Na początek warto nieco zgłębić filozofię marki. Firma wywodzi się ze Szwecji. Co prawda południe tego kraju nie ma przesadnie ostrego klimatu, ale im dalej na północ, tym robi się zimniej i to już powinno dać do myślenia, gdy spojrzymy na testowane spodnie. Po drugie Dobsom specjalizuje się w rzeczach do biegania w terenie, na orientację i generalnie raczej na ciężkie warunki. Te spodnie to jest właśnie ukoronowanie tej myśli przewodniej.
Pierwszy mój kontakt z nimi był niezbyt obiecujący. Pomyślałem sobie, że te spodnie są trochę bez sensu, dziwaczne, śmieszenie się będzie wyglądało. W końcu na rynku nie ma drugich takich podobnych.
Na czym polega ich wyjątkowość? Na zastosowaniu ociepliny. Dół jest zrobiony z rozciągliwego materiału (delikatny „polarek”), a z tyłu pod pośladkami zaczyna się część zrobiona jak kurtki czyli cieniutki materiał zewnętrzny i syntetyczne wypełnienie w środku, tzw. Dobsom.
Pierwszy raz użyłem tych spodni w górach, podczas chodzenia. Spisały się bardzo fajnie. Bardzo dobrze izolowały od wiatru, a przy tym dobrze odprowadzały nadmiar ciepła.
Drugi test wypadł na treningu biegowym przy 3-4 stopniach poniżej zera. I było to bieganie, na którym spodnie dostały więcej brzydkich słów, niż padło w dwóch częściach filmu „Psy”. Pot lał się strumieniami, sauna zrobiła się po kilometrze. Rozpinany z boku suwak ratował sytuację, ale jak za mocno go rozpiąłem, to zawiewało zimnem. Po biegu spodnie były całe mokre od potu. Zniechęcony stwierdziłem, że w tym się nie da biegać i wrzuciłem je do szafy.
Tak sobie leżały i leżały, aż przyszły mrozy przekraczające -15 stopni. Założyłem swoje najcieplejsze leginsy, które niby miały być na -10 i poszedłem biegać. Po 3 km czułem porządne wychłodzenie ud. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o Dobsomach. Założyłem je przy -16 i nauczony poprzednimi dniami, rozpocząłem bardzo mocno, żeby się dobrze rozgrzać. Efekt? Nie zlałem się potem, ale było bardzo ciepło. Gdybym startował w Dobsomach na zawodach przy -16 pewnie bym się zagotował. Na tym treningu doceniłem jak znakomite są to spodnie i do czego zostały stworzone.
Kolejne treningi już robiłem tylko w nich. Nagle okazało się, że przy -15 mogę normalnie biegać, temperatura nie wymusza na mnie zasuwania ile fabryka dała. Mięśnie były cały czas rozgrzane, nawet postój na światłach nie powodował wychłodzenia. Prawdziwa zima sprawiła, że przeprosiłem się z tymi spodniami.
Bardzo ważną rzeczą jest ich cena katalogowa – 249 zł, a warto wspomnieć, że byle legginsy potrafią kosztować obecnie 300 zł.
Jakby ktoś mnie zapytał, czy poleciłbym te spodnie, miałbym wielki problem z odpowiedzią. Jako jedyne spodnie na zimę pewnie bym odradził. Jeśli jako spodnie na trudne warunki i srogie mrozy lub w góry, wskazałbym je bez wahania . Są to wygodne i przemyślane spodnie, jednak wyłącznie na bardzo niskie temperatury.