Bielizna na zimę od Odlo
Koszulki termoaktywne Odlo – jak ubierać się zimą?
ODLO to szwajcarska firma o norweskich korzeniach. Marka jest obecna na światowym rynku od ponad 70 lat i jest kojarzona przede wszystkim z funkcjonalną bielizną termoaktywną i odzieżą techniczną. Ponad 70% produkcji pochodzi z Europy, z nowoczesnych fabryk w Portugalii i Rumunii. Tym razem otrzymaliśmy do testów dwie koszulki termoaktywne, ale zanim przejdę do ich opisu i testu przyda się wprowadzenie merytoryczne i szerszy opis filozofii działania Odlo.
Funkcjonalna cebulka a’la Odlo
Jak powszechnie wiadomo, w trakcie uprawiania aktywności sportowej warto ubierać się na cebulkę, mieć możliwość manewrowania kilkoma warstwami w zależności od pogody, warunków panujących na zewnątrz i rodzaju aktywności. Odlo ma w swojej ofercie produkty o różnym przeznaczeniu i wzajemnie się uzupełniające. Zobaczmy, co kryje się w łupinkach tejże cebuli.
Warstwa 1: Osuszanie
Warstwa najbliżej skóry, czyli bielizna termoaktywna ma dwa podstawowe zadania – izololować/trzymać ciepło i odprowadzać nadmiar wilgoci z dala od ciała, żeby z czasem biegaczowi nie robiło się nieprzyjemnie zimno. Poza tym powinna dobrze radzić sobie z nieprzyjemnymi zapachami, żeby koszulki nie trzeba było prać po każdym treningu (materiał szybko by się zużywał). W produktach Odlo za powstrzymywanie przykrego zapachu odpowiadają włókna z jonami srebra.
Warstwa 2: Docieplenie
Druga warstwa, czyli bluzy techniczne przydaje się, gdy na dworze robi się chłodniej i potrzebujemy dogrzania, żeby się nie przeziębić i żeby po prostu zachować komfort w trakcie biegania zimą. W zależności od warunków, panującego mrozu możemy dobierać grubość pierwszej i drugiej warstwy tak, żeby dopasować się do aktualnej temperatury.
Warstwa 3: Ochrona
Trzeciej warstwy potrzebujemy zdecydowanie najrzadziej – właściwie tylko wtedy, gdy jest naprawdę zimno, wieje albo chcemy wyjść w góry lub poszaleć na śniegu. Jest to np. kurtka chroniąca przed wiatrem, z kapturem, może być przeciwdeszczowa.
Rola materiału w procesie termoregulacji – transport wilgoci
Faza 1: Transport poziomy
Gdy zaczynamy się pocić, wilgoć, wchodząc w kontakt z materiałem naszej pierwszej warstwy, rozprzestrzenia się szeroko po jego powierzchni, błyskawicznie osuszając i schładzając skórę. Na tym etapie kluczowe znaczenie ma jak najwyższy stopień pochłaniania wilgoci przez włókna (tzw. hydrofilowość). W pochłanianiu wilgoci dobra jest nawet bawełna, problemy zaczynają się jednak później.
Faza 2: Transport między warstwami
Jeśli wilgoć nie jest transportowana z wewnątrz na zewnątrz materiału, zostajemy z mokrą ścierką na plecach, która jest wspaniałym chłodzącym kompresem. Gorzej, jeśli akurat biegamy na mrozie, bo wtedy kompres ma tendencje do stawania się lodowiskiem, a tego bardzo byśmy nie chcieli. Dlatego tak ważny jest typ włókien, z jakiego wykonana jest nasza bielizna termoaktywna. Na tym etapie kluczowe znaczenie ma szybkość transportu wilgoci i jak najmniejszy stopień pochłaniania wilgoci przez włókna. Można to sobie wyobrazić w ten sposób, że małe włókienka materiału są ustawione prostopadle do naszego ciała i chcielibyśmy, żeby każda kropelka potu przemieściła się po nim w kierunku na zewnątrz i żeby przy tym jak najmniejsza jej część została w danym włóknie. To byłaby sytuacja idealna.
Faza 3: Transport pionowy
To transport wilgoci z powierzchni materiału na zewnątrz. W tym przypadku kluczowe znaczenie ma struktura materiału. Im bardziej przestrzenna, tym większa powierzchnia parowania i szybsze schnięcie odzieży.
Jak widać, jakość i struktura włókien, z których jest wykonana bielizna, to kluczowe cechy. Dopiero w drugiej kolejności warto skupić się na takich sprawach jak dopasowanie, elastyczność, wygoda, dobranie grubości materiału do warunków, a w trzeciej fajnie jeszcze zwrócić uwagę na to, czy dana bielizna jest ładna, jaki ma kolor i po prostu czy nam się podoba. Połączyć wszystkie te elementy wcale nie jest łatwo.
Dobór bielizny do temperatury otoczenia i aktywności
Najgorzej jest mieć wybór – wiadomo. Stoi człowiek przed szafą pełną butów albo koszulek i zastanawia się, co dziś będzie najlepsze. Miałby jedne buty i jedną koszulkę, i wszystko byłoby proste. Odlo daje wybór i mówi „dopasuj bieliznę termoaktywną do temperatury otoczenia, rodzaju aktywności, jej intensywności i indywidualnej wrażliwości na zmianę temperatury”. Gdy słucha się doświadczonych biegaczy, ci zawsze mówią – ubierz się tak, żeby na początku było ci trochę za zimno, potem się rozgrzejesz. Ja uważam inaczej i powiedziałbym „rób tak, jak sam uważasz”. Sam wyczujesz, co ci odpowiada. Ja np. jesienią i zimą zawsze ubieram się trochę za ciepło niż bym mógł. Wychodząc na zewnątrz bardzo dobrze wiem, że będzie mi w pewnym momencie za ciepło, ale co tam – podwinę rękawy, zdejmę rękawiczki, trochę się dowentyluję i będzie okej. A robię tak dlatego, że kilka razy trochę za mocno doświadczyłem zimna, zarówno takiego, przy którym człowiek myśli, że zaraz wszystkie zęby powybijają się nawzajem, jak i takiego, przy którym już się nimi nie łupie, ale ma się wrażenie, że wewnętrzne ciepło gaśnie. I dlatego podkreślam ten ostatni element – dopasuj do indywidualnej wrażliwości na temperaturę – nie ważne, co mówią inni. Ale przejdźmy w końcu do testów…
Odlo Crew Neck Evolution Light
Cena: 249,95 zł
Waga: 118 g (rozmiar s)
To męska koszulka o bardzo szerokim zastosowaniu. Nadaje się do uprawiania najróżniejszych sportów, właściwie o każdej porze roku. Jest prawie jak druga skóra. Materiał jest bardzo elastyczny i świetnie przylega do ciała – składa się na niego poliester, poliamid i elastan, a włókna są z jonami srebra, dzięki czemu koszulkę swobodnie można używać przez kilka dni pod rząd bez prania. Po kilku praniach nadal zachowuje swoje właściwości. Co ciekawe można ją prać w temperaturach aż do 60 stopni. Struktura materiału jest przestrzenna, dzięki czemu wilgoć bardzo dobrze jest odprowadzana na zewnątrz materiału i szybko odparowywana. Nawet podczas długiego biegu dobrze radzi sobie z transportem wilgoci, więc nie pojawia się uczucie dyskomfortu związanego z nieprzyjemnym zimnym materiałem. Cały korpus jest bezszwowy, więc nic nie ma tutaj prawa obcierać, materiał jest przyjemny dla skóry, nigdzie nie ciągnie, nie uwiera. Ta koszulka została zaklasyfikowana do grupy LIGHT, a więc najlepiej sprawdza się w temperaturach od +10 do -10 st. C. Oczywiście wszystko zależy jeszcze od drugiej warstwy i naszych własnych preferencji. Ja używałem jej do temperatur na poziomie -5 stopni z dodatkową bluzą na wierzchu. Na treningach można o niej po prostu zapomnieć, a to chyba najlepsza rekomendacja.
Odlo Evolution Blackcomb Warm
Cena: 369,95 zł
Waga: 213 g
O ile model Crew Neck to dość standardowa propozycja o bardzo szerokim spektrum zastosowań, to Blackcomb Warm jest już potężniejszym orężem. Materiał oczywiście jest grubszy, bo jest to koszulka z grupy WARM, czyli można się pokusić o bieganie nawet w -20 st. C. Elastyczność jest nieco mniejsza, ale nadal wystarczająca. Właściwie można by powiedzieć, że wszystkie zalety, jak świetne odprowadzanie wilgoci, dopasowanie, wygoda są tutaj również obecne. Elementem, który nieco zaskakuje, jest kaptur, czy wręcz kominiarka. Trzeba wyjaśnić, że jest to rozwiązanie zastosowane głównie z myślą o narciarzach i rowerzystach – koszulka została nagrodzona Złotym Medalem ISPO 2015 w kategorii Ski – Base Layer. Kominiarka wspaniale przylega do głowy i twarzy, wiatr nie ma prawa hulać wewnątrz. O ile jednak w narciarstwie czy kolarstwie jest to element bardzo doceniany, na głowę zakładamy kask i śmigamy mając zintegrowaną warstwę ochronną, to pytanie czy przydaje się to również w bieganiu i druga sprawa, czy jeśli robi się za ciepło to można kominiarkę zdjąć i nie będzie ona przeszkadzać? To były główne kwestie, które chciałem rozwiać podczas testów.
Mieszkam w górach i muszę przyznać, że do tej pory w grudniu nie trafiłem na warunki tak złe, żebym musiał biec przez cały trening w kominiarce. Zazwyczaj po kilku kilometrach ją zdejmowałem i zostawałem w samej czapce albo Buffie na głowie. Inna sprawa, że kominiarka plus Buff daje trochę śmieszny wygląd, lepiej wygląda się jednak w czapce, ale wtedy z kolei jest naprawdę ciepło. Po zdjęciu kominiarki, czy w ogóle używając koszulki bez jej zakładania, jest na początku taki moment, że czuć lekki ucisk otworu kominiarki na szyi – otwór jest niewielki, w końcu bardzo dobrze chroni twarz. Ale po kilku minutach się o tym zapomina, nie zwraca się na to uwagi, a wraz z kolejnymi treningami właściwie przestałem w ogóle o tym myśleć. Kominiarka często jednak wracała na głowę, gdy wybiegałem na wietrzną grań – to bardzo przyjemne móc się tak schować, otulić – jest po prostu bardzo komfortowo i przyjemnie. Kominiarka jest więc fajną opcją, można spokojnie biegać bez niej na głowie i traktować jako dodatkowy element ochronny, gdy trafiamy na trudniejsze warunki. Ale wyobrażam sobie, że bieganie w niej przez całą górską wycieczkę zdarzy mi się w pojedynczych sytuacjach, w styczniu/lutym, jak w górach na dobre zagości zima.