Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie > Wydarzenia
31:43,51. Karolina Jarzyńska ustanowiła rekord na 10 000 metrów
Podczas mityngu Złote Kolce w Ostrawie Karolina Jarzyńska o prawie 9 sekund poprawiła rekord na 10 000 metrów Doroty Grucy z 2004 roku. Zajęła 9. miejsce. 31:43,51 to rezultat spełniający minimum PZLA na Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce, które odbędą się 10-18 sierpnia w Moskwie, na Łużnikach.
Karolina ustanowiła już w tym sezonie rekord Polski w biegu na 10 km (32:09), pobiła swoje życiówki na 5000 m (15:25,52) i w maratonie (2:26:45). W kwietniu, w Łodzi Karolina Jarzyńska była bardzo bliska poprawienia rekordu Polski w maratonie – pobiegła o 38 sekund za wolno. Ma na swoim koncie również rekord Polski w półmaratonie 1:10:36, ustanowiony w 2011 roku. Podczas igrzysk olimpijskich w Londynie zajęła 36. miejsce w biegu maratońskim, uzyskując czas 2:30:57. Od 7 lat trenuje pod okiem Zbigniewa Nadolskiego.
Przeczytaj artykuł Wojtka Staszewskiego o Karolinie Jarzyńskiej z numeru lipiec-sierpień 2012.
Fragment artykułu:
„Pierwszy sygnał, że Karolina może biegać naprawdę szybko przychodzi w marcu 2010 roku. W półmaratonie w Warszawie rozprawia się z czternastoletnim rekordem Polski na tym dystansie, urywając z czasu Kamili Gradus 8 sekund. Jesienią tego samego roku we Frankfurcie po raz pierwszy łamie granicę 2:30, a w lutym 2011 roku w Jokohamie biegnie 2:27:16. Wchodzi na inny poziom.
– 2:27 to żaden wynik – kręci głową Karolina. Co to jest – 2:27? Dziewczyny biegają po 2:18 i dzieli mnie od nich przepaść. Ja to wiem i nie zachłystuję się tym czasem.
Pokora, niezbyt wysokie poczucie własnej wartości i nieprawdopodobna skromność sprawiają, że zawodniczka przez cały czas balansuje na granicy finansowej wypłacalności i cieszy się każdą rzeczą, która w jej życiu pojawia się dzięki bieganiu.
Bo biegi uliczne to już nie jest takie eldorado, jak jeszcze 10 lat temu, kiedy miejsce w czołówce dobrze obsadzonego maratonu dawało spory zastrzyk gotówki i możliwość odłożenia na przyszłość. Dlatego Karolina wciąż mieszka w tym samym pokoiku, który wynajęła przenosząc się do Poznania i w którym jej tata samodzielnie położył panele na ścianie, żeby córce było przytulniej. Ale Karolina nie narzeka, tylko przez cały czas inwestuje w siebie. Bo wie, że trzeba biegać coraz szybciej i szybciej.
– Ja się na bieganiu nie dorobiłam i nie mam nic odłożonego na koncie – mówi olimpijka. Wydawało mi się, że jak będę biegać poniżej 2:30 to będę już miała z czego odłożyć. Ale jak złamałam 2:30, to pomyślałam – co to jest 2:29? Potem pobiegłam 2:27, ale od razu uświadomiłam sobie, że 2:27 to też nic.”