[h2]Historia Armstronga jest powszechnie znana. Siedmiokrotny zwycięzca Tour de France, być może najwybitniejszy kolarz wszech czasów, który okazał się zwykłym oszustem. Jego zawodowa grupa kolarska stworzyła chyba najbardziej kompletny system dopingu na świecie, łącznie z przekupywaniem oficjeli, aby przymykali oczy na podejrzenia.[/h2]
Tytuły mu odebrano, a co gorsza, okazało się, że Armstrong prezentował zachowania psychotyczne. Wszystkich, którzy podejrzewali go o doping, ścigał i prześladował tak zawzięcie, że kończyli zastraszeni, ze złamanymi karierami. Młodzi członkowie zespołu byli przymuszani do dopingu.
Po dyskwalifikacji Lance Armstrong najpierw wyznał grzechy w programie Oprah Winfrey, a następnie chciał jak najszybciej wrócić do sportu. Miał różne pomysły: maratony, triathlon, pływanie, ale zawsze na przeszkodzie stawała dyskwalifikacja, którą ze względu na rozmiar przewinień otrzymał na wszystkie sporty pozostające pod auspicjami Amerykańskiej Agencji Antydopingowej. Wszystkie oficjalne dyscypliny są poza jego zasięgiem. Co więc zrobił Amerykanin? Szuka nieoficjalnych. Czyli zawodów, na których nie ma kontroli i ta sprawa nie jest regulowana regulaminami.
I chwilowo mu się udało. W Kalifornii Armstrong wygrał właśnie bieg górski Woodside Ramble w okolicach Palo Alto, na dystansie 35 kilometrów. Dokonał tego z relatywnie słabym czasem, 15 minut wolniej niż rekord trasy. Trudno tu więc mówić o wyczynowym sporcie, ale w środowisku zawrzało. Najpierw potępiono sam start, ale dyrektor biegu bronił się, że Amerykanin zapisał się jak każdy inny i opłacił start, dlatego trudno go uznać za wyczynowca. Rywale w gruncie rzeczy nie mieli nic przeciwko, a sam były kolarz powiedział, że nie chodzi mu o pieniądze ani medale, tylko o przyjemność z biegania. I że ma zamiar startować dalej.
Szum podniósł się jednak w kontekście całej dyscypliny biegów górskich. Komentatorzy pytają, jak to możliwe, że zawody, w których coraz częściej startują wyczynowcy, w których pojawiają się spore pieniądze, mogą istnieć poza oficjalnym systemem kontroli dopingowej? Kto wie, czy sprawa Armstronga nie spowoduje dużych zmian w rywalizacji w górach. Biegi te, do niedawna mające charakter przyjacielskiej przygody, wraz z upowszechnieniem zaczynają wchodzić w erę unifikacji, komercjalizacji oraz jasnych, sztywnych reguł.