Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Sensacja roku – Yuki Kawauchi wygrywa maraton w Bostonie!

Yuki Kawauchi na mecie
Fatalna pogoda sprawiła, że maraton w Bostonie okazał się jednym z najbardziej fascynujących biegów w historii! W deszczu, wietrze i zimnie japoński amator Yuki Kawauchi ogrywa najlepszych biegaczy świata, mając w tym roku w nogach już trzy maratony i sześć półmaratonów!
Takiego przebiegu rywalizacji w maratonie w Bostonie nie mógł się spodziewać chyba nikt. Straszliwa pogoda rozdawała karty, sprawiając, że przetrwali tylko najsilniejsi. Wśród kobiet wygrała Amerykanka Desiree Linden (2:39:54), drobna, niezbyt szybka, ale znana z zaciętości. A wśród mężczyzn prawdziwa, żyjąca legenda biegania – japoński amator Yuki Kawauchi (2:15:58), biegnący swój czwarty maraton w tym roku, po pięciu kilometrach wyglądający, jakby finiszował, a mimo to dalej walczący.
Pogoda była straszliwa, 4 stopnie, czołowy wiatr, na trasie prowadzącej od punktu do punktu, co oznaczało ciągły bieg pod lodowate podmuchy. Serwisy pogodowe pokazywały, że odczuwalna temperatura wynosiła nawet minus 10 stopni Celcjusza. Do tego ulewny deszcz i kompletnie zalana wodą trasa. Kto mógł się odnaleźć w takich warunkach najlepiej? Oczywiście Yuki, znany z biegania praktycznie co tydzień i startów w kilkunastu maratonach rocznie, niezależnie od warunków. Co więcej – znany także z etatowej pracy i treningu, który można nazwać w pełni amatorskim. To nie koniec – Kawauchi ma na swoim koncie takie wyczyny jak rekord świata w biegu na 50 kilometrów oraz nieoficjalny rekord świata w półmaratonie przebiegniętym w garniturze. W każdym biegu daje z siebie wszystko i często opuszcza trasę znoszony przez służby medyczne. To, że taki biegacz wygrywa z najlepszymi Kenijczykami, Etiopczykami oraz Amerykaninem Galenem Ruppem, zakrawa na cud. Podobnie jak zwycięstwo Amerykanki Desiree Linden. W czołówce kobiet nie znalazła się żadna Afrykanka, a co więcej – żadna faworytka. Takie rzeczy nie mają prawa wydarzyć się w wyczynowym sporcie w XXI wieku, a jednak się wydarzyły!
Kawauchi od startu pokazał, że nie ma zamiaru stosować w Bostonie taryfy ulgowej. Mimo ściany deszczu ruszył jak szalony, pokonując pierwszy kilometr w 2 minuty i 45 sekund! Chyba wszyscy eksperci uznali go wtedy za straconego, ale w taki dzień najlepiej na trasie mógł się sprawdzić właśnie kompletny szaleniec. Rywale biegli zawinięci w kurtki, czapki, szaliki, a Kawauchi jako jedyny zupełnie rozebrany, w zwykłej koszulce startowej. Przez pierwsze 25 kilometrów kilkukrotnie wychodził na prowadzenie, raz za razem zrywając tempo. O ile u kobiet bieg był nieprawdopodobnie wolny, tak dzięki zrywom Kawauchiego mężczyźni mimo przeciwnego wiatru biegli z początku na wynik 2:07. To zniszczyło wszystkich rywali, wszystkich faworytów. Galen Rupp – dwukrotny medalista olimpijski, otoczony staranną medyczną opieką, własnym teamem, masażystami, dietetykami, fizjologami, napędzany zastrzykami z l-karnityny… padł jak ścięty i zszedł z trasy po 20 kilometrach.
Kawauchi na ostatniej prostej
Po 25 kilometrach zaatakował zeszłoroczny zwycięzca, Kenijczyk Geoffrey Kirui. Zaatakował szaleńczo i wydawało się, że jest już po biegu – w pewnym momencie miał sporo ponad minutę przewagi. Obserwatorzy zwracali jednak uwagę, że Kirui biegł cały czas w przeciwdeszczowej, za dużej kurtce, która przy przeciwnym wietrze działała jak spadochron hamujący. Kenijczyk kilkukrotnie próbował ją zdjąć, ale zziębniętymi palcami nie mógł rozpiąć zamka, więc zrezygnował z tego pomysłu. Wydawało się, że nikt mu nie zagrozi, ale maraton w Bostonie kolejny raz okazuje się wyjątkowy. Trasa jest pofałdowana i górki po 30. kilometrze kompletnie zniszczyły Kenijczyka. Na ostatnich czterech kilometrach doznał straszliwej ściany maratońskiej, przeszedł niemal do marszu. To było jak wyłączenie zasilania – przed chwilą biegł mocnym, równym rytmem i nagle przestał biegowo istnieć. Biegnący z tyłu Kawauchi, który w międzyczasie strząsnął z grzbietu wszystkich faworytów, poczuł krew i zaatakował jeszcze mocniej. Jego charakterystyczny styl biegania wygląda, jakby Japończyk od początku miał kryzys. On tymczasem przyspiesza i przyspiesza!
Ostatnie 10 kilometrów okazało się okrutne. Wśród kobiet padły wszystkie faworytki, w tym uciekająca długo Etiopka Mamitu Daska oraz goniąca ją Kenijka Gladys Chesir. To był prawdziwy pogrom! Na drugim i trzecim miejscu zameldowały się kobiety, o których nie słyszeli najbardziej zagorzali fani sportu – Amerykanka Sarah Sellers (2:44:05) oraz Kanadyjka Krista Duchene (2:44:20). To wyniki, jakie praktycznie nie zdarzają się w czołówce wielkich maratonów, w szczególności tych z listy World Marathon Majors, do których należy Boston. Ale trudna trasa plus brak „zająców” i straszliwa pogoda zebrały żniwo. Dzięki temu tegoroczny maraton bostoński okazał się jednym z najbardziej fascynujących biegów w historii, z ciągłymi zmianami tempa, zmianami na prowadzeniu, straszliwymi kryzysami oraz atakami z daleka. Fascynujących historii jest tak wiele, że ciężko wszystkie przytoczyć. Amerykanka Shalane Flanagan, jedna z faworytek, w połowie trasy skorzystała z toi-toia. Jak zmierzono, cała wizyta od otwarcia do zamknięcia drzwi trwała 14 sekund! Przyszła zwyciężczyni, Desiree Linden… poczekała na nią, a potem we dwójkę dogoniły czołówkę. Krótko potem Linden zdawała się przeżywać kryzys, została lekko z tyłu, ale gdy zaczęły się górki, parła do przodu jak dzik w żołędzie. Drobna, o silnych nogach, doświadczona, pokonywała równo kilometr za kilometrem.

Desiree Linden wygrywa w Bostonie
U mężczyzn pogrom nie był aż tak kompletny. Słabnący Geoffrey Kirui dotrwał do mety na drugim miejscu, chociaż w końcówce wydawało się, że upadnie, ledwo truchtał, słaniając się na lewo i prawo. Pozostali Kenijczycy i Etiopczycy, którzy jeszcze do 30 kilometrów trzymali się czołówki, nagle znikli jeden za drugim. Na kolejnych miejscach do mety dobiegali nieznani biegacze tacy jak Tyler Pennel, który zajął 4. miejsce z czasem 2:18:57.
Boston pokazał prostą receptę na bieg, który będzie fascynujący i medialny: brak zająców, odpowiednia trasa, trudna pogoda. Z pewnością zapamiętamy na długo ten wyścig!
Czołówka maratonu w Bostonie:
1. Yuki Kawauchi (Japonia) – 2:15:58
2. Geoffrey Kirui (Kenia) – 2:18:23
3. Shadrack Biwott (USA) – 2:18:35
4. Tyler Pennel (USA) – 2:18:57
5. Andrew Bumbalough (USA) – 2:19:52
6. Scott Smith (USA) – 2:21:47
7. Abdi Nageeye (Holandia) – 2:23:16
8. Elkanah Kibet (USA) – 2:23:37
Kobiety:
1. Desiree Linden (USA) – 2:39:54
2. Sarah Sellers (USA) – 2:44:05
3. Krista Duchene (Kanada) – 2:44:20
4. Rachel Hyland (USA) – 2:44:29
5. Nicole Dimercurio (USA) – 2:45:52
6. Shalane Flanagan (USA) – 2:46:31
7. Kimi Reed (USA) – 2:46:47
8. Edna Kiplagat (Kenia) – 2:47:14