Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia > Nadchodzące imprezy > Wydarzenia
Maraton bostoński – kogo zobaczymy w elicie mężczyzn?
Meb Keflezighi i Rita Jeptoo zwycięzcami Boston Marathon 2014. Jeptoo została później przyłapana na dopingu. Fot. Getty Images
Przedstawiamy elitę poniedziałkowego maratonu w Bostonie. Bieg jest często prawdziwym pogromem faworytów zwyciężają zupełnie niespodziewani biegacze. Czy podobnie będzie w tym roku, mimo obecności byłego rekordzisty świata?
Przeczytaj również: Maraton bostoński już w poniedziałek 20 kwietnia 2015.
Zeszłoroczna edycja zakończyła się zwycięstwem Amerykanina Meba Keflezigiego. To dziwaczne nazwisko, czytane mniej więcej jako „Kefliski” kryje za sobą niesamowitą historię. Meb, co jest skrótem od pełnego imienia – Mebrathom – przybył do USA jako uchodźca z Erytrei w wieku 12 lat.Zamieszkał w Kalifornii, ukończył studia, biegał i w 2004 roku został srebrnym medalistą olimpijskim podczas maratonu w Atenach. Było to duże zaskoczenie, podobnie jak i kolejne sukcesy – zwycięstwo w Nowym Jorku w 2009, czwarte miejsce Igrzysk Olimpijskich w 2012 oraz zwycięstwo w Bostonie w 2014, w wieku 39 lat.
Skąd zaskoczenie? Otóż Meb nigdy nie był biegaczem szybkim – a właściwie nie tyle szybkim, co specjalizującym się w szybkich biegach za „zającem”. Do niedawna miał ledwo złamaną barierę 2:10, rok temu w Bostonie w zaawansowanym wieku poprawił życiówkę na 2:08:37. W dzisiejszym świecie, wśród hord szybkich Kenijczyków, taki wynik niewiele znaczy. Meb zawsze był jednak doskonałym taktykiem. W biegach na trudnych trasach, bez „zająców”, tam, gdzie trzeba myśleć i łamać przeciwników, sprawdzał się znakomicie. W tym roku również startuje i chociaż za niecały miesiąc kończy 40 lat, nadal może być groźny. W zeszłym roku wśród pokonanych zostawił m.in. przyszłego rekordzistę świata, Dennisa Kimetto.
W tym roku w Bostonie znajdzie się kolejny rekordzista świata – tym razem były. 30-letni Kenijczyk Patrick Makau w 2011 osiągnął w Berlinie rekordowe 2:03:38. Od tamtego czasu głównie walczy z kontuzjami, ale w grudniu zeszłego roku zwyciężył w maratonie w Fukuoce z czasem 2:08:22. Rywalizował tam m.in. z naszym Henrykiem Szostem. Wydaje się, że Makau wraca do dyspozycji, ale czy to wystarczy na Boston?
Kolejny na liście, 25-letni Etiopczyk Lelisa Desisa wygrywał już w Bostonie, a także w Dubaju, jednym z najszybszych maratonów świata. Nie schodzi poniżej pewnego poziomu – w zeszłym roku był drugi w Nowym Jorku, a na początku tego zdążył też zająć drugie miejsce w tegorocznej edycji wyścigu w Dubaju. Jego jedyna dość wstydliwa porażka wydarzyła się… właśnie w Bostonie. W zeszłym roku, jako zawodnik broniący tytułu, zszedł z trasy.
Jak zawsze w dużym maratonie mamy też grono młodszych i starszych wilków, nie mających na koncie wielkich sukcesów, ale bardzo szybkich i w każdym biegu czyhających na faworytów. 29-letni Kenijczyk Wilson Chebet rok temu był w Bostonie drugi. Na koncie ma trzykrotne zwycięstwo w Amsterdamie oraz życiówkę 2:05:27 z Rotterdamu. 30-letni Etiopczyk Yemane Tsegay jest mało znany, ale wygrywał już w Eindhoven, Ottawie oraz Daegu. Jego najlepszy czas? Skromne 2:04:48 z Rotterdamu.
28-letni Bernard Kipyego z Kenii jest kolejnym, który skrzydła rozwijał na płaskich trasach w Holandii. Zwyciężył w Amsterdamie w zeszłym roku z życiówką 2:06:22, był także trzeci w Rotterdamie. Dwa lata temu udało mu się wskoczyć na najniższe podium biegu w Bostonie.
Jego rodak Tadese Tola jest dobrze znany polskim kibicom. Rok temu zwyciężył w Orlen Maratonie, z najlepszym wynikiem uzyskanym kiedykolwiek na polskiej ziemi – 2:06:55. Życiówkę ma jeszcze lepszą – 2:04:49 z Dubaju. A oprócz tego brązowy medal mistrzostw świata z 2013. Kolejny biegacz z Etiopii także będzie znany uważnym kibicom. Gebre Gebremiariam w przeszłości m.in. zdobywał tytuł mistrza świata w przełajach i wygrał maraton w Nowym Jorku w 2010. Był także piąty na Igrzyskach Olimpijskich w 2004 na dystansie 5000 metrów. Jego życiówka na piątkę robi wrażenie – 12:52,80 to jeden z najlepszych wyników w historii.
Kolejnym polskim akcentem, po obecności zwycięzcy maratonu w Warszawie, jest start Kenijczyka Abla Kirui. Przez kilka lat siał on spustoszenie w polskich biegach ulicznych i do dzisiaj należy do niego wiele rekordów tras. Z Polski przeskoczył do nieco większej kariery i został dwa razy mistrzem świata w maratonie, do tego wicemistrzem olimpijskim. Ostatnie lata miał nieco słabsze z powodu kontuzji, ale w tej chwili ma oficjalnie nadal tylko 32 lata, życiówkę 2:05:04 i apetyt na kolejne sukcesy.
To jednak nie koniec ciekawych nazwisk na liście startowej Bostonu. Erytrejczyk Zersenay Tadese to trzykrotny mistrz świata w półmaratonie i rekordzista świata na tym dystansie. Jest także przykładem tego, jak zdradliwy potrafi być maraton. Mimo fenomenalnego wyniku z połówki – 58:23, Tadese w maratonie wypadał blado. Jego najlepszy czas to tylko 2:10:41. Startował na tym dystansie trzykrotnie. Za pierwszym razem zaliczył klasyczną ścianę, biegnąc z czołówką na wynik rzędu 2:04, a potem słabnąc na 2:12. Za drugim razem osiągnął 2:10, a za trzecim zszedł z trasy. Teoretycznie ma potencjał nawet na rekord świata, ale czy w praktyce będzie w stanie się przełamać?
Na liście elity są też inni biegacze: Kenijczyk Frankline Chepkwony (2:06:11), jego rodak Wesley Korir (2:06:13), lokalny faworyt Dathan Ritzenhein (2:07:47) czy Ukrainiec Witalij Szafar (2:09:37), znany także z polskich biegów ulicznych. Jest także kilku mniej znanych Amerykanów, a najciekawszym z nich jest były zdobywca 4. miejsca na mistrzostwach świata na 5000 metrów, Matt Tegenkamp.
Boston jest na tyle nieprzewidywalnym biegiem, że każdy z nich ma szansę na zwycięstwo, szczególnie w zapowiadanych deszczowych i wietrznych warunkach.