#PolskaPrzyjaznaBiegaczom. Testujemy wasze biegowe trasy – Warszawa
Kiedyś znajomy z Mazur zapytał mnie pół żartem pół serio, czy my, warszawiacy, znamy lasy tylko ze zdjęć i widokówek. Postanowiłam zatem pokazać, że stolica jest nie tylko zielona, ale również bardzo przyjazna biegaczom. Zabieram Was zatem w podróż po jednej z najpiękniejszych, biegowych tras, jakie można znaleźć w Warszawie.
Dystans – 35 km
Profil trasy – płaski
Stopień trudności – łatwa
Podłoże – ścieżki utwardzone/asfalt
Użyty sprzęt:
- Legginsy: inov8
- Koszulka: inov8
- Buty: inov8
- Zegarek: Garmin 225
- Chusta wielofunkcyjna: Buff
- Plecak biegowy: Salomon
Punkt „zero”
Wycieczkę zaczynam od skrzyżowania ul. Czerniakowskiej i Trasy Siekierkowskiej. To miejsce wyjątkowe z dwóch powodów: względnie łatwo jest tam dojechać komunikacją miejską, a ponadto wystarczy, że pokonamy kilkaset metrów, by znaleźć się w istnej enklawie spokoju. Trasa wiedzie wprawdzie wzdłuż jezdni, ale jest w dużej mierze od niej kompletnie odseparowana. Dzięki temu można już na pierwszym kilometrze oddać się biegowej medytacji będąc w sercu miasta. Wzdłuż Trasy Siekierkowskiej napotykam pozostałości po dawnych sadach, łąki, oczka wodne. I tak przez dobre 6 km.
Następnie muszę przedrzeć się przez Most Siekierkowski, gdzie znajduje się szeroki ciąg pieszo-rowerowy. Zbiegam na lewo Wałem Miedzeszyńskim i rozglądam się za ścieżką, którą zbiegniemy nad Wisłę. Jest! To moje ulubione miejsce. Jeszcze 10 lat temu można było tu spotkać głównie miłośników mocniejszych trunków, obecnie jest to raj dla biegaczy i spacerowiczów i to o każdej porze roku. Aż do Mostu Siekierkowskiego ścieżka wiedzie praktycznie cały czas wzdłuż rzeki. W otoczeniu natury można spoglądać na „wielki świat” prezentujący się dumnie z drugiej strony Wisły.
Wzdłuż ścieżki robię sobie przerwę w jednym z nadwiślańskich lokali La Playa, gdzie delektuję się owocowym koktajlem. Nie zostaję tam jednak zbyt długo. Czas goni!
Dalej mam dwie opcje: albo biec po stronie praskiej wzdłuż ZOO i mostem Gdańskim przeprawić się na drugą stronę, albo skręcić na lewobrzeżną część Warszawy już mostem Świętokrzyskim. Obie opcje są ciekawe i przyjazne biegaczom z racji na niewielką liczbę skrzyżowań i świateł. Wybieram jednak opcję pierwszą. Za mostem jeszcze sięgam po szybką przekąskę i lecę dalej.
Skręcam w prawo i biegnę wzdłuż ścieżki rowerowej. Spoglądam na Cytadelę i chwilę później widzę odbicie na Kępę Potocką. Ja jednak biegnę dalej prosto, w kierunku Centrum Olimpijskiego. Tamtędy wiedzie bowiem kolejny zielony odcinek.
Powoli zbliżam się do Parku Młocińskiego – jednego z najpopularniejszych biegowych miejsc w Warszawie. Teren typowo leśny, z przyjaznymi, utwardzonymi drogami. Kto ma siły, może skorzystać ze ścieżki sprawnościowej, a kto pragnie odpoczynku – może przysiąść w jednej z rekreacyjnych wiat. Szczęśliwcy napotkają tutaj zwierzynę (sarny, kuny), niestety ja widzę tylko spacerowiczów z psami.
Mijam park i wbiegam w podwarszawską miejscowość – Łomianki i kieruję się w stronę Dąbrówki Leśnej. Niestety żeby tam dotrzeć, muszę pokonać 4,5 km biegu po chodniku, między ludźmi, wzdłuż jezdni. Jednak wiem, że wkrótce czeka na mnie nagroda – Puszcza Kampinoska.
I tu zaczyna się istne szaleństwo. Mimo, że mam w nogach prawie 30 km, odżywam. Las bowiem zaprasza do kolejnej eksploracji. Lecę niebieskim szlakiem do Lasek, gdzie w restauracji Bartek piję najlepszą kawę na świecie i tym samym kończę moją biegową wyprawę.
Podsumowanie
Warszawska trasa jest idealna właściwie dla każdego. Po pierwsze można ją modyfikować pod względem długości. Osoby mniej wytrenowane, mogą zakończyć wyprawę w okolicy Parku Młocińskiego. Ultrasi – mogą polecieć dalej wzdłuż Puszczy Kampinoskiej.
Podłoże jest mieszane – utwardzone ścieżki, asfalt, kostka Bauma. Podbiegów jest raczej niewiele, a jeśli już są, to bardzo łagodne. Jednak to, szczególnie urzeka, to niewielka liczba skrzyżowań i świateł oraz przyroda. Aż trudno uwierzyć, że większość tej trasy wiedzie wzdłuż największego miasta w Polsce.