Wydarzenia > Wydarzenia > Zapowiedzi imprez
Krwawa Pętla Bike and Run – 14 czerwca
Fot. Magda Ostrowska-Dołęgowska. The Fast 4 w Chotomowie.
Niemal 250 km wokół Warszawy. 3 rowery i 4 osoby w zespole. W każdej chwili ktoś musi biec. Trasa miejscami przypomina moczary, komary ucztują, żar leje się z nieba, a tyłki i stopy bolą od obtarć i odparzeń. Dla lata temu Krwawa Pętla Bike and Run pozwoliła się zdobyć 2 zespołom, w ubiegłym żaden z 6 nie zmieścił się w limicie 24 godzin. Kto podejmie wyzwanie 14 czerwca 2014 roku?
– To co udało się nam zrobić, dotarło do mnie dopiero, jak w domu wpisałem najważniejsze miejscowości na trasie Krwawej Pętli w serwis map Google – mówi Janek Kaseja, uczestnik pierwszej edycji imprezy, która odbyła się w 2012 roku. – Żeby przejechać tę trasę samochodem potrzeba ponad 6 godzin! A teraz wyobraźcie sobie, że za oknem jest 35 stopni upału, a w samochodzie nie ma klimy… – dodaje, bardzo dobrze obrazując to wyzwanie.
Pomysł na Krwawą Pętlę Bike and Run został zapożyczony od kolarzy, którzy co roku przejeżdżają Warszawską Obwodnicę Turystyczną na rowerze, a nazwiska tych, którym się uda, trafiają w glorii do „Hall of fame”. – Dlaczego by nie spróbować zrobić tego w formule bike and run? – przyszło nam do głowy podczas jednego ze spotkań redakcyjnych. I od pomysłu, traktowanego niezbyt serio, od słowa do słowa, przeszliśmy do czynów, nie mając pojęcia na co się porywamy.
Pieczeń w komarowym sosie
Pogoda nie była po naszej stronie. Trafił się chyba najgorętszy dzień w roku, rankiem, o godzinie 9, słupek rtęci już niebezpiecznie napierał na górną końcówkę termometru. Było około stopni, o zbawiennym wietrze można było pomarzyć, a noc przyniosła tylko chmary komarów, wyjątkowo uradowanych z naszego towarzystwa. Chyba przez długi czas głodowały, bo urządziły sobie na nas prawdziwą ucztę. Na pierwszą edycję Krwawej Pętli Bike and Run zdecydowały się dwa zespoły. Janek Kaseja, Arek Recław, Olek Tittenbrun i Piotrek Kłosowicz z Centrum Biegowego Ergo i Magda Ostrowska-Dołęgowska, Krzysztof Dołęgowski, Kuba Wolski i Piotrek Romejko. Pierwsi podeszli do sprawy nieco bardziej poważnie, przygotowali się nawigacyjnie, sprzętowo, taktycznie. Relację Janka można przeczytać na magazynbieganie.pl. Drudzy – ekipa Miesięcznika Bieganie, miała nadzieję, na wesoły weekend w przyjacielskim gronie. Szybko przyszło jednak zweryfikować plany. Okazało się bowiem, że biegacz wcale nie jest najsłabszym ogniwem, a na piaszczystych wydmach radzi sobie znacznie lepiej niż rowerzyści. Krótkie zmiany (15-minutowe w przypadku pierwszego zespołu i 3-kilometrowe w przypadku drugiego) sprawiły, że tempo było zabójcze. Nie obyło się również bez problemów nawigacyjnych, wracanie do punktu, w którym ktoś po raz ostatni widział biegacza, szukanie szlaku. Upał zmuszał zespoły również do poszukiwania sklepów, żebrania o wodę o piekielnie nieprzyzwoitych porach w niedzielę. Spalone słońcem ciała, setki ukąszeń komarów, zadrapania, siniaki, odparzenia stóp i tyłków – mnóstwo atrakcji.
Fot. Marek Tronina. Pionierzy, którzy wzięli udział w pierwszej edycji Krwawej Pętli
Impreza kontrastów
Obu pionierskim zespołom udało się dotrzeć w limicie czasu do mety. Janek Kaseja, Arek Recław, Olek Tittenbrun i Piotrek Kłosowicz – zwyciężyli, uporali się z trasą w 23 godziny i 20 minut, nie bez przygód.
Magda Ostrowska-Dołęgowska, Krzysztof Dołęgowski, Kuba Wolski i Piotrek Romejko przyjechali na metę 20 minut po nich. Piotrek w jednej skarpetce, Magda nie wiedząc czy ma usiąść żeby dać stopom odetchnąć czy stać żeby tylko nie siadać na obolałym i obtartym tyłku. Satysfakcja była jednak ogromna, radość ze wspólnego pokonania wymagającej trasy z przyjaciółmi – nie do opowiedzenia. Krwawa Pętla to wyzwanie pełne kontrastów, bólu i dzikiej radości.
Krwawy Piknik?
W ubiegłym roku na Krwawą Pętlę Bike and Run wybrało się 6 zespołów. Ośmieleni sukcesem pionierów, niektórzy mieli w planach zmiażdżyć osiągnięte w 2012 wyniki. Ktoś wspominał o 20 godzinach, ktoś mówił, że jedzie na piknik. Żaden z 6 zespołów nie zmieścił się w limicie 24 godzin, a tylko 2 z nich udało się dotrzeć do mety już grubo, bo 1,5 godziny po czasie. The Fast 4, zespół, który jako pierwszy dojechał do mety, pokonując całą trasę, składał się z bardzo mocnych, doświadczonych zawodników (Ulrike Fuhrmann, Leszek Bułanow, Daniel Głembski, Zbyszek Zawadzak). Rzeźnicy, po paśmie niefortunnych zdarzeń, pogubili się w okolicach Horowego Bagna. Wypadli poza szlak i darowali sobie szukanie go. Fragment trasy przejechali po prostu asfaltem. Mimo to wrócili na szlak w Rembertowie i dojechali do mety. Trójka z drużyny Airbike, po wycofaniu się jednego z uczestników również dotarła poza klasyfikacją, jadąc już tylko na rowerach.
Rys. Krzysztof Dołęgowski
Zaryzykujesz?
Krwawa Pętla Bike and Run pokazała, że niełatwo ją pokonać. To wyjątkowa przygoda, już samo jej ukończenie w jakimkolwiek czasie wymaga solidnej pracy i dłuższych, wszechstronnych przygotowań. Krwawa nie jest startem „po drodze” i „przy okazji” – musi być poprzedzona naprawdę solidną, wszechstronną pracą. A zmieścić się w limicie 24 godzin i tak zdołają tylko najlepsi… Ale naprawdę warto spróbować.
Szczegółową relację z 2013 roku ze zdjęciami i filmami można zobaczyć na magazynbieganie.pl.
Przeczytaj również podsumowanie organizatora Krwawej Pętli 2013.