Wydarzenia > Aktualności > Ludzie > Wydarzenia
Marcin Konieczny: „Kiedy nie trenuję, chodzę po ścianach”
Kiedy miał 35 lat postanowił, że wystartuje w Ironmanie. Jak sam przyznaje, był to przejaw kryzysu wieku średniego. 11 lat później został mistrzem świata w tej konkurencji w swojej kategorii wiekowej. Marcin Konieczny, który na co dzień pracuje jako trener w firmie szkoleniowej House of Skills, a sportowo reprezentuje Klub Sportowy NIEMANIEMOGE, był gościem obozu biegowego i triathlonowego organizowanego przez Fundację Maraton Warszawski.
Uczestnicy tegorocznego obozu biegowego i triathlonowego Fundacji Maraton Warszawski mieli niepowtarzalną okazję, by spotkać się i porozmawiać z Marcinem Koniecznym. Popularny MKON opowiedział m.in. o tym, jak rozpoczął swoją sportową przygodę, jak realizuje plan treningowy będąc np. w podróży oraz do kiedy planuje startować w triathlonie. Zaczął jednak od tego, jak wyglądały początku jego drugiej przygody ze sportem.
Ukończę Ironmana – to była pierwsza myśl po wstaniu z kanapy. Wpisałem w wyszukiwarkę hasło „kryzys wieku średniego” i na pierwszym miejscu wyskoczył mi ultramaraton. Nie wciągnęło mnie to jednak, więc zerknąłem niżej i tak natrafiłem na wyzwanie w sam raz dla mnie: Ironman. Szybko zaplanowałem, że w 2010 r. wystartuję w Klagenfurcie.
Dlaczego drugiej? W młodości miał okazję trenować lekkoatletykę i zdobył nawet medal na Spartakiadzie Młodzieży na dystansie 2000 m z przeszkodami. Przerwał jednak treningi i przez kolejnych 20 lat sport uprawiał jedynie hobbystycznie, np. grając w siatkówkę.
Uczestnicy spotkania z Marcinem Koniecznym dopytywali m.in. o to, jak radzi sobie z logistyką i treningami pomimo wielu podróży służbowych. Jak wiadomo, triathlon jest pod tym względem dość wymagającą dyscypliną. Sam zawodnik nie widzi jednak wielu problemów natury organizacyjnej.
Z bieganiem nie ma problemu, można biegać wszędzie. Są mapy Google, jest Strava, można znaleźć trasy biegowe w wielu miejscach na całym świecie. Ostatecznie można też skorzystać z bieżni mechanicznych. Jeżeli natomiast chodzi o rower – po prostu wożę ze sobą trenażer. To dlatego wybierając hotel zawsze proszę o skrajny pokój na parterze lub pokój w pobliżu siłowni – nie chcę przeszkadzać innym gościom podczas treningów.
Również pod względem rozplanowania dnia Marcin stosuje podobne podejście. Zamiast szukać problemów i wymówek, po prostu robi swoje.
Mam określony plan dnia, wyrobiłem w sobie pewne nawyki i nie zastanawiam się za bardzo nad tym, co muszę zrobić. Po prostu to robię. To, co odkryłem przez lata, to fakt, że do rutyny i solidnego podejścia trzeba dojrzeć. Nie jest to kwestia wieku, tylko chęci. Oczywiście, nawet będąc w ścisłym reżimie od czasu do czasu warto zrobić sobie dzień dziecka.
Temat, który wzbudził spore zainteresowanie wśród uczestników obozu to dieta. Chociaż jest przedstawicielem typowo wytrzymałościowej dyscypliny, Marcin Konieczny nie należy do najbardziej wychudzonych zawodników. Jak sam przyznaje, świadomie o chęci zrzucenia dodatkowych kilogramów zaczął myśleć, gdy kilkukrotnie odbił się od bariery 2:34 w maratonie. Wtedy, po rozmowie z Maćkiem Żywkiem (trener triathlonu na obozie Fundacji Maraton Warszawski), postanowił odstawić cukier. #Cukierdetox stał się jednym ze znaków rozpoznawczych MKON-a. Jak przyznaje, chociaż świadomie zrezygnował ze spożywania cukru, czasami łapie się na tym, że chętnie zjadłby coś słodkiego.
Jasne, że mam czasami ochotę na ciasto czy czekoladę. Zwłaszcza, że kiedyś jadłem naprawdę sporo słodyczy. Jeśli jednak mam kryzys, staram się szukać zamiennika – bardzo dobrą rolę spełnia np. kakao… Oczywiście takie prawdziwe kakao.
Kiedy Marcin wypowiedział to ostatnie zdanie, po sali rozległ się cichy pomruk sugerujący lekkie rozczarowanie słuchaczy. Nic dziwnego, wszak który sportowiec nie ma czasem ochoty sobie pofolgować?
Podczas wykładu padło także pytanie o sportową przyszłość MKON-a.
Zamierzam trenować do, tfu, tfu, odpukać, końca życia. Nie wyobrażam sobie teraz, jak mógłbym funkcjonować bez treningu. Wczoraj miałem wolny poniedziałek, bo w poniedziałki nie trenuję i zmusiłem się do przeczytania 700 stron, bo chodziłem po ścianach. Uznałem, że to dobry odpowiednik treningu.
Nawet, jeżeli jego dalekosiężne plany uległyby zmianie, przynajmniej przez najbliższych kilka lat należy spodziewać się, że Marcin Konieczny będzie na treningach dawał z siebie wszystko. Chociaż ma już tytuł Mistrza Świata Ironman na Hawajach, to zdobył go w niższej kategorii wiekowej niż planował. Główny cel, czyli Mistrzostwo Świata w kategorii M50-54 pozostaje zatem niezmienny. Jak mieliśmy okazję przekonać się podczas spotkania w trakcie obozu, determinacji MKON-owi na pewno nie zabraknie.