Czym tak naprawdę jest softshell?
Softshelle biją rekordy popularności. Każda firma zajmująca się ubraniem sportowym czy turystycznym musi mieć taką odzież w ofercie, nawet tanie dyskonty jak Lidl czy Biedronka maja w sprzedaży softshelle, oczywiście branży biegowej ten trend także nie mógł ominąć, dlatego szczególnie w ofercie jesienno-zimowej możemy dostrzec tego typu kurtki czy bluzy. Czy jednak dalej są to softshelle, czy może już tylko pochodne niemające z pierwowzorem wiele wspólnego?
The North Face Apex Lite to jeden z nielicznych typowo biegowych softshelli który nie został wyposażony w membranę. Fot. The North Face
Zarys historyczny
Aby się tego dowiedzieć trzeba się nieco cofnąć w czasie. W historii odzieży outdoor są dwa niezwykle istotne punkty zwrotne, a mianowicie wynalezienie membrany Gore-tex, oraz opracowanie przez firmę Polartec (wtedy Malden Maills) ich słynnego „Polaru”. Te dwa rozwiązania były przełomowe, dla rozwoju odzieży sportowo-turystycznej i tak naprawdę zapoczątkowały erę nowoczesnych materiałów które znamy do dziś. Mimo, że zarówno Gore-tex jak i „polar”były kamieniami milowymi, to jednak nie były to materiały idealne i to właśnie było przyczyną powstania softshella. Co w nich było nie tak? Dokładnie to samo co i obecnie, czyli słaba zdolność do odprowadzania wilgoci na zewnątrz w wypadku produktu braci Gore, i brak zabezpieczenia przed wiatrem w wypadku „polaru”. W rezultacie, albo byliśmy zapoceni albo przewiani, aby wyeliminować ten efekt zrodziła się idea softshelli. Koncepcja była zatem odpowiedzą na te dwa materiały choć tak naprawdę była jakby rozwinięciem, czy też cieplejszą i nieco wytrzymalszą wersją wiatrówek. Chodziło o uzyskanie, większych zdolności izolacyjnych niż w klasycznych wiatrówkach oraz zachowanie maksymalnie wysokiej oddychalności, której nie zapewniały kurtki membranowe przy równoczesnej ochronie przed wiatrem. Uzyskano w efekcie coś na kształt właśnie wiatrówki, ale wyłożonej od środka fleecem. Dzięki brakowi membrany znacznie poprawiła się zdolność odparowywania wilgoci, a bardzo gęsto tkany wierzchni materiał zapewniał ochronę przed wiatrem. Pogodzenie dodatkowo odporności na wodę nie było już możliwe, ale powstał produkt który dał całkiem nowe możliwości.
Himountain Rim (z lewej) i Himountain Sundown są softshellami i na pozór wiele się od siebie nie różnią, ale Rim jest pozbawiony membrany. Fot. Himountain
Stan obecny
Przez lata materiały jednak ewoluowały, stawały się coraz lżejsze, bardziej elastyczne, mocniejsze. Powstawały modele bardziej lub mniej zimowe, z grubszym lub cieńszym materiałem zewnętrznym, ale generalnie trzymano się chociaż częściowo idei pierwszych softshelli. Przez ostatnie lata firmy jednak niemal kompletnie odeszły od softshelli. Oczywiście nie od nazwy ale od idei która im przyświecała. Obecnie zdecydowana większość tego typu odzieży jest wyposażona w membrany, a przecież softshell miał zapewnić maksymalną oddychalność właśnie poprzez jej brak. Można pomyśleć, że skoro jest membrana to otrzymamy po prostu zwyczajną kurtkę przeciwdeszczową która może nie odprowadzi wilgoci, ale za to ochroni przed deszczem ale w tym wypadku możemy się srogo zawieść, bowiem szczelność materiału, a szczelność kurtki to dwie różne sprawy. Owszem dzięki membranie materiał może nie przeciekać, ale istnieją jeszcze szwy które stają się newralgicznym punktem. Aby łączenie materiału nie puszczało wody musi zostać uszczelnione np. poprzez naklejenie specjalnych taśm i tu pojawia się kolejny problem, bowiem uszczelnianie materiału wyściełanego nawet cienkim fleecem jest bardzo trudne. To skutkuje bardzo często jego usunięciem, albo brakiem uszczelnienia, albo jednym i drugim. Wróćmy jednak do membrany, których na rynku jest zatrzęsienie, nie tylko Gore przecież je produkuje są także producenci tacy jak Toray, Polartec czy własne wyroby znanych producentów które odznaczają się wysokimi jak na membrany parametrami. Gorzej, że jest także cała masa membran wyjątkowo niskiej jakości, które zapewniają znikomą ochronę przed deszczem ale za to skutecznie ograniczają odprowadzanie wilgoci. Jeżeli te wszystkie czynniki się nałożą, czyli softshell zostanie wyposażony w membranę na dodatek niskiej jakości, a szwy nie zostaną uszczelnione otrzymamy najgorszą możliwą kombinację. Zyskamy odzież która przemaka na deszczu (przy słabej membranie nie tylko na szwach), słabo lub bardzo słabo radzi sobie z potem, a więc jej zasadność użytkowania przy wzmożonej aktywności może budzić duże zastrzeżenia, a przecież właśnie do tego wymyślono softshelle. Należy pamiętać, że duża część softshelli, to tak naprawdę najzwyczajniejsze hardshelle, czyli po prostu kurtki od deszczu tyle, że w tak modnym wykończeniu za sprawą którego to rozwiązanie stało się tak popularne. Niestety producenci nie zawsze podają czy w kurtce jest membrana czy nie, a po wyglądzie nie zawsze można to rozpoznać. Całkiem skuteczną, choć nie dająca pewności metodą na sprawdzenie czy kurtka posiada membranę jest próba przedmuchania jej ustami. Zdecydowana większość kurtek z gęsto tkanego materiału da się przedmuchać, a membrany zazwyczaj nie.
Milo Lahore przedstawiciel kurczącej się grupy softshelli bez membrany. Fot. Milo
Jeśli zaspokojenie potrzeb estetycznych to nie wszystko czego oczekujemy od kurtki i zależy nam na wyższej oddychalności to musimy poszukać rozwiązań bliższych pierwowzorowi. Całe szczęście na rynku pozostały jeszcze takie klasyczne rozwiązania, które nie podporządkowały się marketingowi. Niestety w większości nie są to kurtki typowo biegowe choć nie wiele się od nich różnią, i często spiszą się lepiej od marketingowych wytworów które stworzono niby do biegania.