fbpx
Anna Szczypczyńska i Mateusz podczas 40. BMW Berlin Marathon. Fot. Archiwum Autorki

Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia

40. BMW Berlin Marathon po wrażenia i życiówkę

Anna Szczypczyńska i Mateusz podczas 40. BMW Berlin Marathon. Fot. Archiwum Autorki

Maraton w Berlinie to wyjątkowy bieg, w którym chciałoby wziąć udział wielu biegaczy. Nic dziwnego, w końcu to jeden z najważniejszych biegów ulicznych rozgrywanych na tym dystansie.

Maraton – postanowiłam sobie, że po raz ostatni zmierzę się z tym dystansem. Przynajmniej na jakiś czas. W tym sezonie polubiłam podkręcanie szybkości podczas biegów na 10 km, zakochałam się w półmaratonie, ale co mnie podkusiło, że tuż po debiucie – podczas zeszłorocznego Maratonu Warszawskiego – zapisałam się na kolejny i jeszcze za to zapłaciłam 90 euro? Czy nie lepiej byłoby biegać na krótszych dystansach? Cóż, z maratonem tak już jest. Obiecujesz sobie, że to ostatni raz, ale ta zabawa nie ma końca… Chociaż tym razem było inaczej: jestem zauroczona tym przeklętym dystansem. Już podczas biegu wiedziałam: Jezu! Ja chcę pobiec jeszcze raz! I jeszcze raz! I jeszcze…

Tak naprawdę rangę tej imprezy zrozumiałam dopiero wtedy, gdy po kilku miesiącach zobaczyłam reakcje ludzi, którzy dowiedzieli się, że udało mi się kupić pakiet startowy. „Biegniesz w Berlinie. Przecież pakiety od razu zostały wyprzedane!”. Zgadza się, ale ja byłam jedną z tych osób, która czekała na magiczną godzinę, by go nabyć. Nic więc dziwnego, że ten bieg był dla mnie czymś wyjątkowym. W końcu trafił do mojego kalendarza niemalże z rocznym wyprzedzeniem.

Przygotowania

Plan był taki: trenuję, podciągam się w kwestii szybkości, startuję głównie na 10 km, czasem może jakiś półmaraton, ale maraton, to ja będę biegać raz do roku, trochę coś na kształt uwieńczenia sezonu. Podczas zeszłorocznego debiutu już na 23. kilometrze zaliczyłam ścianę, która ciągnęła się mniej więcej do 27.-28. kilometra. Bardzo wcześnie, ale mój błąd, głównie żywieniowy: zabrakło ładowania węglowodanami, nie sięgnęłam po żele na trasie. Mimo wszystko udało się złamać magiczne 4 godziny, ale nie było lekko. W tym roku jednak lepiej się przygotowałam żywieniowo i treningowo, ale lęk przed podobnym uczuciem pozostał. Do tego doszedł stres: nowe miasto, nieznana trasa, mniej więcej cztery razy tyle uczestników co podczas Maratonu Warszawskiego (w Berlinie zarejestrowanych było ponad 40 tysięcy uczestników), brak znajomych, którzy mają podobny cel. Jak na złość w Warszawie w tym roku miałam przynajmniej kilku, z którymi mogłabym pobiec. Jednak decyzja zapadła i po miesiącach przygotowań przyszedł czas, by zmierzyć się z wrogiem.

Trasa

„A jak sama trasa: ładny ten Berlin? Zobaczyliście dużo zabytków?” – pytali znajomi, gdy już zdążyłam ochłonąć. Jedyne co oglądałam przez pierwsze 18 km to plecy biegaczy, których trzeba było wyprzedzać (ale delikatnie, na spokojnie, bo zastosowałam taktykę: pierwsza połowa nieco wolniej, druga szybciej) no i oczywiście Mateusza, który odważył się ze mną pobiec. Jedno jest pewne: choć maraton w Berlinie jest uważany za jeden z najszybszych ze względu na łatwą, „płaską” trasę, to jednak trzeba się nastawić na to, że lekko nie będzie, ze względu na tak dużą liczbę uczestników. Patrząc na wynik mój i kilku innych osób, da się tam zrobić życiówkę, jednak czy jest to najlepszy pomysł? Ja w przyszłym roku przymierzałam się do startu w Londynie, ale od razu w niedzielę pomyślałam, że wybiorę coś zdecydowanie mniejszego. Wyprzedzanie nie jest złe: zdecydowanie lepiej się człowiek czuje, nakręca dalej, jest też jakaś misja do wykonania, która zajmuje w 90%. My nie wiedzieliśmy kiedy udało nam się pokonać te 18 km. Jednak z drugiej strony nadrabia się sporo metrów (mój Garmin pokazał na mecie wręcz 42,980 ale myślę, że trochę kłamał) i traci dużo energii. Kiedy przeanalizowaliśmy międzyczasy, wyszło jasno, że najwięcej straciliśmy na punktach żywieniowych. Przebicie się przez tłum po to, by złapać kubek z wodą, a potem wrócić na swoje miejsce i biec dalej, graniczyło z cudem.

Klimat

Trzeba jednak przyznać, że atmosfera w mieście: kibice, wystawiający sobie krzesła, leżaki, grillujący, popijający piwko, którzy cały czas głośno dopingują biegaczy oraz meta tuż za Bramą Brandenburską – robią wrażenie. Dlatego, gdybym miała komuś polecać ten bieg, jestem jak najbardziej na tak. W ogóle przemawia do mnie idea startów wyjazdowych. Poznaje się ludzi, cała otoczka sprawia, że wszystko przeżywa się z jeszcze większą intensywnością, a gdy w grę jeszcze wchodzi tak duże wydarzenie, naprawdę warto. Do tego świadomość, że biegło się w zawodach, gdzie padł nowy rekord świata w maratonie (2:03:23 – Wilson Kipsang) nadaje temu wydarzeniu jeszcze więcej magii. Po prostu warto się zastanowić czy chcemy dać z siebie wszystko na mniejszym wydarzeniu, gdzie nie trzeba będzie przedzierać się przez tłum i walczyć o kubek wody, czy chcemy poczuć tę niesamowitą atmosferę i stawić czoła wspomniany utrudnieniom.

Organizacja na medal?

Wielokrotnie słyszałam od znajomych: „Zobaczysz, w Berlinie jest taka organizacja, że nasze polskie imprezy nie mają z tym nic wspólnego”. Nie mam aż tak dużego doświadczenia, jeśli chodzi o maratony. Mogę jedynie porównać ten bieg do organizowanego w Warszawie. Teoretycznie wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Biegacze są przydzieleni do odpowiednich stref pod kątem czasu, w jakim dobiegli na metę podczas poprzedniego maratonu (zgłaszamy to przy rejestracji, ponieważ od tego momentu mija wiele miesięcy można zgłosić nowy wynik i tym samym zmienić strefę). Mogłoby się wydawać, że to bardzo sensowne: wreszcie nie jest tak, że ktoś „na czuja” ocenia swoje umiejętności i staje w przypadkowym sektorze. W praktyce jednak ten system ma wiele niedociągnięć. Po pierwsze liczą się jedynie „czasy” na dystansie maratonu. Jeśli ktoś pokonuje go rzadko (tak jak ja), zostaje przyporządkowany do innej strefy, ponieważ wyniki z półmaratonu nie mają znaczenia. Po drugie: na miejscu można poprosić o przepisanie nas do jednej strefy wyżej lub niżej. Po trzecie: wszystkie poprzednie działania okazują się zbędne, bo na samym starcie nikt nie sprawdza, czy weszliśmy do odpowiedniej strefy. Przynajmniej tak było w niedzielę w moim przypadku. Co więcej: nikt nie umiał odpowiedzieć na pytanie, o której godzinie dokładnie startuje dana strefa. Ze względu na trudności z uzyskaniem informacji oraz kolejki do toalety (jednak standard nie tylko u nas 🙂 dotarłam na właściwe miejsce na minutę przed rozpoczęciem biegu.

Czy ten maraton był dla mnie

Plan był konkretny: złamać 3:40. Szukałam partnera biegowego, który miałby chęć zrobić to ze mną. Razem zawsze jest raźniej, a w przypadku tak dużego biegu poza granicami kraju jeszcze bardziej. Mateusz się do mnie zgłosił na kilka dni przed startem i postanowiliśmy, że pobiegniemy razem. Początki nie były łatwe: ciągle trzeba było wyprzedzać, często zwalniać na węższych odcinkach oraz w miejscach, gdzie podawano jedzenie lub napoje, a później przyspieszać, by nadrobić stratę. Nie czarujmy się: jest to mało komfortowe. Jednak bardzo dobra pogoda, łatwa i przyjemna trasa, bardzo aktywni kibice ustawieni praktycznie na całej długości trasy, no i oczywiście fakt, że nie biegliśmy w pojedynkę, sprawiły, że udało się zrealizować plan i to z lekkim zapasem (3:37:52), a fakt, że nie pojawił się żaden kryzys, ściana ani nawet większe zmęczenie, pozwolił myśleć, że stać nas było na więcej. Dlatego zaczęliśmy snuć plany, gdzie startujemy wspólnie wiosną, by to nadrobić. Berlin mieliśmy omijać szerokim łukiem. W końcu nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, a już na pewno nie wtedy, gdy wiadomo, że lekko nie będzie ze względu na tłum. Prawda jest jednak taka, że na wszelki wypadek zgłosiliśmy się do losowania…

Tekst: Anna Szczypczyńska, pannaannabiega.pl
Facebook/PannaAnna

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Zapraszamy do obejrzenia oficjalnego wideoreportażu z TAURON 22. Cracovia Maratonu, który odbył się 6 kwietnia 2025 roku oraz zorganizowanych dzień wcześniej: OSHEE Biegu Nocnego na 10 km, 18. Mini Cracovia Maratonu im. Piotra Gładkiego o […]

TAURON 22. Cracovia Maraton i wydarzenia towarzyszące – oficjalne wideo

Kto by pomyślał, że od pierwszej edycji GWiNT Ultra Cross minęło 10 lat! Tymczasem już za chwilę będziemy odliczać minuty do startu kolejnej odsłony tego popularnego w Wielkopolsce biegu ultra. Zanim jednak gromkimi brawami przywitamy […]

10 lat biegowej pasji: GWiNT Ultra Cross już w najbliższy weekend!

Nocny Portowy Maraton Szczeciński

Szczecin ponownie zaprasza wszystkich miłośników biegania na 11. Nocny Portowy Maraton Szczeciński! To niezwykłe wydarzenie odbędzie się 19 lipca 2025 roku w sercu miasta, oferując uczestnikom niesamowite emocje oraz niezapomniane widoki. Wyobraź sobie, jak pokonujesz […]

11. Nocny Portowy Maraton Szczeciński – Dołącz do wyjątkowego biegu i odkryj magię nocnego Szczecina!

Zdrowa i zbilansowana dieta stanowi filar, na którym osoby aktywne fizycznie budują swoją formę. Czasami jednak pomimo wystarczająco dużej gęstości kalorycznej posiłków oraz rozplanowania poszczególnych makroskładników wydolność organizmu stoi w miejscu lub co gorsza – […]

Dieta na najczęstsze niedobory witamin i minerałów u biegaczy

Już teraz warto zarezerwować sobie czas w weekend 26 – 27 kwietnia na biegowe wyzwania. Kto nie czuje się na siłach, by rywalizować na trasach biegowych, może spędzić czas kibicując biegaczom. Organizatorzy przekonują, że na […]

PKO Gdynia Półmaraton już w ten weekend! Nie biegniesz? Kibicuj!

Saucony zaprezentowało niedawno najnowszą odsłonę swojego podstawowego buta treningowego, czyli Ride. To już 18. generacja tego modelu. Chociaż o wrażeniach z testu wypadałoby napisać dopiero na końcu, by potrzymać Was nieco w niepewności, to w […]

Saucony Ride 18: Idealny towarzysz treningów i zawodów! [test]

Garda Trentino Half Marathon

Garda Trentino Half Marathon to jeden z najpiękniejszych półmaratonów na świecie, w którym już za kilka miesięcy możesz wziąć udział. Poznaj tę wyjątkową imprezę i spróbuj wygrać pakiet startowy. Nawet jeśli się nie uda, bieg […]

Garda Trentino Half Marathon – jeden z najpiękniejszych półmaratonów świata! Wygraj pakiet startowy w konkursie!

Chudy Wawrzyniec to górski bieg ultra na dystansach 52 i 82 km oraz towarzyszące mu: Parszywa Bendoszka (60 km), Mała Rycerzowa (20 km) i Muńcuł Vertical (3 km). Zawody odbędą się w weekend 9-10 sierpnia, […]

Chudy Wawrzyniec: niezapomniana przygoda na Beskidzkich Szlakach. Do końca kwietnia taniej!

Wygraj pakiet startowy na jeden z najpiękniejszych półmaratonów świata!
Weź udział