Sprzęt > Buty do biegania > Sprzęt
Dobsom Wis – test
Patrząc na te spodnie pewnie jeden powie, że dziwaczne, drugi, że śmieszne, a trzeci, że niedorzeczne. Z dwoma pierwszy zgadzam się bez dwóch zdań, a trzeciemu bym przytaknął, gdybym nie miał okazji ich używać.
Na początek warto nieco zgłębić filozofię marki. Firma wywodzi się ze Szwecji. Co prawda południe tego kraju nie ma przesadnie ostrego klimatu, ale im dalej na północ, tym robi się zimniej i to już powinno dać do myślenia, gdy spojrzymy na testowane spodnie. Po drugie Dobsom specjalizuje się w rzeczach do biegania w terenie, na orientację i generalnie raczej na ciężkie warunki. Te spodnie to jest właśnie ukoronowanie tej myśli przewodniej.
Pierwszy mój kontakt z nimi był niezbyt obiecujący. Pomyślałem sobie, że te spodnie są trochę bez sensu, dziwaczne, śmieszenie się będzie wyglądało. W końcu na rynku nie ma drugich takich podobnych.
Fot. Magdalena Grzelak
Na czym polega ich wyjątkowość? Na zastosowaniu ociepliny. Dół jest zrobiony z rozciągliwego materiału (delikatny „polarek”), a z tyłu pod pośladkami zaczyna się część zrobiona jak kurtki czyli cieniutki materiał zewnętrzny i syntetyczne wypełnienie w środku, tzw. Dobsom.
Pierwszy raz użyłem tych spodni w górach, podczas chodzenia. Spisały się bardzo fajnie. Bardzo dobrze izolowały od wiatru, a przy tym dobrze odprowadzały nadmiar ciepła.
Drugi test wypadł na treningu biegowym przy 3-4 stopniach poniżej zera. I było to bieganie, na którym spodnie dostały więcej brzydkich słów, niż padło w dwóch częściach filmu „Psy”. Pot lał się strumieniami, sauna zrobiła się po kilometrze. Rozpinany z boku suwak ratował sytuację, ale jak za mocno go rozpiąłem, to zawiewało zimnem. Po biegu spodnie były całe mokre od potu. Zniechęcony stwierdziłem, że w tym się nie da biegać i wrzuciłem je do szafy.
Tak sobie leżały i leżały, aż przyszły mrozy przekraczające -15 stopni. Założyłem swoje najcieplejsze leginsy, które niby miały być na -10 i poszedłem biegać. Po 3 km czułem porządne wychłodzenie ud. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o Dobsomach. Założyłem je przy -16 i nauczony poprzednimi dniami, rozpocząłem bardzo mocno, żeby się dobrze rozgrzać. Efekt? Nie zlałem się potem, ale było bardzo ciepło. Gdybym startował w Dobsomach na zawodach przy -16 pewnie bym się zagotował. Na tym treningu doceniłem jak znakomite są to spodnie i do czego zostały stworzone.
Kolejne treningi już robiłem tylko w nich. Nagle okazało się, że przy -15 mogę normalnie biegać, temperatura nie wymusza na mnie zasuwania ile fabryka dała. Mięśnie były cały czas rozgrzane, nawet postój na światłach nie powodował wychłodzenia. Prawdziwa zima sprawiła, że przeprosiłem się z tymi spodniami.
Bardzo ważną rzeczą jest ich cena katalogowa – 249 zł, a warto wspomnieć, że byle legginsy potrafią kosztować obecnie 300 zł.
Fot. Magdalena Grzelak
Podsumowanie
Jakby ktoś mnie zapytał, czy poleciłbym te spodnie, miałbym wielki problem z odpowiedzią. Jako jedyne spodnie na zimę pewnie bym odradził. Jeśli jako spodnie na trudne warunki i srogie mrozy lub w góry, wskazałbym je bez wahania . Są to wygodne i przemyślane spodnie, jednak wyłącznie na bardzo niskie temperatury.