając bieg na 10 000 m podczas Uniwersjady rozgrywanej w Shenzen.
W kolejnych latach Osako skupił się na rozwijaniu swojej kariery na bieżni, jednak nie odniósł spektakularnych sukcesów na arenie międzynarodowej. Owszem, ustanowił aktualne do dziś rekordy Japonii na 3000 m (7:40,09 w 2014 r.) i na 5000 m (13:08,40 w 2015 r.), ale jedynym medalem z większej imprezy było srebro w biegu na 10 000 m w Mistrzostwach Azji w 2014 r. Na Mistrzostwach Świata zajmował odległe lokaty (21. w biegu na 10 000 m w 2013 r. i 22. w biegu na 5000 m w 2015 r.).
Po Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, gdzie odpadł w eliminacjach biegu na 5000 m i zajął 17. miejsce na dystansie dwukrotnie dłuższym, Osako postanowił dalej rozwijać swój potencjał w biegach ulicznych. Jak się okazało, to właśnie na ulicy jego potencjał ujawnił się w największym stopniu. W lutym 2017 r. poprawił swoją życiówkę w półmaratonie (1:01:13), a w kwietniu w Bostonie zadebiutował na królewskim dystansie. I był to bardzo udany debiut, gdyż stanął na najniższym stopniu podium, osiągając czas 2:10:28.
Osako błyskawicznie stał się jedną z nadziei Japończyków na międzynarodowe sukcesy w maratonie. I w swoim drugim starcie maratońskim te nadzieje rozpalił jeszcze bardziej, zajmując 3. miejsce w Fukuoce w 2017 r., w tym samym biegu, w którym Norweg Sondre Moen ustanowił rekord Europy. Czas 2:07:19 zapewnił mu prawo startu w japońskich kwalifikacjach olimpijskich, które zostaną rozegrane we wrześniu 2019 r.
Sam bieg kwalifikacyjny nie będzie jednak przypominał amerykańskich Olympic Trials. Japończycy, chcąc w Tokio w 2020 r. nawiązać do najlepszych maratońskich tradycji sprzed lat, bardzo wysoko postawili poprzeczkę swoim biegaczom. Aby w ogóle móc wystartować w kwalifikacjach olimpijskich, zawodnicy muszą jednokrotnie uzyskać czas poniżej 2:08:30 w międzynarodowym maratonie, którego trasa pozwala na ustanawianie oficjalnych rekordów na podstawie przepisów IAAF, lub osiągnąć średnią 2:11:00 lub lepszą z 2 takich maratonów. Jeśli startują w wybranych maratonach w Japonii, muszą najczęściej pobiec co najmniej 2:11 albo 2:10. To spowoduje, że w przeciwieństwie do systemu amerykańskiego, w kwalifikacjach udział weźmie prawdopodobnie ok. 20-30 biegaczy, nie zaś ponad 100 jak w USA.
To jednak nie koniec komplikacji. Z krajowych kwalifikacji automatycznie prawo startu na Igrzyskach uzyska tylko zwycięzca. Biegacze z miejsc 2. i 3., aby być pewni startu w Tokio muszą osiągnąć czas 2:05:30 lub lepszy. Inną możliwą drogą jest pobiegnięcie poniżej tego wyniku w międzynarodowym maratonie, którego trasa spełnia wymagania IAAF – tacy biegacze mogą być wzięci pod uwagę przy ustalaniu składu olimpijskiej reprezentacji. Wdrażając tak skomplikowany, a przede wszystkim wymagający system Japończycy chcą wyłonić zawodników, którzy będą w stanie walczyć w Tokio o medale olimpijskie. Choć bieganie można uznać za narodowy sport w Kraju Kwitnącej Wiśni, w swojej historii mieli tylko 1 mistrza olimpijskiego w maratonie (1936 r. Son Kitei, który na dodatek był Koreańczykiem, ale startował w barwach Japonii, gdyż Japonia okupowała wówczas Koreę), zaś ostatni olimpijski krążek na 42,195 km wywalczyli w Barcelonie w 1992 r. (Koichi Morichita – srebro).
[h3]W tym szaleństwie jest metoda[/h3]Zasady kwalifikacji do olimpijskiego maratonu ustalone przez japońską federację zostały ogłoszone na początku 2017 r. Przypomnijmy, że minimum, które daje niemal pewność występu w Tokio to czas 2:05:30. To oznaczało, że wyznaczono je na poziomie o… 46 sekund lepszym niż ówczesny rekord Japonii! Wynik 2:06:16 należący do Toshinariego Takaoki był rekordem kraju od 2002 r. – wówczas Takaoka zajął 3. miejsce w Chicago.
Chociaż sprawia to wrażenie absurdu, co ciekawe, ten system wydaje się przynosić efekty. Sam plan wyniesienia japońskiego maratonu na wyższy poziom (projekt “Exceed”) zaczął być realizowany jeszcze wcześniej, bo w 2015 r. kiedy ogłoszono, że zawodnik, który pobije rekord kraju na królewskim dystansie otrzyma 100 milionów jenów. Rozbicie banku zajęło biegaczom z Kraju Kwitnącej Wiśni 3 lata. Pierwszym, który tego dokonał był Yuta Shitara, biegnąc w Tokio 2:06:11.
Osiągnięcie Shitary odbiło się głośnym echem głównie ze względu na pobudzającą wyobraźnię nagrodę finansową. Jednak jego wynik nie utrzymał się na szczycie nawet przez 8 miesięcy. Dynamicznie rozwijająca się kariera maratońska Suguru Osako została dostrzeżona przez biegowy świat i niektórzy typowali, że w Chicago może pokusić się o poprawienie tego czasu. Zwłaszcza, że miesiąc wcześniej Osako w samotnym biegu poprawił rekord życiowy w półmaratonie (1:01:01), sygnalizując wysoką dyspozycję.
I rzeczywiście, chociaż w Chicago dobiegł na 3. pozycji w klasyfikacji generalnej, to dzięki rezultatowi o 21 sekund lepszemu niż dotychczasowy rekord Japonii (pobiegł dokładnie 2:05:50), to on w największym stopniu zasilił swoje konto, otrzymując nagrodę w wysokości 100 milionów jenów. Dla organizatorów projektu “Exceed” oznacza to konieczność dokonania już drugiej wypłaty w 2018 r. Jednak można to uznać za spory sukces całego przedsięwzięcia, choć ostatecznie jego powodzenie zweryfikują Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 r.
[h3]Czy Osako wystartuje w Tokio?[/h3]Maraton w Chicago był 3. w karierze Osako. Świeżo upieczony rekordzista Japonii po raz 3. zajął 3. miejsce i po raz 3. ustanowił rekord życiowy na królewskim dystansie. Do biegów z nim szczęście mają również Europejczycy – po raz 2. w tym samym biegu, w którym Japończyk poprawiał swoją życiówkę, padł rekord Europy. Wcześniej dokonał tego Sondre Moen, tym razem Mo Farah.
Czas Osako daje mu w tym momencie 2. lub 3. miejsce na liście najszybszych maratończyków wszechczasów urodzonych poza Afryką. Ta klasyfikacja zależy od tego, czy wynik Ryana Halla z Bostonu z 2011 r., osiągnięty na nieregulaminowej, spadkowej trasie (2:04:58) wliczamy do tej klasyfikacji, czy nie. Jednak bez względu na to zestawienie, w świetle wyżej opisanych zasad, tak fenomenalny czas wciąż nie daje mu pewności startu na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Osako zdaje się tym jednak nie martwić, razem w trenerem Pete’m Julianem zapowiadają, że są gotowi stawić czoła wymagającej konkurencji.