[h2]Biegać każdy może! Tylko po co? Dla zdrowia, energii, życiówek? Otóż to, każdy ma własny powód, aby biegać. Powiedz nam, co TOBIE daje bieganie![/h2]
Na Wasze odpowiedzi czekamy w komentarzach pod tekstem lub pod postem na Facebooku: facebook.com/MiesiecznikBieganie/ do 15 listopada do godz. 23:59.
5 najciekawszych odpowiedzi nagrodzimy książkami “Biegać każdy może. Trenuj z mistrzem”, autorstwa Marcina Urbasia, medalisty mistrzostw Europy. Odpowiedź zawrzyj maksymalnie w 1000 znakach.
Marcin Urbaś – mistrz Europy w biegu na 200 m.
Książka przeznaczona zarówno dla początkujących biegaczy, jak i dla tych amatorów sportów biegowych, którzy już trenują, ale chcą poprawić technikę oraz osiągać lepsze wyniki.
- Jakich błędów nie popełniać, zaczynając przygodę z bieganiem.
- Jak wyznaczać sobie realne cele – idea małych kroczków pomaga w realizacji planu.
- Na co zwrócić szczególną uwagę w technice biegu, by sport był prawdziwą przyjemnością.
- Jak ważna jest rozgrzewka i regeneracja organizmu po biegu.
- Czy trenować trzeba codziennie i jak organizować treningi, by nie stały się nużące, ale poprawiały wyniki.
Regulamin konkursu znajdziesz TUTAJ
Bieganie… niby nic takiego, każdy dreptać może
a jednak bieganie prawie każdemu pomoże.
Odkąd biegam moje ciało nabrało ciekawch kształtów,
mój dzień jest idealnie zaplanowany i noc również 😉
Więcej czasu spędzam z dziećmi, bo one też biegają lub jadą przy mnie na rowerach. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, bo biegacze to naprawdę wyjątkowe osobowości. Same plusy… a minusy… hmm… w domu raczej mnie nie zastaniesz, bo BIEGAM
Dla mnie bieganie jest lekiem na problem, dobrym uzależnieniem, generatorem adrenaliny I pozytywnych emocji. Biegam żeby pomyśleć, żeby zapomnieć o tym co złe, żeby zmęczyć się, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Dzięki bieganiu poznałam wielu wspaniałych ludzi, zgromadziłam setki przyjemnych wspomnień, nauczyłam się wytrwałości w dążeniu do celu. Zarowno mój charakter jak I moje ciało na tym korzystają 🙂 Polecm każdemu, sport który wiele nie wymaga, a sprawia tyle radości.
Wybiegam z domu jeszcze zanim wzejdzie słońce. Świat powoli budzi się do życia, ptaki nieśmiało zaczynają śpiewać, pojedynczy ludzie przemykają powoli ulicą – jedni wracają z nocnej zmiany, inny dopiero idą do pracy. Noc jeszcze nie ustępuje dniu, więc biegnę przy świetle latarni, za chwilę będę musiał włączyć czołówkę, gdy tylko oddalę się od miejskich świateł i zagłębię w las. Ziemia skrzeczy pod nogami, raz zmarznięta przez przymrozek, innym razem poprzez wysuszone liście zalegające na ścieżce. Czuję wzrok zwierząt na sobie, czujnie obserwujących tego dziwnego człowieka, który bez celu biegnie przed siebie. Czasami zająć lub sarenka wyskoczy zza krzaków, wystraszona dudnieniem moich nóg. Robi się coraz cieplej, mgła opada, a z ciemności nocy zaczynają wynurzać się niesamowite widoki przyrody, która rozpoczyna kolejny dzień. Słońce przebija się przez horyzont, a ja nie czuję zmęczenia tylko fascynację tym różnorodnym światem. Bieganie daje mi wolność i pozwala się zachwycić.
W moim życiu biegowym odpowiedzi na „Tylko po co?” było kilka. Wszystko zależało na którym etapie życiowym było zadano to pytanie. Jedni byli dziecinie śmieszne inne poważne, a czasami tragiczne.
Śmieszne: Samodzielna podróż. Rodzice mówili: „Jak będę biegać i dobrze biegać to pojadę na zawody do miasta, gdzie mieszkali moje dziadkowie i do którego było kilka tysięcy kilometrów”. Skończyło się porażką – i tak jeździłam.
Poważne: Szybkość przemieszczania. Chęć być w kilku miejscach na raz bez użycia transportu, którego albo nie było albo nie było po czym jeździć. Wynik – zobaczyłam kawał świata i poznałam dużo fajnych ludzi.
Tragiczne: Dla bezpieczeństwa. Kiedyś miałam niechciane spotkanie „3 stopnia” . Ratowałam się sprintem o 1,5 km. Chęć biegać i szybko biegać było potraktowano poważnie i przerodziło się w bieganie maratonów na wysokim poziomie.
Ale skutek jest jeden – biegam już od 50 lat.