[h6]Zdjęcie z konferencji 5150 Warsaw Triathlon. Fot. Sportografia.pl/Sportevolution.pl[/h6]
[h2]Już w najbliższą niedzielę, 12 czerwca, na warszawskich ulicach zaroi się od triathlonistów. Przed nami długo oczekiwane wydarzenie – 5150 Warsaw Triathlon. Na kilka dni przed imprezą porozmawialiśmy z Andrzejem Skorykowem – organizatorem warszawskich triathlonów w latach 90-tych i trenerem prowadzącym treningi open water przygotowujące do wydarzenia.[/h2]
[h3]Andrzeju, podczas konferencji, która odbywała się w zeszły czwartek w hotelu Westin, mówiłeś o tym, jak wyglądał triathlon w Polsce te kilkadziesiąt lat temu. Czy mógłbyś pokrótce przedstawić to zagadnienie osobom, które nie mogły być z Wami na konferencji?[/h3]
Polski triathlon niesamowicie ewoluował, tylko narzekanie zawodników na wysokie wpisowe pozostało bez zmian (śmiech). Nie żartuję – za czasów, gdy w triathlonie startowało po kilkanaście, góra kilkadziesiąt osób, podobnie jak teraz dało się słyszeć głosy niezadowolenia z tego powodu. Zabawa w triathlon rzeczywiście nie jest tania, ale zwróćmy uwagę na to, jak wiele wysokiej jakości świadczeń gwarantują nam teraz organizatorzy. Kiedyś nie było choćby komunikacji elektronicznej – zapisy i przekazywanie informacji o imprezach było więc znacznie utrudnione. Moją uwagę przykuwa także zmiana związana z instytucją wolontariatu. Gdy w czasach młodzieńczych organizowałem triathlony, naszymi pomocnikami byli – tylko i aż – członkowie rodziny i dobrzy znajomi. Teraz na trasach widzimy wielkie grupy niezwiązanych z organizatorem ludzi, którzy dbają o to, aby niczego nie zabrakło nam na trasie.
Co bardzo istotne, zawodnicy będą puszczani falowo, a ponadto podczas tych zawodów będzie liczony czas netto! To prawdziwa innowacja wśród polskich imprez. Dzięki temu stawka od razu się rozciągnie, startujący nie będą musieli rzucać się tłumnie do wody i unikną “pralki”. [h3]Oglądałam film nagrany podczas jednego z otwartych treningów. Czy było jeszcze coś, czego uczyłeś przybyłych zawodników, a co nie zostało zarejestrowane na wideo?[/h3] Przede wszystkim ćwiczyliśmy nawigację, pływanie z wysokim łokciem nad wodą, aby nie haczyć się wzajemnie ramionami; radzenie sobie z agresywnym rywalem. Radziłem także, aby ustalić sobie liczbę cykli, które możemy zrobić pomiędzy spoglądaniem ponad wodę, a w międzyczasie nie zdryfować w nieodpowiednim kierunku. Niektórzy są w stanie płynąć prosto, gdy nawigują co dwadzieścia cykli, inni muszą wynurzać głowę co kilka ruchów. Warto przećwiczyć to także na zmęczeniu.
Na drugim z treningów pojawiło się około 80 osób, w tym zawodnicy, którzy byli także na pierwszym. Jest mi z tego powodu bardzo miło. Muszę też zaznaczyć, że ogromnie dobrą robotę zrobili współprowadzący treningi – Radek Wysocki i Marcin Tuczko. Cieszę się, że Marcin, który kilka lat temu dopiero zaczynał swoją przygodę z pływaniem, dziś jest już doświadczonym zawodnikiem, który jest w stanie świetnie zademonstrować umiejętności związane z radzeniem sobie w otwartej wodzie.
Nagranie z treningu otwartego można obejrzeć tutaj.
Strona imprezy