Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
Supermaraton Gór Stołowych. Mordercza trasa, Błędne Skałki i niepowtarzalna atmosfera
V edycja Maratonu Gór Stołowych przebiegła chyba zgodnie z założeniami organizatorów, którzy postanowili udowodnić, że MGS słusznie bywał nazywany najtrudniejszym maratonem w Polsce. W tym roku rzeczywiście na to miano zasłużył.
Nie dość, że kilka tygodni przed startem organizatorzy dołożyli („w gratisie” – jak to ładnie określił Piotr Hercog) do trasy malownicze 3 kilometry, to jeszcze postarali się, żeby ta dodatkowa pętelka, tuż przed jednym z najwyższych punktów na trasie dołożono punkt – najniższy. I to wszystko po 30. kilometrze. Dzięki temu profil trasy zaczął przypominać zapis EKG pacjenta z poważnymi zaburzeniami. Wykres trafił na pamiątkowe koszulki, nie wątpię, że biegacze będą je chętnie nosili. Mimo tego dodatkowego odcinka, mimo wydłużeni trasy, organizatorzy byli pełni optymizmu i nawet przewidzieli specjalną nagrodę finansową za rekord trasy, pod warunkiem, że rekord ten wyniesie mniej niż 4 godziny…
Start w Pasterce czeka na biegaczy
Od sobotniego popołudnia spora część biegaczy, którzy schodzili ze Szczelińca do Pasterki, zastanawiała się, czy cztery godziny na tej trasie złamałby Marcin Świerc, wielki nieobecny tej edycji biegu. Na odpowiedź na to frapujące pytanie musimy poczekać co najmniej rok. Nikt z obecnych nawet nie zbliżył się do tej granicy.
Relaks przed startem…
Trasa w pierwszej części prowadziła szlakami czeskich Broumovskich Sten, pomiędzy malowniczymi formacjami skalnymi, by następnie, po powrocie na polską stronę nabrać trudności i oprócz skomplikowanych systemów korzeniowych wykorzystywać też kamienie, skały oraz ich rozmaite kombinacje, za Pasterką opadając ku Wodospadom Pośny, by następnie wznieść się przez Skalne Wrota aż do Przełęczy Szczeliniec, gdzie na maruderów motywująco (lub demotywująco) działał doskonale słyszalny spiker z mety. Z Przełęczy trzeba było zbiec na parking przy Szczelińcu. Tam trasa wracała na swój pierwotny tor – w stronę Błędnych Skałek, Lisiego Grzbietu, w dół do Karłowa, przez parking – do schodków na Szczeliniec… W sumie – dystans ok. 50 km, przewyższenia: +2200/-2000 m.
Z tą piękną trasą doskonale radził sobie Artur Jabłoński, który tylko na drugim bufecie zameldował się jako trzeci, a za półmetkiem, w Pasterce, wyprzedzał kolejnych zawodników o blisko kwadrans. Niestety, Błędne Skałki okazały się prawdziwie błędne i pozbawiły Artura pewnego zwycięstwa, mimo że trasa w większości swojego przebiegu oznakowana był lepiej niż dobrze. Ostatecznie wygrał znający tutejsze zakamarki Robert Faron z czasem 4:50:59, a Artur Jabłoński dobiegł niespełna trzy minuty później. I tylko tych dwóch zawodników złamało… 5 godzin.
Pasjonująca walka musiała się rozegrać również w czołówce pań, gdzie długo na prowadzeniu była Olga Łyjak, która ostatecznie przegrała z weteranką MGS, Ewą Majer.
Ewa Majer i Olga Łyjak na podium
Na wszystkich, którzy dotarli na Szczeliniec w limicie 9 h, czekały medale, butelka chmielowego izotoniku oraz – tak, jak wcześniej na bufetach – woda, izotonik oraz góra ciastek i owoców. A na dole, w Pasterce – pyszne pasta afterparty, dekoracja z emocjonującym losowaniem nagród i wreszcie koncert czeskiej kapeli z Nachodu, która porwała od stolików zdecydowaną większość uczestników – aż trudno było uwierzyć, że kilka godzin wcześniej kończyli morderczy bieg.
W MGS wzięła też udział reprezentacja Spartan
Całe zakończenie odbywało się zresztą w niepowtarzalnej atmosferze Maratonu Gór Stołowych – maratonu robionego przez ludzi, którzy te góry znają i kochają, dla ludzi, którzy kochają biegać po górach. Co prawda z biegu niemal towarzyskiego robi się impreza coraz większa, a na przyszły rok dyrektor Hercog zapowiada ściągnięcie gwiazd światowego formatu („Na przykład Marcina Świerca” – skwapliwie skomentowała publiczność pod Szczelinką), ale urok Pasterki – miejsca na końcu świata, gdzie nie wszędzie działają telefony i gdzie biegacze przez dwa dni wpadają w czarną dziurę – przywodzi na myśl kameralne biegi sprzed kilku lat, gdzie prawie wszyscy się znają i gdzie bieganie jest tym wspólnym mianownikiem, na którym zadzierzga się kontakty i buduje przyjaźnie.
I tylko szkoda, że miejsca na liście startowej tak szybko się kończą.
Swoją drogą ciekawe, jak nowa trasa wpłynie na tempo przyszłorocznych zapisów.
Wyniki Supermaratonu Gór Stołowych 2014:
Mężczyźni:
1. Robert Faron, Kamienica – 4:50:59
2. Artur Jabłoński, Warszawa – 4:53:52
3. Piotr Mierzejewski, Siedlce – 5:01:28
Kobiety:
1. Ewa Majer, Dobczyce – 5:36:25
2. Olga Łyjak, Warszawa –5:47:02
3. Viyaleta Piatrouskaya, Warszawa – 5:51:59
Zawody w limicie ukończyły 403 osoby. Pełne wyniki – [KLIKNIJ]