Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Rok rosnących liczb. 2013 na polskich ulicach
Prawie 74 000 biegaczy wzięło udział w 10 największych biegach w Polsce w 2013 r. – wynika ze statystyk Polskiego Stowarzyszenia Biegów. To był rok lawinowego wzrostu zainteresowania bieganiem w naszym kraju i równie lawinowego wzrostu liczby chętnych do udziału w dużych masowych imprezach. Stu-, a nawet dwustuprocentowe wzrosty frekwencji notowały nie tylko powszechnie znane biegi w wielkich miastach, ale również kameralne do tej pory imprezy w małych ośrodkach. To jednak te największe biegi tworzą zestawienie TOP 10 biegów w Polsce.
Rekordowe warszawskie dyszki
Największym zainteresowaniem cieszyły się tradycyjnie biegi na 10 kilometrów – w dwóch największych, Biegnij Warszawo i warszawskim Biegu Niepodległości, uczestniczyło odpowiednio 11710 i 10157 osób. W sumie w 12 największych biegach na 10 km uczestniczyło 57 632 biegaczy – o 77 proc. więcej niż rok wcześniej. Bardzo dobrze pod względem frekwencji wypadła debiutująca w kalendarzu impreza – 10 km towarzyszące Orlen Warsaw Maraton (7735). Największe wzrosty liczby uczestników odnotowały dwa biegi odbywające się na wybrzeżu – gdyński Bieg Europejski (3184, wzrost o 100 proc.) oraz gdański Bieg Westerplatte (2817, 200 proc.). O 94 proc. wzrosła frekwencja w gdyńskim Biegu Niepodległości (5594) oraz w łódzkim Biegu ul. Piotrkowską (1672).
Warszawa i Poznań – największe półmaratony
W TOP 10 biegów ulicznych w Polsce znalazły się dwa półmaratony. 8. Półmaraton Warszawski ustąpił wielkością tylko dwóm największym „dyszkom” i znalazł się na trzecim miejscu zestawienia. 10 074 uczestników mimo mroźnej aury przekroczyło metę na błoniach Stadionu Narodowego. To o 40 proc. więcej niż w 2012 r. W najlepszej dziesiątce znalazł się też Półmaraton Poznański, który ukończyło 5743 osoby (wzrost o 30 proc.). Poza tym zestawieniem znalazły się m.in. trzeci największy półmaraton, Półmaraton Ślężański, w którym frekwencja spadła o 10 proc. w porównaniu do 2013 r. Niższa frekwencja dotknęła też Pólmaraton Jurajski.
Coraz więcej maratończyków
Zaskakujący jest fakt, że w TOP 10 najbardziej licznych biegów w Polsce znalazły się… aż trzy maratony. To pokazuje, że wiele osób, które rozpoczynają przygodę z bieganiem, stawia sobie za cel pokonanie królewskiego dystansu. Zaraz za podium znalazł się 35 PZU Maraton Warszawski, który ukończyło 8506 osób (o 25 proc. więcej niż rok wcześniej). Ta liczba powinna być przepustką do pierwszej dziesiątki największych maratonów w Europie, chociaż pewne miejsce w tym zestawieniu daje frekwencja na poziomie 10 000 uczestników. Swój potencjał wykorzystał już chyba w pełni maraton poznański, który ukończyło 5678 biegaczy, o 5 proc. więcej niż przed rokiem. Na 9. miejscu wśród największych biegów w Polsce znalazł się maraton krakowski z 4415 zawodnikami na mecie (wzrost aż o 46 proc.).
Ogólnie w 12 największych polskich maratonach wystartowało 31 332 biegaczy, o blisko 1/3 więcej niż w roku poprzednim. W półmaratonach frekwencja wyniosła 32 325 i wzrosła o 25 proc.
Geografia biegowa
Ze statystyk wynika, że największe biegi uliczne odbywają się w stolicy. Poza tym ośrodkami dużych imprez biegowych są – tradycyjnie Poznań i Kraków, największy przyrost notuje Trójmiasto. Niedoreprezentowany w TOP 10 jest Dolny Śląsk, ale też zapowiadający się na największą imprezę w regionie Półmaraton Wrocławski, który miał szanse być trzecim największym półmaratonem w Polsce, koniec końców się nie odbył, a wrocławskiemu maratonowi ubyło 10 proc. uczestników. W zestawieniu nie ma jeszcze debiutujących w mijającym roku maratonów i półmaratonów, które zawitały na wschodnią ścianę Polski – do Lublina i Białegostoku, ale to pewnie kwestia czasu.
Ilość ≠ jakość ?
Co jeszcze możemy wyczytać z tych rosnących biegowych liczb? Wzrostowi liczby biegaczy towarzyszy też (z niewielkimi wyjątkami) wzrost poziomu organizacyjnego największych imprez. Wymusza to właśnie wysoka ta frekwencja, która powoduje, że bieg stały się obecnie jednymi z największych imprez masowych. Z drugiej strony rosną też wymagania biegaczy wobec organizatorów. Kiedyś wystarczyło wyznaczyć trasę, zorganizować start i metę, zapewnić medale i ewentualnie koszulki. W mijającym roku okazywało się, że wielkie biegi są specyficznym rodzajem imprez. I dlatego nie wystarczy wynająć najlepszą nawet firmę eventową w kraju, żeby dobrze zorganizować bieg. I nie każdy pomysł na bieg lub zabawę związaną z bieganiem – jest samograjem, samonapędzającą się maszynką promocyjną. To widać również po kalendarzu imprez, który jest co prawda pełniejszy niż bywał kilka lat temu, ale coraz więcej też w nim białych plam po biegach, które kiedyś były, ale nie wytrzymały konkurencji i rosnących wymagań biegaczy. Czy jednak zawsze większe znaczy lepsze i czy w pogoni za liczbami (uczestników) nie umyka to, co powinno być ważniejsze? I co to takiego jest dla Was – to coś, co decyduje, że z wypiekami czekacie na uruchomienie zapisów – żeby być właśnie tam?