Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
W czym biegać zimą? Suche stopy podczas treningów w deszczu i śniegu
Fot. Krzysztof Dołęgowski
Zima, piękny puszysty śnieg, biało, mroźno, jednym słowem: pięknie. Niestety w ostatnich latach zazwyczaj jest deszczowo, pochmurno i mokro. Niestety mokro jest także w butach, co nie jest przyjemne.
O ile latem można bez problemu odpuścić sobie jeden dzień biegania gdy akurat pada, albo poczekać aż znikną kałuże, tak jesienią i zimą można by czekać aż do wiosny. Dlatego warto zabezpieczyć się innymi sposobami, a jest ich kilka.
Ft. Berghaus
Wodoodporne buty
Zwykle buty wykonane są zazwyczaj w dużej części z siatki, która zapewnia znakomitą wentylację, ale cieknie przez nią jak przez sito. Dlatego każdą kroplę wody od razu odczujemy na stopie. Buty wodoodporne posiadają specjalną membranę (najczęściej Gore-Tex), która ma ochronić przed wodą i jednocześnie pozwala w pewnym stopniu na odprowadzanie wilgoci. Rozwiązanie w teorii idealne, ale ma też „plusy ujemne”. Owszem, membrana zapewnia wodoodporność, ale tak jak wszystko ma swoje granice i prędzej czy później wodę przepuści. Cudów nie ma, choć w czasie zwykłych treningów, a nie wielogodzinnych wyryp, powinny zapewnić względną suchość.
Dlaczego względną? Ano dlatego, że membrana owszem, pozwala odprowadzić pot na zewnątrz, ale robi to bardzo mało sprawnie. Jak jest deszczowo i wilgotno, zdolność ta niemal zanika. A z kolei jeśli but nie jest przewiewny, stopa zaczyna się pocić. Buty nawet jeśli nie puszczą wody, to i tak mogą stać się mokre, gdy woda dostanie się od góry (choćby ścieknie z mokrych spodni). Jedyne, co może nas uratować w takiej sytuacji, to stuptuty, które powinny być obowiązkowym wyposażeniem do butów wodoodpornych.
Fot. Icebug
Buty water repellent
Jest to forma butów pośrednia pomiędzy klasycznymi, a wodoodpornymi i łączą pewne cechy obydwu. Buty water repellent nie są w pełni wodoodporne, nie posiadają membrany, lecz bardzo gęsto tkany materiał (nieco zbliżony do tego w plecakach górskich), który jest zaimpregnowany. Przez jakiś czas stawiają dobrze opór wodzie, można wejść w kałuże i nie puszczą (efekt ten mija oczywiście przy dłuższym pobycie w mokrych warunkach), ale buty w dalszym ciągu ochronią przed schlapaniem, deszczem i mniejszym błotem. Bez porównania słabiej odprowadzają pot od zwyczajnych butów, ale lepiej niż buty membranowe. Używanie stuptutów jest tak samo zasadne jak przy butach z Gore.
Fot. Salomon
Buty ze stuptutem
Producenci dostrzegli, że but, mimo że z membraną, może zostać zalany od góry. Dlatego stworzyli modele ze zintegrowanym ochraniaczem, który temu zapobiega. Jest to bardzo fajne rozwiązanie, ale trzeba pamiętać, że nie w każdym modelu ten kołnierz jest wodoodporny, w niektórych chroni tylko przed piaskiem, a w niektórych może być tylko częściowo odporny na wodę.
Fot. Sealskinz
Skarpety wodoodporne
Nie jest to rozwiązanie szczególnie popularne, ale zdobywa coraz więcej zwolenników. Dzięki nim każde buty mogą stać się wodoodporne, nawet najlżejsze startówki, przez które widać stopę. Jest to duża wygoda, bo możemy używać dowolnych butów mając suchą stopę. Suchą, ale odczucie czasami bywa inne. Gdy skarpeta nasiąknie wodą, może się wydawać, że puszcza wodę, bowiem pojawia się lekki chłodek, ale w rzeczywistości jest sucho. Do skarpet trzeba się przyzwyczaić, gdyż są one znacznie sztywniejsze i nie tak dobrze dopasowane jak normalne (stopa może w nich lekko jeździć). Są też grubsze od normalnych, a więc jeśli buty są mocno dopasowane, może dla nich po prostu zabraknąć miejsca. Cena też jest spora, około 150-200 zł za skarpety to naprawdę dużo. Nie należy też używać takich skarpet z butami posiadającymi membranę, wtedy oddychalność kompletnie zanika.